Jacek R. ps. Sankul był poszukiwany przez policję od sierpnia 2000 roku. Wtedy to policja i prokuratura przeprowadziły uderzenie w gang pruszkowski.
Nie wszystkich namierzonych gangsterów udało się zatrzymać. Obławie wymknęło się kilku bossów zarządu oraz szefowie tzw. młodego Pruszkowa, w tym Jacek R. ps. Sankul. Gangster wpadł dopiero 28 stycznia 2003 roku.
- Przez cały czas wykonywał polecenia "starych", czyli bossów takich jak "Malizna" oraz "Parasol" siedzących w aresztach. Odpowiadał za kilka grup zajmujących się haraczami, kradzieżami samochodów i handlem narkotykami - mówi inny ze świadków koronnych w sprawie pruszkowskiej mafii.
Jak to możliwe, że jeden z najważniejszych gangsterów tzw. młodego Pruszkowa mógł się spokojnie ukrywać przez blisko trzy lata? - stawia pytanie "ŻW".
- Szukanie pruszkowskich gangsterów przypominało pogoń za cieniem. Gdy mieliśmy już pewne informacje, gdzie się ukrywają, wchodziliśmy do pustych, jeszcze "ciepłych" kryjówek. Wiadomo było, że ktoś musiał ich ostrzegać przed naszą akcją niemal w ostatniej chwili. Później maksymalnie ograniczyliśmy wewnętrzne informacje, gdzie mogą się ukrywać gangsterzy i w końcu "Sankul" wpadł - wspominają rozmówcy "ŻW" z Centralnego Biura Śledczego.
Prawdziwą sensacją okazały się zeznania samego "Sankula", który kilka miesięcy po wpadce uzyskał status świadka koronnego i został objęty programem ochrony świadków.
Po zatrzymaniu policja zabezpieczyła zapiski gangstera , w których figurują konkretne sumy - łącznie kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Mieli je dostać policjanci z CBŚ. Pośrednikiem między "Sankulem" a funkcjonariuszami był m.in. gangster Paweł B., który aktualnie przebywa w areszcie.
Policjanci z CBŚ mieli także sprzedawać gangsterom poufne informacje ze śledztwa. W domu znajomej "Sankula" policjanci podczas przeszukania znaleźli protokoły przesłuchań świadków zeznających w sprawie gangu pruszkowskiego. - To był dla nas szok. One nie miały prawa tam się znaleźć - mówią rozmówcy "ŻW".
ss, pap