Politycy o expose premiera (aktl.)

Politycy o expose premiera (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jedynie Donald Tusk, szef PO oraz Wojciech Olejniczak, przewodniczący SLD zdecydowanie zapowiedzieli po expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza, że ich partie nie poprą rządu.
PiS chce, by "naprawa Rzeczpospolitej była przedsięwzięciem wspólnym" i dlatego poprze rząd Kazimierza Marcinkiewicza - powiedział prezes partii Jarosław Kaczyński w  czwartek w Sejmie. Oświadczył, że PiS chce oczyszczenia państwa z  układów, co nie powiodłoby się, gdyby realizowany był projekt polityczny PO.

Zdaniem J. Kaczyńskiego, Sejm musi wybrać między poparciem "wielkiej przemiany" Polski lub zdecydować się na "działania, które będą brzemienne w skutki trudne do przewidzenia, być może fatalne, tragiczne".

Lider PiS ocenił w debacie nad expose premiera, że wyniki wyborów parlamentarnych i prezydenckich uczyniły jego partię "szczególnie odpowiedzialną za dalszy bieg wydarzeń w naszym kraju". "Za  nadzieję na zmiany, naprawę RP, lepsze rządzenie" - dodał.

Jak wyjaśnił, nadzieje te wiążą się z szansą na likwidację, pokazanie m.in. przez media i komisję śledczą "szczególnego rodzaju maszynerii, która bardzo często bez wiedzy społeczeństwa i  poza demokratycznymi procedurami, decyduje o sprawach ważnych i  bardzo ważnych". Jego zdaniem, ogromna większość Sejmu, "to przedstawiciele formacji, które złą rzeczywistość ostatnich kilkunastu lat kwestionowały".

"Wydawało się, że nie ma już żadnych przeszkód, by nadzieja została zaspokojona" - powiedział. Jednak, jak wyjaśnił, przekonuje do poparcia rządu mniejszościowego, ponieważ "okazało się, że rozumienie owych zmian było, jeśli chodzi o różne stronnictwa polityczne, odmienne".

Według Kaczyńskiego, utworzenie rządu mniejszościowego przez PiS (wynikające z niemożliwości porozumienia się z PO) doprowadziło "do poczucia zawodu". Jak tłumaczył prezes PiS, "jeśli spojrzeć na  programy poszczególnych partii, można rozróżnić trzy różne projekty polityczne". "Mamy z jednej strony projekt PO, z drugiej PiS i wreszcie - i tego nie wolno lekceważyć (...) - także projekty radykalne" - wyliczał. Według niego, "społeczny zawód" odnosi się przede wszystkim do tego, "co prezentuje PO, a tym co  prezentowało PiS".

Kaczyński odniósł się do prezentowanego w kampanii wyborczej programu PO. Jak powiedział, było to nawiązanie "do projektów politycznych z pierwszej połowy lat 90.". Wyjaśnił, że polegały one na chęci umocnienia władzy wykonawczej i dążeniu do  "urynkowienia polityki". Zakładały także - zdaniem Kaczyńskiego -  "szybką ekspansję uwłaszczeniowego kapitalizmu".

Ocenił, że owe projekty były "zupełnie wolne od refleksji nad tym skąd wzięła się najwyższa część polskiej klasy właścicielskiej, a  przede wszystkim, jaki jest jej +modus operandi+". Jak podkreślił, była to "bardzo poważna wada".

Jego zdaniem, projekt PO opiera się "na szeregu działań ekonomicznych, które miały zdecydowanie wzmocnić (...) bogatych, kosztem innych grup społecznych". W tym kontekście wymienił, proponowany przez PO w kampanii, podatek liniowy 3x15 i "cięcia społeczne w sferze socjalnej".

Jak powiedział, projekt PO "zakłada wyłączenie z procesu demokratycznego znacznej części sił politycznych". Taki, jego zdaniem, byłby skutek wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych i zniesienia finansowania budżetowego partii politycznych.

Przyznał, że propozycja PO była uzupełniona o "wiele rozsądnych projektów odnoszących się do zmian w państwie, ale były to zmiany powierzchowne". Według Kaczyńskiego, gdyby projekt PO został wprowadzony w życie, "siły radykalne znalazłyby się całkowicie poza parlamentem". Jak ocenił, tak zarysowany projekt zmian "w  żadnym wypadku nie był w stanie naruszyć tego, co jest istotą potężnej patologii, która ogarnęła nasze życie".

Jak powiedział, chodzi o "opisywany przez socjologów czworokąt, składający się z części służb specjalnych, części środowisk przestępczych, części polityków, części środowisk biznesowych". Ocenił, że realizacja projektów PO oznaczałaby, że czworokąt ten "mógłby trwać w najlepsze".

"Ten stolik do brydża, o którym mówił pan premier, stałby w  dalszym ciągu, toczyłaby się gra" - powiedział Kaczyński. Marcinkiewicz w swoim expose powiedział, że "Polacy pilnie potrzebują państwa, które nie będzie stolikiem do brydża dla  partii rozgrywanych między politykami, ludźmi biznesu, aktualnymi i byłymi funkcjonariuszami służb specjalnych i pospolitymi gangsterami".

Zaznaczył, że projekt PiS zmierza przede wszystkim do "wywrócenia tego stolika", bo jest to pierwszy warunek zmian. "Trzeba oczyścić polskie państwo" - oświadczył. Zapowiedział także wprowadzenie nowej polityki gospodarczej, która "nie będzie w niczym ograniczała wolności".

Polityka - wyjaśnił - zakłada szybką likwidację bezrobocia, biedy, nędzy, zażegnanie kryzysu służby zdrowia, kryzysu poczucia osobistego bezpieczeństwa oraz kryzysu polskiej wsi, oświaty i  przystosowanie społecznego.

Prezes PiS podkreślił, że polityczne "projekty radykalne", przedstawiane z dwóch stron sali sejmowej, "z nieco innych pozycji ideowych", "opisują realne problemy społeczne". Dodał, że można te  projekty - co postuluje według niego PO - "relegować poza system polityczny". Ale - zaznaczył - można także przyjąć takie rozwiązanie, by "ten typ dynamiki także służył Polsce, przemianom".

Kaczyński zaznaczył, że w planach jego ugrupowania jest także to, co nie znalazło się w expose premiera. Wymienił powołanie Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, która ma rozliczyć ostatnie 16-lecie i  "wielkie prywatyzacje dokonane na szkodę Polski". Powtórzył, że  PiS będzie dążyło do powołania Urzędu Antykorupcyjnego -  instytucji, która "jest Polsce bezwzględnie potrzebna".

Koalicja PiS, Samoobrony i LPR jest oparta na braku zaufania jednych do drugich, na nieposzanowaniu reguł prawa i zasad oraz norm przyjętych jako oczywiste w Europie -  powiedział szef PO Donald Tusk w czwartkowej debacie nad expose premiera Kazmierza Marcinkiewicza. "Polska nie jest skazana na tę smutną koalicję" - podkreślił lider Platformy.

Zwrócił się także do wszystkich, którzy z niepokojem obserwują obecne wydarzenia na scenie politycznej, aby nie tracili nadziei. "Polska na prawdę nie jest skazana na +moherową+ koalicję (...). Wszystko jest jeszcze w Polsce możliwe, jeśli nie dziś, to może za  miesiąc, może za rok" - powiedział szef Platformy.

Lider PO uważa, że PiS - podejmując współpracę z Samoobroną -  zdecydowało się nie tylko na strategiczny sojusz polityczny, ale i  dokonało wyboru cywilizacyjnego. Tusk podkreślił, że fundamentem obietnicy, którą PiS i PO - niekiedy wspólnie - składały w czasie, gdy mówiono jeszcze, że będą razem rządzić, był przełom ustrojowy, gospodarczy i moralny. Co mamy dzisiaj w miejsce tych obietnic w  interpretacji przedstawionej przez premiera Marcinkiewicza, jak i  przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego? - pytał szef PO.

"Zamiast przełomu ustrojowego, które osią było państwo tanie i  oszczędne, władza skromna i powściągliwa w swych apetytach, mamy puste słowa, że nadal zamierza to robić i bardzo praktyczne czyny: pierwsze decyzje tej niepisanej ciągle koalicji w parlamencie, to  powiększenie liczby stanowisk, to powiększenie wydatków publicznych na administrację na najwyższych urzędników" -  powiedział Tusk. Przypomniał, że zwiększono liczbę wicemarszałków Sejmu (z 4 do 5) i Senatu (z 3 do 4) i rozszerzono prezydia komisji parlamentarnych.

Tusk odwołał się do słów Marcinkiewicza, który w expose stwierdził, że "Polacy pilnie potrzebują państwa, które nie będzie stolikiem do brydża dla partii rozgrywanych między politykami, ludźmi biznesu, aktualnymi i byłymi funkcjonariuszami służb specjalnych i pospolitymi gangsterami". "Dzisiaj widać wyraźnie, że ten stolik jak stał, tak będzie stał, tylko się gracze zmieniają" - ocenił Tusk. Spytał też polityków PiS, czy są pewni, że "stolik przy którym dziś miejsca zajmują panowie Andrzej Lepper, Roman Giertych, Jarosław Kaczyński, to jest stolik, na  którym będzie grany inny brydż".

Zastanawiał się też, czy J.Kaczyński zapomniał, co mówił w  przeszłości o Samoobronie, że - jak przytoczył to Tusk - jest to  partia "założona przez służby specjalne, do prowadzenia lewych biznesów, po to by petryfikować i utrzymywać ten chory układ, który jest tak niemiły sercu pana Kaczyńskiego". "Hipokryzja? Cynizm? Każdy będzie to sobie komentował w zależności od  nastawienia emocjonalnego do partii pana Jarosława Kaczyńskiego. Jedno jest pewne - to na pewno nie jest polityczny, ani moralny fundament na przełom w Polsce" - podkreślił Tusk.

Szef Platformy ironizował, że posłowie musieli wykazać się cierpliwością, bo kwestie gospodarcze znalazły się w expose na  czwartym miejscu, nawet za informacjami o planach rządu dotyczących budowy nowych stadionów sportowych. Według Tuska, inwestycjom w infrastrukturę premier poświęcił zaledwie 17 sekund. "Może dlatego, że to właśnie dziś Polacy, którzy bardzo wnikliwe słuchali obietnic, chcieli usłyszeć coś więcej o 3 mln mieszkań? Może dlatego pan premier Marcinkiewicz w swym wystąpieniu w sposób bardzo dyskretny zamienił 3 mln mieszkań na 4 stadiony" -  stwierdził Tusk.

O budowie 3 mln mieszkań w ciągu 8 lat mówiło PiS w kampanii wyborczej. Zgodnie z tym planem - stwierdził Tusk - dziennie powinno być budowanych ponad 1 tys. mieszkań, a więc obecnie do  użytku powinno być oddanych już 20 tys. mieszkań. "Zdaję sobie sprawę, że o wiele łatwiej zaoferować Polakom 1 stadion rocznie" -  skwitował szef Platformy. Wytknął też Marcinkiewiczowi, że  spełnienie obietnicy, iż mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 r. odbędą w Polsce, jest poza zasięgiem polskiego rządu.

Tusk podkreślił też, że w expose nie usłyszał ani jednej konkretnej i realistycznej propozycji, jak walczyć skutecznie z  bezrobociem. Dodał, że słyszał już 12 expose różnych premierów i  nigdy "tak mało i tak niekonkretnie" jak u Marcinkiewicza, nie  mówiono o walce z bezrobociem.

Oświadczył też, że premier powinien bardzo precyzyjnie mówić o  tym, co leży w zasięgu możliwości rządu. Tusk przywołał słowa Marcinkiewicza, o tym, by "przed zadaniem pytania +czy nas na to  stać+ odpowiedzieć sobie na pytanie, +czy możemy sobie pozwolić na  to, żeby nas stać nie było+". "Ten przedziwny kalambur, którego pan premier użył musi zaskakiwać każdego, kto wie, że władza polityczna, odpowiedzialny rząd, premier i ministrowie jeśli chcą uczciwie rozmawiać z obywatelami, mówią precyzyjnie: +stać nas na  to i to zrobimy, takimi a nie innymi metodami+. Nie mogą mówić, że  +stać nas na wszystko, niezależnie od tego, na co nas naprawdę stać+ - ocenił.

Tusk - który przemawiał w Sejmie tuż po szefie PiS Jarosławie Kaczyńskim - stwierdził, że po wystąpieniach Marcinkiewicza i J. Kaczyńskiego, każdy poseł będzie miał podobny intelektualny problem, przed którym on stanął, tzn. "do którego expose się odnieść".

W opinii lidera PO, J. Kaczyński w swym czwartkowym wystąpieniu wyjaśnił w sposób zdecydowany i przeciął wszelkie wątpliwości, że  zarówno w jego planie, jak i w planie PiS "w ogóle nie było nigdy mowy", aby tworzyć koalicję z PO. Szkoda tylko - dodał Tusk - tych "długich miesięcy złudzeń i fałszywych, jak się dziś okazuje, nadziei na to, że ta koalicja prawdziwego przełomu i prawdziwej cywilizacyjnej szansy dla Polski" powstanie.

"Dzisiaj dowiedziałem się rzeczy świadczącej o niezwykłej wprost konsekwencji - choć może nie do końca o przejrzystości i jawności pewnych planów - obecnego przywództwa PiS, która pokazuje, że już od roku 1992 planowano taki dzisiejszy finał. Pan Jarosław Kaczyński już w 1992 roku przewidział, że zbuduje dzisiaj koalicję z Samoobroną i LPR. Za ten moment szczerości jeszcze raz panu prezesowi Kaczyńskiemu bardzo dziękuję" -  powiedział Tusk.

Lider LPR Roman Giertych powiedział podczas czwartkowej debaty nad expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza, że Liga da temu rządowi szansę, bo wierzy w jego program i  zapowiedzi.

"Dziś dajemy temu rządowi szansę, ale jeśli nastąpi zmiana, rząd odejdzie od tych zapowiedzi, to drugiej szansy temu rządowi nie damy" - zaznaczył Giertych.

Podkreślił, że Liga stanęła przed pytaniem, "czy poprzeć program, który - wydaje się - idzie w dobrym kierunku, czy z powodu ambicji, jakie mieliśmy okazję obserwować przy rozmowach PO-PiS, odmówić poparcia". "LPR jak zawsze zachowuje się w odpowiedzialny sposób" - podkreślił. Ocenił też, że Polska potrzebuje wreszcie rządu, by nie trwać wciąż w stanie "tymczasowości".

Giertych nawiązał do sejmowego przemówienia Tuska. "Według PO demokracja jest wtedy dobra, gdy rządzimy my, a zła, gdy rządzimy nie my" - ironizował.

"Muszę powiedzieć przewodniczącemu Tuskowi, który mówi o koalicji PiS, LPR i Samoobrony - to nie jest koalicja, to jest z naszej strony poparcie dla programu, którego nie możemy nie poprzeć" -  podkreślił.

Wyliczał, co z tego, na czym zależy Lidze, znalazło się w  programie rządu. "Rozliczenie prywatyzacji - domagaliśmy się tego przez 16 lat. Dziś mogę się tylko cieszyć, że premier rządu przedstawia program rozliczenia prywatyzacji, mam nadzieję, że  prywatyzacji nie tylko z ostatnich 4, ale z 16 lat" - mówił Giertych.

"Premier przedstawił program prorodzinny - myśmy o to walczyli od  wielu lat" - kontynuował uzasadniając poparcie Ligi dla rządu. "Nie ma co się dziwić, że program nas cieszy" - dodał.

Dalej - jak mówił lider LPR - sprawa renegocjacji Traktatu Akcesyjnego - niestety nie poruszona przez premiera, ale poruszana przez Lecha Kaczyńskiego podczas kampanii wyborczej. "My w tej sali samotnie toczyliśmy spory o warunki przystąpienia do Unii. Dziś okazuje się, że kwoty, o których mówiliście, to były pieniądze wirtualne. W tym wielkim sporze o wejście do Unii i  kształt Traktatu myśmy mieli rację" - mówił.

Giertych ma nadzieję, że "zapowiedziana walka z koncepcją liberalną, zmiana kierunku politycznego jest początkiem końca układu Okrągłego Stołu, ostatecznym odejściem od tego porozumienia, które jest źródłem problemów Polski". "Dla takiego programu dostaje pan dziś nasze poparcie" - oświadczył, zwracając się do Marcinkiewicza.

"Mamy świadomość - zaznaczył Giertych - że PiS w swojej historii miał inną tradycją polityczną: założyciele PiS byli przy Okrągłym Stole, wspierali wejście Unii Demokratycznej do rządu Jana Olszewskiego, popierali wejście Unii Wolności do rządu Jerzego Buzka, popierali również wejście Polski do UE" - wyliczał. "Ale jak mówi Ewangelia święta: nawet w niebie bardziej się cieszą z  jednego nawróconego, niż ze stu sprawiedliwych" - zauważył.

"My się cieszymy ze zwrotu, jakiego dokonał premier. Jest szansa, że coś się z w Polsce zmieni" - zaznaczył.

Szef SLD Wojciech Olejniczak powtórzył w  czwartek w Sejmie, że klub Sojuszu nie poprze rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Jego zdaniem, program rządu jest "nierealny i  niespójny", a jego zaplecze jest "zadziwiające i niebezpieczne".

"Wystąpienie Marcinkiewicza rozczarowuje, SLD nie zmienił zdania -  jesteśmy przeciwni temu rządowi" - powiedział Olejniczak. "Zaplecze pańskiego rządu jest zadziwiające, niewiarygodne i  niebezpieczne" - zwrócił się szef Sojuszu do premiera.

Pytał, co łączy Marcinkiewicza z jego ewentualną większością parlamentarną: "becikowe, biopaliwa, wrogość wobec Brukseli; a  może uwielbienie do władzy?". "Czyją nadzieję, czyj los chce pan przehandlować w kolejnym politycznym sporze?" - pytał szef SLD.

"Wybieracie dla Polaków igrzyska zamiast chleba" - ocenił lider Sojuszu. Jego zdaniem, od kilku dni "słyszymy, kogo wypuszcza lub  zamierza zatrzymać minister sprawiedliwości, co robi koordynator ds. służb specjalnych". "Nie słyszymy natomiast, co mają do  powiedzenia ministrowie odpowiadający za zwalczanie bezrobocia, pomoc społeczną, edukację i naukę" - dodał.

Zaapelował, aby Polska nie została przekształcona "w ręcznie sterowane państwo służb specjalnych". "W naszym kraju mają dalej obowiązywać kodeksy i przepisy prawa, a nie kaprysy ministrów PiS" - zaznaczył.

Skandalem nazwał likwidację urzędu pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn.

Wskazał też, że zapowiadana koalicji PiS-PO nie powstała. "Wyciągamy wnioski z faktu, że została ona zaprzepaszczona przez PiS, który uznał za ważniejsze od niej ambicjonalne spory o  marszałków" - ocenił.

Zdaniem Olejniczaka, lewica po raz kolejny oddaje prawicy państwo wyprowadzone z gospodarczej zapaści. Wymienił, że wzrost gospodarczy oscyluje wokół pięciu procent, rośnie eksport, gospodarka jest uporządkowana, stopniowo spada bezrobocie.

"Już kiedyś tak było. Panie premierze Marcinkiewicz: był pan ministrem, szefem gabinetu premiera Buzka. Bardzo pana proszę. Nie  zepsujcie tego tym razem" - apelował Olejniczak.

"Panie prezesie Kaczyński, nie możemy poprzeć rządu, który pan zaproponował, rządu Kazimierza Marcinkiewicza" - powiedział Olejniczak.

"Taki rząd nie może długo rządzić, taki rząd nie rozwiąże problemów społecznych, taki rząd nie poprawi sytuacji w Polsce. Nasz kraj zasługuje na lepszy! I takiego rządu oczekujemy" -  zakończył swoje wystąpienie szef SLD.

Ponadto przypomniał, że SLD opowiada się za pogłębianiem integracji europejskiej. Jak podkreślił, Ukraina powinna zawsze wyraźnie słyszeć, że ma w Polsce przyjaciela dla swoich europejskich aspiracji. "W Europie widzimy Ukrainę, Bułgarię i  Rumunię, a także państwa południowej Europy" - dodał.

Zadeklarował, że jeśli "naprawdę rząd będzie prowadził politykę europejską, a nie tylko ją pozorował, to może liczyć na wsparcie SLD". Zaznaczył też, że w stosunku do Niemiec "nie ma innej logiki jak logika pojednania". Nie ma też - jego zdaniem - alternatywy dla dobrych stosunków z Rosją. "Czas przerwać wyścig na  historyczne krzywdy. Trzeba budować stosunki z podniesionym czołem, ale pragmatycznie, nie zaś nieustannie pokrzykiwać i  obrażać się na siebie" - ocenił.

Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Waldemar Pawlak zapowiedział podczas czwartkowej debaty nad expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza, że Stronnictwo "udzieli mu wotum zaufania".

"Pan premier zwrócił się do nas o udzielenie kredytu zaufania. Panie premierze, nie możemy udzielić panu kredytu, do kredytu potrzebne są gwarancje. Wyborcy udzielili PSL umiarkowanego poparcia, dla PiS wyznaczyli rolę partii rządzącej. Przyjmując z  dobrą wiarą deklaracje pana premiera, rozumiejąc nadzieje miliony Polaków głosujących ma PiS i Lech Kaczyńskiego, PSL udzieli wotum zaufania dla rządu Kazimierza Marcinkiewicza" - powiedział Pawlak.

Zdaniem szefa PSL, "wieloznaczność zachowań Prawa i  Sprawiedliwości, który ustami swych przedstawicieli wszystkim powiedział coś miłego w kampanii (wyborczej)", nie pozwala jasno powiedzieć, jaki będzie rząd Marcinkiewicza. "Realizowane będą postulaty zgłaszane w czasie kampanii wyborczej czy te, które zapowiadają teraz ministrowie?" - pytał Pawlak. Jako przykład przywołał odejście od propozycji dotyczących służby zdrowia głoszonych w czasie kampanii wyborczej przez PiS.

Pawlak zaznaczył, że PSL ma podobne wartości jak PiS i gabinet Marcinkiewicza, "lecz kolejność ich jest inna". "Z naszej perspektywy silne, solidarne państwo nie może zostać zredukowane do państwa prawa i wymiaru sprawiedliwości" - argumentował lider Stronnictwa.

Przypominając negocjacje koalicyjne pomiędzy PO oraz PiS Pawlak przyrównał je do spektaklu.

"Od pół roku uczestniczymy w spektaklu, który wciąga publiczność, choć wystawiona sztuka nie jest "Weselem" Wyspiańskiego, ani weselem Boryny. Ślub PiS i PO miał się odbyć po wyborach. W  okresie narzeczeństwa, w czasie kampanii wyborczej skupiający na  sobie całą uwagę mediów narzeczeni trochę się ze sobą wadzili, ale  udało im się pozyskać głosy większości.

Ale po wyborach zazdrość o wygraną wzięła górę. PiS nie  przeprosił za wygrane wybory, nie oddał władzy PO. Po wyborach PiS za samo rozmawianie z innymi ugrupowaniami został posądzony przez PO - zacytuję marszałka Bronisława Komorowskiego - że zdradził ją Samoobroną. Media dopowiedziały jeszcze, że LPR została uwiedziona przez PiS +becikowym+; Samoobrona wystawia swoją cenę, ale ją stopniową podnosi, a SLD za żadną cenę nie chce oddać swojej cnoty" - mówił Pawlak.

Przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper powiedział w Sejmie w trakcie czwartkowej debaty nad expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza, że Polsce potrzebny jest silny, zdecydowany i odpowiedzialny rząd, który zrobi porządek z  reformą finansów państwa.

"Nie jesteśmy w koalicji rządowej, możemy być w parlamentarnej, możemy poprzeć rząd, możemy też nie poprzeć" - powiedział szef Samoobrony.

Zdaniem Leppera, rząd powinien postawić na gospodarkę, rozwiązać problemy w sferze socjalnej oraz pomóc w rozwoju małej i średniej przedsiębiorczości. Podkreślił, że Polsce potrzeby jest rząd, który w polityce zagranicznej "będzie otwarty" zarówno na Zachód jak i Wschód, ponieważ - jak zaznaczył - "polityka zagraniczna nigdy nie może być jednostronna".

W ocenie szefa Samoobrony, nie jest prawdą, iż w Polsce nie ma  pieniędzy na sprawy socjalne. "Jeśli ktoś tak mówi, to bałamuci cały naród i oszukuje" - podkreślił. Jego zdaniem, pieniądze są np. w Otwartych Funduszach Emerytalnych, ale - jak zaznaczył - te  pieniądze "nie pracują dla Polski".

Lepper zapowiedział, że Samoobrona będzie działała na rzecz zmiany ustawy o Narodowym Banku Polskim. "Jeśli NPB będzie państwem w państwie, to nic się w Polsce nie zmieni (...) NBP powinien odpowiadać razem z rządem za gospodarkę, zatrudnienie i  stopę inflacji" - podkreślił.

"Trzeba postawić na gospodarkę, mieszkania, infrastrukturę i  nowoczesne polskie rolnictwo. Jeśli na to nie postawimy, to nie będzie pieniędzy na sprawy socjalne" - powiedział Lepper. A - jak zaznaczył - nierozwiązane problemy socjalne "zemszczą się" na  Polsce w przyszłości.

Przyznał, że cieszy się ze słów premiera w expose, że zostanie rozwiązana kwestia biopaliw. Przyznał, że oczekuje od premiera odpowiedzi, czy rząd zrobi wszystko, aby polski rolnik dostawał takie dopłaty, jak rolnicy "starej" UE i czy będzie walczył o  zmiany kwot produkcyjnych w rolnictwie.

Lepper powiedział, że dla przeciętnego człowieka najważniejsze jest stanowisko rządu w sprawie minimum socjalnego i zwolnienia z  podatków emerytów i rencistów. "Dane statystyczne mówią, że jedna trzecia ludzi chorych wychodzi z aptek nie wykupując recept. To są prawdziwe problemy, które muszą być szybko załatwione" - ocenił.

Szef Samoobrony kolejny raz skrytykował też - jak to określił -  "złodziejską" prywatyzację w ciągu ostatnich 16 lat. Jego zdaniem, sto najważniejszych przedsiębiorstw powinno pozostać w polskich rękach, a prywatyzacje z ostatnich 16 lat powinny zostać rozliczone.

ks, ss, pap