Sprawa Jamrożego wraca na wokandę

Sprawa Jamrożego wraca na wokandę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do prokuratury wraca sprawa byłego prezesa Totalizatora Sportowego Władysława Jamrożego i trzech innych pracowników spółki oskarżonych o narażenie Totalizatora na wielomilionowe straty w 2000 roku.
Sąd tym samym przychylił się do wniosków obrońców oskarżonych i  polecił prokuraturze uzupełnienie akt sprawy o niezbędne ekspertyzy biegłych, dotyczące gospodarczych skutków podjętych przez oskarżonych decyzji. Sąd oprze się na nich podczas procesu, gdy biegli - już przed sądem - wyrażą swoje opinie. Jednocześnie sąd oddalił wnioski obrony dotyczące umorzenia sprawy.

Jamrożemu, Zbigniewowi Wujcowi, Markowi G. i Sławomirowi S. prokuratura zarzuca, że doprowadzili do 55 milionów złotych strat w Totalizatorze przez niekorzystną dla spółki sprzedaż wierzytelności Polskich Kolei Państwowych w lipcu 2000 r. oraz  podjęcie w sierpniu tegoż roku decyzji o zakupie 120 obligacji imiennych spółki Code SA, które były niewłaściwie zabezpieczone i  nie zostały przez firmę wykupione we właściwym terminie. Grozi im  do 10 lat więzienia.

Jamroży i Wujec zgodzili się na publikację swoich danych i  wizerunków, dwaj pozostali oskarżeni - nie.

Sąd, uwzględniając wniosek obrony, zwrócił również uwagę na fakt, że będąca obecnie w upadłości spółka Code być może spłaci swoje wierzytelności. Gdy to zrobi, będzie można określić dokładnie, jaką stratę poniósł Totalizator.

Zdaniem reprezentującego Jamrożego mec. Adama Ufnala, Totalizator nie poniósł żadnej straty, bo spółka Code zwróci całą wierzytelność. "Totalizator nie straci nawet złotówki" -  powiedział PAP Ufnal. Według sądu uregulowanie wierzytelności przez Code SA może potrwać ok. roku.

Tyle samo - według obrońców oskarżonych - trwać będzie uzupełnianie akt przez prokuraturę. Oznacza to, że na rozpoczęcie procesu Jamrożego trzeba poczekać ponad rok. Jednak obrońcy nie  ukrywają, że - po tym jak prokurator uzyska wymagane przez sąd ekspertyzy - złożą oni dalsze wnioski, które mogą dodatkowo oddalić termin rozpoczęcia procesu.

Prokurator nie chciał przedstawić dziennikarzom swojego stanowiska w tej sprawie.

Władysław Jamroży powiedział PAP we wtorek, że działał w  interesie firmy i nie popełnił przestępstwa. "Od początku mam poczucie, że podłoże tej sprawy ma charakter polityczny. Gdy byłem jeszcze prezesem PZU, toczyły się poważne batalie kapitałowe o  kontrolę nad grupami finansowymi. Mogłem narazić się wtedy wielu silnym ludziom" - dodał.

Jamroży, z wykształcenia lekarz, był prezesem PZU SA od 1998 do  początku 2000 r. Jego działalność, zwłaszcza w związku z  prywatyzacją PZU, budziła kontrowersje; była też powodem licznych doniesień do prokuratury i śledztw.

Głośno o PZU, Jamrożym i rekomendowanym przez niego szefie PZU Życie Grzegorzu Wieczerzaku stało się na początku 2000 r., gdy próbowali sprzedać Deutsche Bankowi należące do PZU akcje banku BIG BG. Wywołało to konflikt z ówczesnym ministrem skarbu Emilem Wąsaczem. Minister sprzedał za ponad 3 mld zł 30 proc. akcji PZU międzynarodowemu konsorcjum Eureko i BIG BG. Gdyby Deutsche Bank przejął BIG, pośrednio stałby się inwestorem w PZU, wbrew planom resortu skarbu. Wąsacz doprowadził do zawieszenia Jamrożego i  Wieczerzaka w zarządzie PZU.

Konflikt doprowadził do odejścia z PZU Jamrożego, który został potem prezesem Totalizatora Sportowego. Przeciw tej nominacji protestował ówczesny minister finansów Leszek Balcerowicz.

Od kwietnia 2004 r. przed warszawskim sądem rejonowym trwa inny proces Jamrożego, w którym jest on oskarżony o to, że jako prezes PZU SA od 1998 do 1999 r. działał na szkodę tej firmy. Według prokuratury, polegało to na zaniechaniu obowiązku rzetelnej weryfikacji przedkładanej dokumentacji dotyczącej kupowanych dla  PZU nieruchomości po zawyżonych cenach, w wyniku czego spółka straciła niemal 11 mln zł. Jamroży przebywał w związku z tą sprawą w areszcie - od maja 2002 r. do sierpnia 2004 r. Także w tym procesie nie przyznaje się on do zarzutów.

ks, pap