Straż wybrzeża w południowo-zachodniej Szkocji odwołała w poszukiwania 20 Polaków - poławiaczy małży - którzy - jak się obawiano - mogli zostać zaskoczeni przez przypływ. Nie znaleziono żadnych dowodów, wskazujących, że morze mogło kogoś porwać.
W akcji poszukiwawczej uczestniczyła policja i kilka łodzi ratunkowych. W nocy wykorzystano śmigłowiec z kamerą na podczerwień i łódź patrolową. Polacy zbierali małże w zatoce Solway w pobliżu Annan w hrabstwie Dumfriesshire.
Części Polaków uczestniczących w zbieraniu małży udało się wydostać na brzeg, kiedy zostali ostrzeżeni przez telefon komórkowy, że nadchodzi przypływ, ale 20 osób nie można się było doliczyć.
Policja otrzymała kilka telefonów sygnalizujących, iż zbieracze małż mogli zaginąć. Informacje były wiarygodne w chwili ich otrzymania, ale czy są wiarygodne nadal - nie wiadomo - powiedział radiu BBC Scotland Tony Wood ze służby ochrony wybrzeża w zatoce Solway. Wood zastrzegł zarazem, że prawdopodobieństwo tragedii w zatoce Solway z uwagi na nieprzewidywalne fale nie można bagatelizować.
"Nie znaleźliśmy żadnych śladów, które wskazywałyby, że na tamtym brzegu byli ludzie - powiedział rzecznik straży wybrzeża Brian George. - O ile wiem, kilku okolicznych mieszkańców powiedziało policji, że na piaskach widziano pojazdy i ludzi rozmawiających przez komórki. Ale nie było żadnych śladów pojazdów ani raportów o wzywaniu pomocy przez telefon".
"Jeśli potwierdzą się doniesienia, iż był to fałszywy alarm, nie przysporzy to naszym rodakom popularności wśród Szkotów. Tym bardziej, że nie jest to pierwszy przypadek zmobilizowania służb ratunkowych dla wyciągnięcia Polaków z możliwie groźnej sytuacji, w której znaleźli się z własnej winy" - zauważyła konsul Podgórska.
pap, ss, em, ks