Kilkuset Polaków mogło zaginąć we Włoszech

Kilkuset Polaków mogło zaginąć we Włoszech

Dodano:   /  Zmieniono: 
We Włoszech w ciągu ostatnich lat mogło zaginąć kilkuset Polaków, którzy wyjechali tam do pracy. Nie mamy takich udokumentowanych przypadków - twierdzi prokuratura, prowadząca śledztwo ws. włoskich "obozów pracy".
Dane policji o liczbie zaginionych Polaków wynikają ze statystycznego zestawienia osób, które od 2004 roku wyjechały do pracy we Włoszech i nie ma z nimi kontaktu. O dane takie zwrócili się do wszystkich komend wojewódzkich policjanci z Krakowa, prowadzący pod nadzorem prokuratury śledztwo sprawie tych obozów.

"Otrzymaliśmy informacje z komendy dolnośląskiej, że takich zaginionych z ich terenu może być 65. Na tej podstawie możemy wnosić, że w skali całego kraju może to być kilkaset osób" - powiedziała Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji. Policja nie dysponuje jeszcze danymi z innych województw.

Informacji o takiej skali zaginionych nie potwierdza prok. Janusz Hnatko z krakowskiej Prokuratury Okręgowej, która w porozumieniu z włoskimi prokuratorami prowadzi śledztwo w sprawie "obozów pracy". "W toku śledztwa otrzymaliśmy kilka wskazań o zaginięciach, ale do końca nie wiemy, czy te osoby nie wyjechały gdzieś indziej. Takie przypadki nie są do końca uprawdopodobnione" - powiedział prok. Hnatko.

Śledztwo w sprawie zmuszania Polaków do niewolniczej pracy we Włoszech prowadzą prokuratura krakowska i prokuratura w Bari. W związku z nim, w sumie w obu krajach, zatrzymano do tej pory blisko 40 osób. Większość z zatrzymanych w Polsce - blisko 30 osób - została aresztowana na trzy miesiące. Są to głównie ludzie, którzy werbowali chętnych do pracy we Włoszech i odpowiadali za ich transport.

113 Polaków pracujących na plantacjach we Włoszech zostało uwolnionych w połowie lipca w okolicach Bari i Foggi. Według szacunków policji i prokuratury, ofiarami niewolniczej pracy może być nawet ponad 1000 Polaków.

Polacy pracowali na włoskich plantacjach po 15 godzin na dobę, zarabiając od 2 do 5 euro za godzinę, ale dużą część musieli oddawać jako haracz. Dostawali tylko chleb i wodę, spali na gołej ziemi lub przegnitych materacach w ruinach budynków gospodarczych lub namiotach. Nie mieli dostępu do bieżącej wody. Z ustaleń prokuratury wynika, że przestępczy proceder trwał od 2002 roku.

pap, ab