Wedle instrukcji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Esbeckim cynizmem wieje z sali sądu lustracyjnego, w którym odbywa się proces Zyty Gilowskiej, mający wyjaśnić kim profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego była dla służb specjalnych PRL.
Esbek, który świadomie założył jej teczkę tajnego współpracownika, tylko po to by później szantażem wymusić na swojej ofierze podpisanie lojalki, dziś szyderczo usiłuje wmówić, że zrobił to z czystej przyjaźni do niej i jej rodziny, by uchronić ją przed większym niebezpieczeństwem. Jakim? Jako żywo przypomina to najście gangstera na lokal Bogu ducha winnego lokatora, któremu bandyta wmawia, że jeżeli zapłaci haracz, to od tej pory nic mu się nie stanie.

Przełożony prowadzącego teczkę Gilowskiej esbeka, twierdzi zaś, że nic nie wiedział o całej operacji a już tym bardziej nie miał pojęcia o kryptonimie "Beata" Jednocześnie oficer ten chwali się żelazną dyscypliną, jaka panowała w jego wydziale. To tak, jak by wmawiać człowiekowi, który naprawdę nie jest idiotą, że oto w fabryce inwigilacji, prowokacji i szantażu, jakim była peerelowska SB, panowała samowolka funkcjonariuszy. Odpowiedzi przesłuchiwanych esbeków, występujących w roli (o ironio historii!) świadków, przypominają perfekcyjny popis instruktażu i w tej roli.