Prezydent odznaczył byłych opozycjonistów

Prezydent odznaczył byłych opozycjonistów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Byli opozycjoniści, wśród nich działacze "Solidarności", duchowni, ludzie kultury, drukarze i łącznicy, zostali odznaczeni przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z 25. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego.
Uroczystość odbywała się w nocy z 12 na 13 grudnia we Wrocławiu w dawnej hali Pafawagu.

"Pamiętając o tych ciężkich, tragicznych i nierozliczonych do dzisiaj dniach grudnia 1981 roku i lat następnych, pamiętając o milionach Polaków(...) pamiętajmy o tym, że zwyciężyliśmy" - mówił prezydent w czasie uroczystości. Zaznaczył, że lubi ten fakt przypominać, "bo nie chce, żeby nasz naród był narodem, który pamięta jedynie o wspaniałych bohaterskich, lecz przegranych bitwach".

"Ta bitwa trwała długo, były chwile zwątpienia, ale zakończyła się wielkim zwycięstwem. I jeśli dzisiaj obchodzimy 25-lecie tego tragicznego dnia, to pamiętajmy, że był on początkiem wielkiej narodowej wojny, którą Polska wygrała" - zauważył L. Kaczyński.

"O bohaterach tej wojny pamiętamy dzisiaj, będziemy pamiętać jutro, przynajmniej do tego dnia, w którym skończy się moja kadencja jako prezydenta RP" - zapewnił.

Jak mówił L.Kaczyński, wprowadzenie stanu wojennego przekreśliło nadzieje Polaków, "było potężnym ciosem w nadzieję, wiarę milionów Polaków". Było też - jak zauważył - "złamaniem kręgosłupa wspaniałej, pokojowej rewolucji, jaką była +Solidarność+". Zaznaczył jednak, że "S" ten ciężki cios "wytrzymała w ciągu trwającej ponad siedem lat podziemnej walki".

L. Kaczyński zwrócił uwagę, że walka, "pokojowa i mało krwawa", przyniosła Polakom "olbrzymie zwycięstwo" w postaci niepodległej Polski".

"Możemy dzieje tej Polski krytykować, ale było to jednak nasze państwo. Rządzili w tym państwie ludzie +Solidarności+ i ludzie wywodzący się z innego obozu politycznego, ale rządzili dlatego, że wygrali wybory i to jest zasadnicza różnica w stosunku do tego co było w okresie Polski Ludowej" - podkreślił.

Jak mówił L. Kaczyński, wolna Polska "nie zrodziła się tylko i wyłącznie z pozytywnego dla naszego kraju rozwoju sytuacji międzynarodowej. "Zrodziła się z wysiłków wielu, wielu tysięcy Polek i Polaków. I to jest nasz sukces" - podkreślił.

"Możemy powiedzieć, że wolność w sposób pokojowy, ale wywalczyliśmy sobie sami. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby wolność tę wykorzystać jeszcze lepiej niż dotąd" - zaznaczył prezydent. Jak dodał, jest na to szansa, chociaż - mówił - droga, która do tego prowadzi nierzadko jest drogą krętą.

"Ale nawet i drogą krętą można dojść do celu, do celu, którym jest Polska, w której wszyscy wiedzą, co było dobre, co było złe, w której wszyscy wiedzą, że wprawdzie musimy - ponad 38 milionów córek i synów naszego narodu - żyć razem, to musimy też pamiętać, kto się do czego przyczynił" - mówił prezydent.

"Polska, w której ci którzy walczyli, ci którzy wykazali odwagę i determinację, którzy byli gotowi do ofiar, do rezygnacji z czegoś na rzecz wyższych wartości, będą wysoko cenieni" - zaznaczył.

"Polska, która się będzie szybko rozwijać, w której coraz większej ilości ludzi będzie się żyło coraz lepiej, w której bezrobocie będzie życiowym wypadkiem, a nie życiowym losem" - dodał L.Kaczyński. W jego ocenie, to wszystko jest do osiągnięcia, "trzeba jedynie wspólnego wysiłku".

Prezydent zwrócił też uwagę, że na uroczystości do Wrocławia przybyli dawni szefowie regionów NSZZ "S", "wysocy oficerowie cichego frontu" czyli organizatorzy pracy Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ "S", wybitni działacze opozycji sierpniowej.

Jak przyznał, być może popełniono błąd przy przyznawaniu odznaczeń. "Może ktoś, kto dostał krzyż oficerski powinien dostać wyższy, ten kto kawalerski - powinien dostać oficerski. Takie błędy się oczywiście zdarzają, ale będziemy je próbowali naprawiać i będziemy szli tą drogą" - podkreślił prezydent. Jak mówił, drogą, "która przez pierwszych 16 lat historii wolnej, lepszej lub gorszej, ale wolnej Polski została nieco zaniedbana".

Jak ocenił prezydent Kaczyński, to nie on powinienem organizować rocznicowe uroczystości stanu wojennego. "To co dzieje się dziś powinno dziać się w czasach, w których nie przychodziło mi nawet do głowy, że będę kiedy prezydentem RP. Powinny się dziać przed kilkunastu laty" - podkreślił.

Uroczystość wręczenia odznaczeń odbywała się we Wrocławiu w dawnej hali Pafawagu.

Odznaczenia otrzymali m.in.: Aleksander Hall, w latach 1979-89 jeden z liderów Ruchu Młodej Polski, Marianna Popiełuszko - matka ks. Jerzego, zamordowanego w 1984 przez funkcjonariusze IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który od początku 1980 r. był kapelanem robotników Huty Warszawa r. Z powodu złego stanu zdrowia matka ks. Jerzego nie była obecna podczas uroczystości.

Pośmiertnie zostały odznaczone Grażyna Borucka-Kuroń, pierwsza żona Jacka Kuronia oraz Barbara Sadowska, matka Grzegorza Przemyka, śmiertelnie pobitego przez milicję w Warszawie w maju 1983 roku.

Dawną fabrykę wagonów - Pafawag - jako miejsce wręczenia odznaczeń wybrano, ponieważ symbolizuje ona opór Wrocławia przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego.

Hala Pafawagu, w której na co dzień montowane są wagony kolejowe, w nocy z wtorku na środę zamieniona została na aulę z jej jednej strony stanęła scena, na której zgromadzili się odznaczeni. Scena zakończona była czarną ścianą, pośrodku której umieszczono biały napis "Polska", w którym jedynie litera "l" miała czerwoną barwę z kroplą krwi u dołu.

Z boku stały poczty sztandarowe komisji zakładowych "S" wrocławskich zakładów pracy. W całej hali rozmieszczono symbole związane z najnowszą historią naszego kraju: porozstawiano koksowniki, widać było krzyże z kwiatów, w oknach umieszczonych na suficie znajdowały się świeczki.

Wśród 66 odznaczonych przez prezydenta osób we Wrocławiu zabrakło kilkunastu. Nie było aktorki Joanny Szczepkowskiej, czy architekta i polityka Czesława Bieleckiego. Spośród osób, które znalazły się na scenie najgoręcej powitani zostali niezwykle popularny we Wrocławiu duszpasterz młodzieży ksiądz Stanisław Orzechowski oraz Marian Michalczyk, który odebrał odznaczenie w imieniu syna Kazimierza, zastrzelonego przez ZOMO w 1982 r.

Uczestnicy uroczystości podkreślali, że dobrze się stało, iż odznaczono także te osoby, które nie są powszechnie znane, bo w latach stanu wojennego stały w drugim szeregu, ale wykazywały się bohaterstwem. W imieniu uhonorowanych podziękował Marek Muszyński, współtwórca "S" na Dolnym Śląsku.

"Przyszło zwycięstwo, bo ta walka zakończyła się zwycięstwem. I myśleliśmy, że od tego czasu wszystko będzie jasne, co jest czarne, a co białe, co sprawiedliwe, a co nie. Ale dopiero dziś, w 17 roku zwycięstwa obecność pana prezydenta, jego słowa pozwalają nam wierzyć, że czasy sprawiedliwości i jasnego odróżniania dobra od zła nadchodzą. Doczekaliśmy się drodzy przyjaciele. Dziękuję" - powiedział Muszyński.

Pafawag obecnie należący do kanadyjskiego koncernu Bombardier, był jednym z pierwszych centrów oporu w czasie stanu wojennego w stolicy Dolnego Śląska. Po 13 grudnia w Pafawagu, a także w innych wielkich zakładach, Dolmelu (producent generatorów elektrycznych) i Archimedesie (producent narzędzi pneumatycznych i elektrycznych) wybuchły strajki. Fabryka wagonów została spacyfikowana przez ZOMO.

W środę Lech Kaczyński w towarzystwie Piotra Bednarza, jednego z pierwszych liderów dolnośląskiej "S" na ścianie budynku pobliskiego Dolmelu odsłoni tablicę w hołdzie wrocławianom, którzy stawili opór komunistycznej władzy.

pap, ss