Irzyk uprzedził wyrzucenie z Samoobrony

Irzyk uprzedził wyrzucenie z Samoobrony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Działacz myślenickiej Samoobrony Franciszek Irzyk nie czekał aż zostanie wyrzucony z partii, sam zrezygnował z członkostwa. Prokuratura postawiła zarzut namawiania do składania fałszywych zeznań.
O swojej decyzji Irzyk poinformował na piśmie szefa Samoobrony, wicepremiera Andrzeja Leppera. W piśmie tym Irzyk zapewnił, że nie przyznał się do zarzuconych mu czynów, ponieważ "nigdy takiego przestępstwa nie popełnił", a - jak określił - jedynym jego "nierozważnym zachowaniem" było to, że odebrał telefon od Ewy Z.

Ewa Z. jest, podobnie jak Irzyk, związana z myślenicką Samoobroną. W środę telewizja TVN w programie "Uwaga" wyemitowała nagranie ich rozmowy telefonicznej. Irzyk mówił wówczas kobiecie, co ma zeznawać w sprawie Łyżwińskiego, to znaczy że nie powinna mówić nic, co by go obciążało.

Irzyk twierdzi, że w trakcie rozmowy był ze strony Ewy Z. "nękany niecenzuralnymi pytaniami w obecności pasażerki" (prowadził wówczas samochód). "Próbowałem rozmowę zakończyć, jednak nie chciałem być niegrzeczny wobec Ewy Z. i dialog chwilę trwał" - przekonywał. Zapewniał też, że to nie on dzwonił do Z., lecz ona do niego.

Irzyk zarzekał się w liście, że od "prawie trzech miesięcy" nie miał "żadnego kontaktu" z posłem Łyżwińskim. "Jest oczywistą bzdurą imputowanie mi jakichkolwiek prawnych czy bezprawnych działań na rzecz pana Łyżwińskiego. Ja bowiem byłem szczerze i silnie zaangażowany w działalność partii na moim macierzystym terenie" - napisał.

Wcześniej wiceszef klubu Samoobrony Janusz Maksymiuk zapowiadał, że kierownictwo partii na swoim poniedziałkowym spotkaniu prawdopodobnie zdecyduje o wyrzuceniu Irzyka ze swoich szeregów. Dodał, że 
Samoobrona czeka na wyjaśnienie sprawy przez prokuraturę. "Ważne jest to, co ona ustali - czy Irzyk działał z nadgorliwości, z głupoty, czy czyjejś namowy. To trzeba wyjaśnić, bo to też jest istotne" - powiedział.

W sobotę rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania poinformował, że wobec Franciszka Irzyka zastosowano zakaz opuszczania kraju, zatrzymanie paszportu i dozór policyjny, po tym jak postawiono mu zarzut usiłowania poplecznictwa i podżegania do składania fałszywych zeznań. Franciszek I. ma też zakaz kontaktowania się ze świadkiem. Grozi mu kara do 5 lat więzienia.

Sprawa ma związek z tzw. seksaferą, którą ujawniła "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk. Ta była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego twierdziła, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone posłowi Łyżwińskiemu i szefowi partii Andrzejowi Lepperowi. Właśnie w tej sprawie Ewa Z. Miała składać zeznania tak, by nie obciążyły Łyżwińskiego.

pap, em