"Publikacja 'GP' nadużyciem wolności słowa"

"Publikacja 'GP' nadużyciem wolności słowa"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szefowe Rady Etyki Mediów Magdalena Bajer i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krystyna Mokrosińska uważają, że jeśli dziennikarze nie mogą udokumentować informacji, nie powinni ich publikować.
Publikację materiału w "Gazecie Polskiej", według której abp. Stanisław Wielgus miał współpracować ze służbami specjalnymi PRL, prezydium Episkopatu Polski uznało zaś za "jaskrawy przykład dzikiej lustracji" i zaapelowało w specjalnym oświadczeniu o uszanowanie decyzji papieża Benedykta XVI, który okazał zaufanie abp. Stanisławowi Wielgusowi, powierzając mu urząd arcybiskupa metropolity warszawskiego.

"W związku z oskarżeniami wysuwanymi przez polskie media pod adresem Księdza Arcybiskupa Stanisława Wielgusa Prezydium Konferencji Episkopatu Polski zwraca uwagę na publiczne naruszenie przez nie prawa do dobrego imienia konkretnej osoby" - głosi środowe oświadczenie biskupów.

Jego autorzy podkreślają jednocześnie, że zaistniała sytuacja budzi tym większy niepokój, że staje się jaskrawym przykładem "dzikiej lustracji". "Jest ona szczególnie krzywdząca w przypadku duchownego, bowiem sam fakt rozmowy księdza z pracownikami komunistycznych służb bezpieczeństwa nie może świadczyć o niemoralnej współpracy, jako że niejednokrotnie miała ona charakter urzędowy, bądź też musiała być podjęta z racji naukowych czy duszpasterskich za zgodą jego biskupa" - czytamy w oświadczeniu biskupów solidaryzujących się z abp. Wielgusem.

Wyrazy "solidarności i pełnego zaufania" przekazał w środę abp. Wielgusowi metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. "Głęboko poruszony" prasowymi doniesieniami na ten temat, w specjalnym oświadczeniu przekazanym PAP, przybliżył on procedurę mianowania przez papieża biskupów diecezjalnych.

"Przed każdą nominacją jest prowadzony szczegółowy proces kanoniczny, a zebrani biskupi i kardynałowie należący do rzymskiej Kongregacji oceniają kandydaturę na podstawie zgromadzonych dokumentów. Tak było również przy nominacji nowego metropolity warszawskiego abp. Stanisława Wielgusa. Dlatego też - z powodu ostatnich doniesień - przekazuję Mu swoją solidarność i pełne zaufanie" - napisał kard. Dziwisz.

Zdaniem szefowej REM Magdaleny Bajer, publikacja "Gazety Polskiej" "to nadużycie wolności słowa". "Jeżeli dziennikarze nie mogą udokumentować tak ciężkiego zarzutu, to muszą się powstrzymać z publikacją" - powiedziała.

Także szefowa SDP Krystyna Mokrosińska uważa, że "jeżeli nie można udowodnić informacji, nie należy o nich pisać". W opinii Bajer, "sprawa jest zbyt poważna, żeby pisać bez podania źródeł". Zwróciła także uwagę na oznajmujący tryb informacji; "nie napisano, że są pewne przesłanki do podejrzeń, ale, że abp Wielgus współpracował".

W opinii medioznawcy prof. Macieja Mrozowskiego z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, publikacja "Gazety Polskiej" "ma się nijak do dziennikarskich standardów", bo gazeta nie udokumentowała publikowanych oskarżeń.

"O ile prawo prasowe pozwala dziennikarzowi chronić osobowe źródła swych informacji, to jasne jest, że posiadane przez redakcje dokumenty powinny być publikowane - tu zaś mamy taką sytuację, że ktoś coś wie, nie z pierwszej ręki, zaś IPN - organ powołany do badania takich spraw - wyraźnie się od tego dystansuje" - powiedział PAP prof. Mrozowski.

Jak podała "Gazeta Polska", abp Stanisław Wielgus przez ponad 20 lat miał być tajnym współpracownikiem SB. Według "GP", na początku abp Wielgus "miał być prowadzony przez wydział IV bezpieki, zorientowany na walkę z Kościołem. Później kuratelę nad duchownym miał przejąć wywiad". Zdaniem "GP", arcybiskup nie podjął próby odcięcia się od SB - "przeciwnie, cieszył się zaufaniem bezpieki". "O tym, że SB ceniła sobie współpracę z TW Adamem, świadczy fakt, że oficer prowadzący, opisując postawę swojego TW, podkreślał jego oddanie i dyspozycyjność" - donosi "GP".

Doniesieniom "GP" zaprzecza sam abp Wielgus. Broni go też obecny arcybiskup warszawski Józef Glemp, którego abp Wielgus ma zastąpić w styczniu

ab, pap