Wzmocniono ochronę premiera

Wzmocniono ochronę premiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Biuro Ochrony Rządu potwierdziło, że ochrona premiera Jarosława Kaczyńskiego została wzmocniona. Ma to związek z sygnałami o zagrożeniu życia szefa rządu, które pochodzą od Lecha Grobelnego, b. szefa Bezpiecznej Kasy Oszczędności.
"Nie możemy bagatelizować żadnego takiego sygnału. W sprawie tej od początku współpracujemy z innymi służbami m.in. policją" - powiedział rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.

Rzecznik rządu Jan Dziedziczak mówił zaś w rozmowie z PAP, wzmocniona ochrona premiera "to rutynowe działanie BOR". Podkreślił, że "w żadnym wypadku nie była to decyzja premiera".

Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do MSWiA, w związku z tą sprawą wzmocniona została też ochrona prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Informację o wzmocnieniu ochrony premiera zamieściliśmy w czwartek na stronach internetowych tygodnika "Wprost". Powołując się na źródła zbliżone do prokuratury napisaliśmy, że według Grobelnego na premiera wydano wyrok śmierci, którego wykonawcą - jak wynika z zeznań byłego szefa BKO - miałby być gangster o pseudonimie Szczur.

"Problemem jest to, że według śledczych ten bandyta nie żyje. Tymczasem Grobelny utrzymuje, że śmierć była upozorowana"- napisał "Wprost". Choć rewelacje Grobelnego wydają się mało prawdopodobne, służby ochraniające Jarosława Kaczyńskiego podjęły nadzwyczajne środki - m.in. po raz pierwszy od czasu, gdy został premierem, porusza się po Warszawie specjalnie osłanianą kolumną pojazdów na sygnale.

Z informacji PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, wynika, że Grobelny sam poinformował o zagrożeniu BOR mniej więcej tydzień temu. Od tego czasu wprowadzono zmiany w ochronie premiera - zwiększono liczbę funkcjonariuszy, zmieniono sprzęt. "Zmieniła się także ochrona prezydenta, wynika to m.in. z tego, że obaj - prezydent i premier - są do siebie bardzo podobni" - powiedział informator PAP.

To nie pierwszy sygnał tego typu w ostatnich dniach. W sobotę wieczorem stołeczna policja zatrzymała 20-latka, który w mailu do znajomego napisał, że jest w stanie otruć prezydenta Lecha Kaczyńskiego w czasie planowanego na niedzielę ingresu abp. Stanisława Wielgusa. Ostatecznie okazało się, że był to tylko głupi żart. Do sądu grodzkiego ma trafić wniosek o ukaranie chłopaka grzywną.

Grobelny, z zawodu fotograf, fortuny dorobił się pod koniec lat 70., handlując w całej Polsce obrazkami z wizerunkiem Jana Pawła II. W 1989 roku był już właścicielem studiów fotograficznych, sieci kantorów, firmy Dorchem oraz Bezpiecznej Kasy Oszczędności - parabanku oferującego znacznie wyższe oprocentowanie lokat niż PKO. Swoje oszczędności (25 - 26 miliardów starych złotych) powierzyło mu ok. 10 tys. osób. W lipcu 1990 r. na wieść, że właściciel BKO uciekł z kraju z pieniędzmi, ludzie szturmowali kasy, aby wycofać swoje pieniądze.

Klienci BKO odzyskali tylko 15 procent swoich pieniędzy. Grobelny został zatrzymany w Niemczech, w areszcie przesiedział pięć lat. Śledztwo w jego sprawie ostatecznie jednak umorzono.

ab, pap