Łatwa forsa, brudne miliony

Łatwa forsa, brudne miliony

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu Źródło:FreeImages.com
12 mld banknotów, 230 mld dol., kwoty sięgające wysokości rocznych dochodów General Motors brały udział w „praniu brudnych pieniędzy” w końcu lat 80. XX w. w USA. „Brudne” banknoty pochodziły z handlu narkotykami, przechodziły taśmowo przez kasy bankowe i stawały się nie do odróżnienia od tych „czystych”. „Tworzy się nowy rodzaj przestępcy - kasa uzyskana bez paskudzenia rąk kusi” – pisze w 1989 r. "Wprost" w reportażu „Miliardy brudnych dolarów – wielkie pranie”.
Wojna z narkotykami przechodzi obecnie w USA subtelną, choć daleko idącą przemianę. Przeprowadzający zakrojony na szeroką skalę atak amerykańskiej siły do zwalczania narkotyków zaczynają stopniowo odchodzić od koncentrowania się na swych tradycyjnych celach, ta¬kich jak przesyłka, handel i zażywanie narkotyków i skupiają się na nabierającym coraz większego znaczenia czynniku, który napędza cały ten nie¬legalny system: pieniądzach. Amerykańskie władze federalne uważają, że zahamowanie przepływu strumienia pieniędzy, który towarzyszy setkom transakcji określanych jako „pranie", może ugodzić w siatkę handlarzy narkotyków z równym powodzeniem, jak ich aresztowanie czy przechwytywanie narkotyków. „Stary system opierał się na liczeniu ludzi i kilogramów - mówi Albert Latson, oficer Wydziału Zwalczania Narkotyków. - Gdyby jednak dobrać się do pieniędzy, przejęłoby się finalny produkt handlarzy - ich zyski".

Dla zalanej narkotykami Ameryki pieniądze z handlu narkotykami stanowią niewidzialną plagę. „Brudne" dolary przepływają przez obieg narodowych banków niczym zatruty strumień, w którym nielegalny pieniądz zmieszany zostaje z legalnym. Fizyczny związek pomiędzy pieniędzmi i narkotykami jest tak wielki, że - jak wskazują dokonywane losowo testy - niemal każdy banknot pozostający w obiegu w USA nosi mikroskopijne ślady kokainy. Mówimy tu o 12 miliardach banknotów, których wartość określa się na 230 miliardów dolarów.

Na czym polega „pranie pieniędzy", zdobywanych na produkcji i handlu narkotykami? Najlepiej wytłumaczyć to można na przykładzie największej z odkrytych dotychczas operacji tego typu, określanych kryptonimem „La Mina", co w języku hiszpańskim oznacza „kopalnia". Ten nielegalny łańcuch przerwany został w lutym br. wskutek działalności połączonych sił czterech federalnych agencji, funkcjonujących w ramach dochodzenia nazwanego „Operation Polar Cap", która doprowadziła do aresztowania 127 osób. „La Mina" to między kontynentalny system, który w ciągu zaledwie trzech lat przepuścił przez sieć banków amerykańskich i zagranicznych, magazynów jubilerskich, maklerów złota oraz międzynarodowych instytucji transferowych ponad miliard nielegalnych dolarów, które ostatecznie znalazły się bezpiecznie w skarbcach kartelu z Medellin, Kolumbia, dostarczającego według ekspertów, około 80 proc. kokainy spożywanej w USA.

Metaforyczny zwrot „pranie" oznacza proces, w którym pieniądze pochodzące z handlu narkotykami zostają zamienione w coś, czego nie sposób odróżnić od innych legalnych przedmiotów wartościowych. Ci, którzy zajmują się „praniem", przepuszczają nielegalnie uzyskane pieniądze przez mechanizm powodujący, iż „produkt" końcowy wydaje się całkowicie legalny. Pieniądze mogą zostać zamienione na jakiś inny przedmiot wartościowy w rodzaju nieruchomości, obcych walut, złota, biżuterii, a nawet „czystych" pieniędzy, których nie można w żaden sposób łączyć z działalnością przestępczą.

Operacja „La Mina" rozpoczęła się od kolumbijskich kurierów, którzy dostarczali pieniądze najbogatszym właścicielom magazynów jubilerskich na Manhattanie. Obserwowali to z ukrycia agenci federalni. Następnie „pracz" pakował setki tysięcy dolarów w małe kartony owinięte taśmą, opisane jako „biżuteria", po czym telefonował do właściciela sklepu z biżuterią w Los Angeles i za pomocą specjalnego kodu informował o wysłaniu przesyłki („kilogram" oznaczał $ 100.000, zaś „gram" $ 10.000; ilości mniejsze nie wchodziły w rachubę). Opancerzone furgonetki przewoziły rzekomą biżuterię na lotnisko, stamtąd przesyłano towar nocnym samolotem do Los Angeles. W pewnym odosobnionym pokoiku w Los Angeles pieniądze sortowano oraz przeliczano na specjalnie szybkich automatach do liczenia pieniędzy, a następnie przepakowywano przed rozesłaniem do kilku banków. Operacja liczenia i ponownego pakowania jest tak męcząca, iż nierzadko kamery ukryte przez agentów federalnych przekazywały obraz, na którym „pracze" zasypiali ze znużenia nad piętrzącymi się stosami pieniędzy.

Przekazanie pieniędzy do rozmai¬tych banków stanowiło pierwszą fazę „prania". Następnego dnia po złożeniu gotówki wydawano bankom polecenie komputerowego przesłania setek tysięcy dolarów do pośredników handlu złotem oraz banków w Nowym Jorku (druga faza „prania" polegająca na zmianie banków i numerów kont). Część pieniędzy była następnie przekazywana londyńskiemu maklerowi w celu nabycia za nie złota (kolejna faza), aż w końcu fundusze przesyłano telegraficznie na konta narkotycznego kartelu w Panamie i Urugwaju. Operacje tego typu, choć wydają się skomplikowane i kosztowne, są konieczne, je¬żeli weźmie się pod uwagę fakt, że sumy pieniędzy pochodzących z hand¬lu narkotykami sięgają stu miliardów dolarów rocznie, czyli tyle, ile wynoszą dochody ze sprzedaży samochodów największego koncernu amerykańskiego General Motors.

Operacje „prania" pieniędzy stworzyły nowy typ przestępcy. Dolary uzyskiwane bez brudzenia sobie rąk stanowią zachętę, która przyzwoitych w większości obywateli prowadzi w ciemne zaułki bezprawia. „Ludzie, którymi się zajmujemy - mówi Doug Ross, doradca finansowy Wydziału Zwalczania Narkotyków - są często szanowanymi obywatelami, mieszkającymi w eleganckich domach na przedmieściach i obdarzonymi talentem do robienia interesów". Agenci federalni podsłuchali na przykład rozmowy byłego kongresmena ze stanu Georgia, Pata Swindalla. Przedyskutował on projekt operacji „prania", "brudnych" pieniędzy miały sfinansować hipoteczny dług, jakim obciążony był jego dom. Swindall został skazany latem br. za krzywoprzysięstwo. Były dyrektor biura budżetu stanowego w Kalifornii, Richard Silberman, obecnie biznesmen w San Diego, został aresztowany w kwietniu podczas negocjacji w operacji „prania" około 1,1 miliona dolarów.

Instytucjami najczęściej używanymi w operacjach „prania" „brudnych" pieniędzy, pochodzących z handlu narkotykami, są banki. Międzynarodowy system finansowy to skomplikowany, komputerowy labirynt błyskawicznych transferów elektronicznych, który dzięki swojej naturze doskonale nadaje się do wykorzystania w tym procederze. W roku 1988 sieć o nazwie Clearing House Interbank Paymenta Svstem (CHIPS) dokonała 33,9 miliona operacji komputerowego przesłania pieniędzy na łączną sumę 165 trylionów dolarów, co ze względu na ogrom tej sumy stanowi wspaniały parasol ochronny, praktycznie uniemożliwiający kontrolę przez agencje federalne, jaka możliwa jest w wypadku transakcji gotówkowych. Agenci amerykańskich służb specjalnych mają zadanie tym bardziej utrudnione, że gdy tylko odkryją jeden schemat operacji „prania", ich wrogowie mają już opanowany nowy, trudniejszy do wychwycenia system wykorzystywania światowego systemu bankowego.

Walka z „praniem" pieniędzy stała się ostatnio jednym z głównych tematów na scenie międzynarodowej. Pod¬czas szczytu, jaki odbył się kilka tygodni temu w Paryżu, prezydent Bush oraz przywódcy siedmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata uzgodnili plan koordynacji wysiłków zmierzających do powstrzymania strumienia „narkotycznych" dolarów, jakie dostają się do światowego systemu finansowego. Uchwalona ostatnio przez ONZ Konwencja o Zwalczaniu Nielegalnego Handlu Narkotykami i środkami Psychotropowymi, podpisana już przez 67 krajów, wzywa wszystkie państwa, aby uznały „pranie" pieniędzy za przestępstwo i podjęły kroki prawne (na wzór istniejących już w USA), umożliwiające konfiskatę wszystkich dóbr pochodzących z handlu narkotykami. Podjęcie stanowczych kroków wydaje się niezbędne, zwłaszcza w obliczu przewidywanego wzrostu operacji telegraficznego czy komputerowego bezgotówkowego obrotu pieniędzmi, jaki nastąpi po zjednoczeniu Europy w 1992 roku i otwarciu granic - twierdzi szef Wspólnego Rynku także dla przepływu pieniędzy.

Na razie „pracze" obmyślają coraz to nowe techniki usprawniające ich brudny proceder. „Ich pomysłowość nie ma granic - twierdzi szef Wydziału Narkotyków FBI, David Binney, dodając, że samo nadążanie, nie wyprzedzanie, ale nadążanie za tymi pomysłami jest już wystarczająco trudnym zadaniem dla obrońców prawa". Mimo to władze nie mają zamiaru zrezygnować, lecz rzucają się w to nowe zadanie z coraz większym, gdyż umożliwia to im zadanie ciosu handlarzom narkotyków w miejsce, w którym jest to dla nich najbardziej bolesne.

„Wprost”, 29 października 1989, Nr 44 (361)

Pranie brudnych pieniędzy to wprowadzenie w obieg banknotów lub innych majętności, uzyskanych z nielegalnych źródeł. Działalność ta dotyczy najczęściej przestępstw narkotykowych. Narodziła się w USA. W latach 80. i 90. XX w. skala tego procederu była tak duża, że legalne i „wyprane” pieniądze odróżniano z dużym trudne. Wprowadzanie na rynek nielegalnych pieniędzy jest ciężkie do udowodnienia. Organy sprawiedliwości często sięgają po pomoc prawną z zagranicy, ponieważ podejrzani, próbując zmylić drogę przepływu pieniędzy, przepuszczają je przez ustawione firmy lub konta bankowe w egzotycznych krajach. W Polsce przez ostatnie sześć lat przestępcy "ubrudzili" 6,7 mld zł.