Mistrz thrillera medycznego powraca. Tym razem łączy genetykę z patologią

Mistrz thrillera medycznego powraca. Tym razem łączy genetykę z patologią

Zwłoki w kostnicy, zdjęcie ilustracyjne
Zwłoki w kostnicy, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Skyward Kick Productions
Robina Cooka nie trzeba przedstawiać fanom thrillerów medycznych. Amerykański autor jest uznawany za mistrza gatunku, a na swoim koncie ma kilkadziesiąt powieści. Najnowsza „Geneza” to coś dla fascynatów genetyki oraz patologii.

„Kiedy na stół sekcyjny w nowojorskim Inspektoracie Medycyny Sądowej trafia ciało dwudziestoośmioletniej kobiety, Kery Jacobsen, wiele wskazuje na to, że doszło do przedawkowania narkotyków. Podczas sekcji okazuje się, że kobieta była w ciąży. Nikt nie wie, kto był ojcem dziecka. Czyżby jego tożsamość była kluczem do wyjaśnienia zagadki ostatnich chwil jej życia?

Aria Nichols, rezydentka prowadząca sprawę, postanawia wykorzystać kontrowersyjną metodę badawczą opartą na najnowszych osiągnięciach biotechnologii, by dotrzeć do tajemniczego ojca. Ktoś jednak robi wszystko, by zagadka śmierci Kery nigdy nie została wyjaśniona. Każdy, kto zbliży się do prawdy, może stać się kolejnym celem zabójcy” – tyle na temat fabuły książki wydanej przez Rebis. Po Robinie Cooku należy wiele się spodziewać. Sprawdziłam, czy mistrz thrillera medycznego również i tym razem spełnił oczekiwania czytelników.

Intrygująca postać

Cook na kartach „Genezy” łączy wątki morderstw z życiem prywatnym bohaterów. Tym samym daje wgląd w ich motywacje, uczucia oraz problemy dnia codziennego, które nie pozostają bez wpływu na następujące po sobie wydarzenia. Najdokładniej kreśli przy tym sylwetkę Laurie Montgomery, znaną czytelnikom poprzednich książek Amerykanina. Najbardziej intrygującą postacią staje się jednak Aria Nichols, która swoim irytującym charakterem i sposobem bycia nie pozostawia odbiorców obojętnymi. Cook na tyle dokładnie wykreował jej postać, że czytelnik albo pokocha bohaterkę, albo ją znienawidzi.

Cook nie przez przypadek jest nazywany mistrzem thrillera medycznego. Autor z wykształcenia jest lekarzem, dzięki czemu tematyka i terminologia zawarta w książkach nie jest mu obca. Wprawdzie czytelnika nieobeznanego z takimi kwestiami może razić używanie skomplikowanego nazewnictwa, to pisarz w wielu przypadkach objaśnia konkretne zjawiska, przekładając je ustami bohaterów na język codzienny. Część dialogów z kolei wydaje się nienaturalna i trudna do wyobrażenia w rzeczywistości, co może jednak wiązać się z problemami z dokładnym przetłumaczeniem angielskiego na polski.

Autentyczności powieści nadaje wprowadzanie historycznych wątków, takich jak liczne nawiązania do „Zabójcy ze Złotego Stanu”, któremu przez kilkadziesiąt lat udało się unikać odpowiedzialności za 13 morderstw i ponad 50 gwałtów. Cook stopniuje też napięcie, chociaż miejscami fabuła wydaje się być niepotrzebnie przeciągana. Czytelnik jest jednak w stanie szybko zapomnieć o takich mankamentach, ponieważ autor w pewnym momencie wprowadza kolejną intrygującą i tajemniczą postać, która odgrywa główną rolę w wydarzeniach opisywanych na kartach „Genezy”. Napięcie rośni aż do ostatnich scen, a przewrotne zakończenie jest najlepszym dowodem na to, że 80-letni Cook wciąż pozostaje w wysokiej formie twórczej.

Czytaj też:
Wycinał piersi i sromy martwych kobiet. Tak działał słynny nekrofil z Poznania
Czytaj też:
Tajemnicze morderstwo i śledztwo w czasie pandemii. „Kara musi być adekwatna do winy”

Źródło: WPROST.pl