Paktofonika wraca do Spodka. „Monetyzowanie nostalgii? Nie, to coś więcej”

Paktofonika wraca do Spodka. „Monetyzowanie nostalgii? Nie, to coś więcej”

2001 rok, Opole. Na zdjęciu Sebastian „Rahim” Salbert i Wojciech „Fokus” Alszer
2001 rok, Opole. Na zdjęciu Sebastian „Rahim” Salbert i Wojciech „Fokus” AlszerŹródło:PAP
W jednej z najbardziej rozpoznawalnych hal widowiskowych w Polsce w grudniu pojawią się tysiące osób, dla których wyjazd do stolicy Śląska na pożegnalny koncert zespołu, był 20 lat temu równie możliwy, jak wyprawa na Księżyc. To ówczesne nastolatki, które Paktofoniki słuchały w tajemnicy przed rodzicami i to ze spiraconych pokątnie kaset, bo tylko na to wystarczały noszone w kieszeniach zaskórniaki.

W 2000 roku polski hip-hop nie był już wyłącznie domeną podziemia. Rap wyszedł poza wielkomiejskie blokowiska i rósł w siłę, stając się alternatywą dla tandetnego popu i ambitnego rocka. Nastolatki w całym kraju wsłuchiwały się w mocne i szczere teksty Molesty, Warszafskiego Deszczu i Kalibra 44.

Na straganach królowały pirackie płyty i podróbki ciuchów zachodnich marek streetwearowych. Wszędzie można było dostać szerokie spodnie, oversizowe bluzy z kapturami i czapki z daszkiem. Coraz bardziej popularne robiły się też deskorolki i rolki, które doskonale wpisały się w kanon budzącej się do życia ulicznej subkultury. Nie było już wątpliwości, że hip-hop jest nie tylko chwilową modą.

W tym właśnie roku, na chwilę przed wejściem w XXI wiek, na rynku pojawiła się płyta, która dla wielu fanów gatunku pozostaje niedoścignioną. Nawet najwięksi jej krytycy muszą przyznać, że to jeden z najważniejszych polskich albumów ostatnich 30 lat. Nie da się zaprzeczyć ogromnej roli, jaką „Kinematografia” Paktofoniki odegrała w rozwoju rapu nad Wisłą. Po 22 latach od premiery fani wciąż, bez zająknięcia, potrafią wyrecytować zwrotki „Chwil ulotnych”, „Jestem Bogiem” czy „Ja to Ja”. Nic więc dziwnego, że Kosmiczny Koncert w katowickim spodku wyprzedał się na pniu.

Źródło: WPROST.pl