Bękarty wojny

Dodano:   /  Zmieniono: 
II wojna światowa to historia starożytna, przestańmy więc ją traktować z zadęciem - taki właśnie przekaz serwuje nam w swoim najnowszym filmie Quentin Tarantino.
„Bękarty wojny" przełamują sakrum dotyczące Holocaustu i największej w dziejach wojny. Żydzi to bezwzględni mściciele przypominający raczej współczesną armię Izraela niż bezbronne ofiary. Z drugiej strony wśród niemieckich morderców i psychopatów zdarzają się także postacie o cechach ludzkich, czasem nawet czynnie współpracujące z aliantami. U Tarantino jedna strona konfliktu jest niemalże warta drugiej. Nic dziwnego, że w Niemczech „Bękarty" sprzedały się bardzo dobrze i zostały uznane - na wyrost, bo to przecież komedia - za oczyszczające katharsis. Na podobne porównania nie poważył się jeszcze żaden reżyser, choć pewne kroki w tym kierunku poczyniono w takich filmach jak „Szeregowiec Ryan” czy „Kompania Braci”. Tarantino przyznał sobie prawo do bardzo swobodnego podejścia do prawdy historycznej. Wojna to dla niego tło służące opowiedzeniu pewnej historii, dodajmy tło traktowane równie swobodnie jak dzieje Dzikiego Zachodu.

Wbrew pozorom (i reklamowym plakatom) „Bękarty wojny" nie opierają się na strzelaninie i jatce, ale na doskonale napisanych dialogach i aktorach. Godna uwagi jest szczególnie kreacja Austriaka Christopha Waltza, który wcielił się w postać esesmana o stylu bycia zbliżonym do Herkulesa Poirot. Tarantino jawnie szydzi też z XX-wiecznych filmów wojennych. Demoniczny oficer Gestapo stacza przydługi słowny pojedynek z „superinteligentnym" agentem brytyjskich służb specjalnych, a Goebbels kręci film propagandowy, w którym pojedynczy Niemiec w widowiskowy sposób zabija dziesiątki amerykańskich żołnierzy. Ta absurdalna scena wyśmiewa tak naprawdę filmy z gatunku „Parszywa Dwunastka”, czy „Czterej Pancerni”, gdzie rolę ofiar pełnili żołnierze niemieccy.


Bękarty Wojny (Inglorious Basterds), 2009; Reż. Quentin Tarantino