"This Must Be the Place": Sean Penn zachwyca

"This Must Be the Place": Sean Penn zachwyca

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sean Penn w filmie Paolo Sorrentino „This Must Be the Place” wcielił się w rockmana, który szuka swojej tożsamości. Swoją rolę Penn zagrał rewelacyjnie, co stawia go w gronie faworytów do otrzymania Złotej Palmy na 64. festiwalu filmowym w Cannes.
Cheyenne – to imię upadłego gwiazdora. Umalowany i ubrany na czarno, z burzą rozczochranych włosów, chodzi znużony po swojej willi w Dublinie. Wygląda jakby nie spał od wielu tygodni i zażył fiolkę środków uspokajających. Nie jest typowym rockmanem - wręcz przeciwnie, jest ślamazarny i infantylny. Nie ma dzieci. Jego żona (Frances McDormand) pracuje w straży pożarnej. Cheyenne przestał śpiewać dwadzieścia lat temu. Do tego stanu doprowadziła go własna muzyka, która miała tragiczny w skutkach wpływ na słuchających jej nastolatków.

Piosenkarza do wyjścia ze stanu apatii zmusza wiadomość o śmierci ojca, z którym nie widział się i nie rozmawiał od trzydziestu lat. Ojciec mieszkał w Nowym Jorku, był praktykującym Żydem, a całe swoje życie poświęcił na tropieniu nazisty, który go upokorzył w obozie koncentracyjnym. Moralnym obowiązkiem rockmana staje się więc dokończenie dzieła ojca i odnalezienie zbrodniarza.

Reżyser Paolo Sorrentino, zdobywca Nagrody Jury za „Boskiego" w 2008 roku, nie skupia się jednak na Holocauście i rozliczaniu z przeszłością. To tylko pretekst, by główny bohater mógł wybrać się w osobistą podróż po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu samego siebie. Dzięki swojej podróży Cheyenne będzie mógł spojrzeć na własne życie z dystansu. Rozmawiając z napotykanymi po drodze osobami uświadomi sobie, że tak naprawdę nigdy nie przestał być dzieckiem.