Polska pożegnała Andrzeja Łapickiego

Polska pożegnała Andrzeja Łapickiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
W pogrzebie uczestniczyli przedstawiciele świata kultury (fot. PAP/Rafał Guz)
Wybitny aktor filmowy i teatralny Andrzej Łapicki spoczął w piątek na warszawskich Starych Powązkach. Zmarłego pożegnała rodzina, przedstawiciele najwyższych władz, środowisk kulturalnych oraz tłumy warszawiaków, wielbicieli jego talentu.

Uroczystości rozpoczęła msza w kościele św. Karola Boromeusza. Wokół urny wartę honorową zaciągnęły poczty sztandarowe.

"Był aktorem z chłodnym dystansem"

Odprawiający liturgię ks. Adam Boniecki mówił w homilii, że przemija pokolenie aktorów kształtujących naszą kulturę. O Łapickim powiedział, że "był aktorem z chłodnym dystansem". - Mówił, że teatr to też sam aktor. Uważał, że po aktorze pozostaje ulotność, świadectwo tych, którzy go oglądali - mówił kapłan, nawiązując do postawy zmarłego artysty. Wspomniał też, że aktor był posłem na Sejm w latach 1989-1991, wybitnym nauczycielem akademickim i rektorem stołecznej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.

Minister kultury Bogdan Zdrojewski podkreślił, że Łapicki uprawiał swój zawód przez ponad 60 lat. - Powściągliwość, stosowność, adekwatność w jednej osobie. Żegnamy legendarnego Andrzeja Łapickiego, który te cechy uosabiał. Od samego początku (...) był aktorem niezwykle nowoczesnym, współczesnym, klasy światowej. Dziś żegnamy go z przekonaniem, że postaci o tej charakterystyce na pewno nie będzie - mówił Zdrojewski.

Po mszy urna z prochami aktora spoczęła w grobie rodzinnym. W ostatniej drodze towarzyszyli mu bliscy, przedstawiciele świata kultury, wśród nich Krystyna Janda, Maja Komorowska, Daniel Olbrychski i Artur Żmijewski oraz tłumy warszawiaków. Zmarłego pożegnała orkiestra Wojska Polskiego, kompania reprezentacyjna oddała trzykrotną salwę honorową, a jazzowa orkiestra dęta zagrała standard "When the saints go marching in" z repertuaru Louisa Armstronga.

Odchodzi on wraz z pokoleniem kolumbów

Prezes Związku Artystów Scen Polskich Olgierd Łukaszewicz mówiąc o Łapickim podkreślił, że odchodzi on wraz z pokoleniem kolumbów, inteligentów, powstańców warszawskich, z pokoleniem, które odbudowywało Warszawę ze zgliszczy wojennych. - Odchodzi aktor, widzimy dziś coraz wyraźniej, wraz z pokoleniem artystów, którzy zaufali słowu. Dla niego teatr był domem literatury, a sceniczny bohater figurą wyobraźni - mówił Łukaszewicz.

Był chłopcem do śmierci

Jak stwierdził dyrektor artystyczny Teatru Narodowego Jan Englert, Łapicki był "chłopcem do śmierci". - Chłopcem świetnie wychowanym, chłopcem, któremu wpojono ideały i który był rozczarowany tym, że ideały, którym poświęcił swoje życie i dla których się realizował, niekoniecznie się sprawdzają. (...) Zawsze był krok przed nami, zawsze był o ten jeden krok lepszy, chcieliśmy być tacy jak on. Uczył w szkole nie tylko zawodu, uczył formy i stylu. Czegoś, co w ostatnich latach pozornie odchodzi w zapomnienie, a za czym w gruncie rzeczy tęsknimy - dodał Englert.

Przypomniał, że 5 września Łapicki miał rozpocząć próby w jego teatrze do przedstawienia pt. "Fredraszek". "Kochał Fredrę. Z myślą o nim szykowaliśmy przedstawienie. Miał zagrać hrabiego Aleksandra Fredrę, a tak naprawdę miał grać siebie. Miał być sobą mówiącym tekstem Aleksandra Fredry. Dzwonił do mnie w ostatnich miesiącach często, pytając, jak się posuwają prace. Nie będę ukrywał, że przemawiam m.in. dlatego, że zobowiązał mnie do tego. W jednej z ostatnich rozmów powiedział mi, że muszę przemówić na jego pogrzebie. Więc przemawiam" - powiedział Englert.

- Chcę powiedzieć tekst, który miał mówić Andrzej w przedstawieniu "Fredraszek". Tekst Hrabiego Fredry. Brzmiał tak: +Pod koniec życia po co grzebiesz w swojej przeszłości. Co tam znajdziesz? Na prawej drodze - ciernie, obok nadziei - zwątpienie, obok szczęścia - troski. Teraz noc. O zachodzie słońca kwiaty najwonniejsze, cienie wydłużają się, zarysy świata nikną powoli. Nie strach umrzeć, strach umierać.+ Andrzej umarł we śnie. Mam nadzieję, że mu się pięknie śniło - mówił Englert.

"Była piękna pogoda, był Armstrong i przemawiał Jan Englert "

Córka zmarłego Zuzanna Łapicka-Olbrychska podkreśliła w rozmowie z dziennikarzami, że udało się spełnić trzy życzenia jej ojca odnośnie ostatniej drogi. - Była piękna pogoda, był Armstrong i przemawiał Jan Englert - mówiła po pogrzebie Łapicka-Olbrychska.

Andrzej Łapicki był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów, miał w swoim dorobku ponad 100 ról teatralnych i kilkadziesiąt telewizyjnych i filmowych. Zmarł 21 lipca w swoim domu w Warszawie. Miał prawie 88 lat.

Łapicki urodził się 11 listopada 1924 r. w Rydze. Podczas okupacji rozpoczął studia w tajnym Polskim Instytucie Sztuki Teatralnej. Dyplom uzyskał już po wojnie. Na scenie zadebiutował w 1945 r. w krakowskim teatrze im. Juliusza Słowackiego. Wielkie filmowe kreacje Łapickiego to m.in. rola w "Jak daleko stąd, jak blisko" (1971) Tadeusza Konwickiego oraz w "Piłacie i innych" (1972) Andrzeja Wajdy. Aktor współpracował z tymi reżyserami nie po raz pierwszy - z Konwickim spotkał się już w 1968 r. przy "Salcie", a w 1969 r. zagrał we "Wszystko na sprzedaż" Wajdy. W 1999 r. wykreował postać księdza w "Panu Tadeuszu" Wajdy.

Łapicki dwukrotnie był rektorem stołecznej PWST (1981-1987, 1993-1996); przez wiele lat pełnił funkcję prezesa Związku Artystów Scen Polskich (1989 - 1996), a w latach 1989-1991 był też posłem na Sejm z ramienia "Solidarności".

ja, em, PAP

Galeria:
Pogrzeb Andrzeja Łapickiego