Kino emocji

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Borat" jest komedią śmieszną, choć nie wybitną. Ale przypomina, że kino może być sztuką, która na gorąco komentuje współczesny świat.
Od dłuższego czasu przemysłem filmowym rządzą obrazy, których strona emocjonalna pozostawia wiele do życzenia. Dziś najpopularniejszym sposobem poruszania emocji jest gigantyzm - tak jak działo się to we "Władcy pierścieni", gdzie dech w piersiach zapierał rozmach, z jakim zekranizowano tolkienowską trylogię. Wystarczy sobie przypomnieć inne filmy, które święciły triumfy w kinach na początku XXI wieku jak "Chicago", "Piękny umysł", "Pianista", czy "Gladiator" - każdy z nich to wprawdzie rewelacyjnie nakręcone widowisko kinowe, ale nie miały one nic wspólnego z prawdziwymi emocjami. Pokazywały sztuczny, wymyślony lub wskrzeszony świat, natomiast nie próbowały nawet zbliżyć się do autentycznego życia, nie było w nich ani jednej klatki, która by nawiązywała do życia ludzi na początku XXI wieku.

Wszystko przez polityczną poprawność. Obowiązująca od lat 90. zasada każąca zastanowić się trzy razy, zanim coś się powie, bardzo zubożyła nasz współczesny język oraz  kompletnie wyprała go z emocji. To bardzo mocno odbiło się na kinie - przestały właściwie powstawać w nim filmy, które na gorąco komentowałyby rzeczywistość. Oczywiście, reguła politycznej poprawności ma mnóstwo zalet i bez jej zastosowania nie można by mówić o tolerancji jako jednej z największych zalet świata zachodniego. Ale we wszystkim trzeba znać umiar - także w jej stosowaniu.

"Borat" to komedia aktualna tu i teraz. Dziś się z niej śmiejemy, ale ten film jest jak gazeta - nikt nie czyta numerów archiwalnych, bo sprawy poszły dużo dalej i nie ma to sensu. Tak samo będzie z filmem Larry'ego Charlesa. Ale nie zmienia to faktu, że "Borat" jest filmem ważnym - właśnie przez fakt odejścia od reguły politycznej poprawności. Być może okaże się on przełomem, który sprawi, że w kinie będzie pojawiać się coraz więcej dzieł na gorąco komentujących współczesny świat.