Rozmowa z Nelly-Rokitą

Rozmowa z Nelly-Rokitą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nelly Rokita (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Rozmowa z Nelly Rokitą, posłanką Prawa i Sprawiedliwości.

„WPROST": Jak się mają sprawy związane z „incydentem monachijskim"?

NELLI ROKITA: Sprawa z Monachium się komplikuje jak to wszystko w życiu. A wszystko przez nieporozumienie i splot niefortunnych okoliczności.

Jakich okoliczności?

Ktoś miał zły nastrój i ten nastrój się rozprzestrzeniał. To było jak kula śniegowa. Na końcu spotkaliśmy się z policjantami na posterunku, którzy też mieli zły dzień. Mój mąż dostał właśnie list w sprawie, którą ja poruszyłam na posterunku w Monachium.

Zapewne chodzi o słynnego „Arschlocha", którym to epitetem policjant uraczył Jana Rokitę…

Tak. Sprawa ta została umorzona. Policjant Schmidt – o ile dobrze pamiętam nazwisko – miał zły dzień. Powiedział, że nie chodziło mu o dziurę w odbycie, tylko o „Arschtag", czyli gów… dzień.

To w końcu „Arschloch" czy „Arschtag?

Ja wyraźnie słyszałam „Arschloch". Nie tylko słyszałam, ale byłam świadkiem, jak przez cały czas pokrzykiwano na mojego męża…

Zaskoczyło panią to umorzenie?

Nie zaskoczyło. Wiadomo, że każdy broni swojego.

Jakie jest uzasadnienie?

Ten policjant miał zły nastrój. A powinien być wyrozumiały i cierpliwy. Stewardesa na pokładzie samolotu też miała zły nastrój.

Niemieckie media twierdziły, że to raczej państwo mieli zły nastrój…

Byliśmy w świetnych humorach. Wracaliśmy z krótkiej wycieczki do Wenecji. Kupiliśmy tam wspaniałe kapelusze Borsalino... Może stewardesa miała do nas żal, że zlekceważyliśmy jej zły nastrój. Ona w ogóle nie miała poczucia humoru.


Ludzie WPROST
Źródło: Wprost Light