Smartfon zamiast... wykrywacza min?

Smartfon zamiast... wykrywacza min?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Już wkrótce każdy posiadacz smartfona będzie mógł się stać saperem-amatorem (fot. Wikipedia/Michael Oryl) 
Wystarczy smartfon, aby cywil mógł wykryć i zidentyfikować w ziemi materiały wybuchowe, np. miny czy niewybuchy. Wszystko to dzięki specjalnej aplikacji SAPER, opracowanej przez studentów z Wydziału Cybernetyki Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie.

Aplikacja zwyciężyła w polskim finale konkursu Imagine Cup dla  studentów - innowatorów w najbardziej prestiżowej kategorii -  Projektowanie Oprogramowania. W skład zwycięskiego zespołu wchodzą studenci-podchorążowie: Weronika Ślusarska, Marcin Kukiełka, Jakub Kędzior oraz Adam Pabiś, a ich mentorem jest mjr dr inż. Mariusz Chmielewski. W lipcu ARMED (ARMy Engineers and Developers) będzie reprezentować Polskę w światowych finałach konkursu Imagine Cup w  australijskim Sydney.

- Aplikacja zmienia telefon w inteligentny wykrywacz metali, w  szczególności urządzenie, które identyfikuje materiały wybuchowe -  wyjaśnił Mariusz Chmielewski. SAPER na razie może rozpoznać 40 różnych rodzajów materiałów wybuchowych: m.in. miny przeciwpancerne, pociski moździerzowe czy bomby kasetowe. Członkowie zespołu ARMED zaznaczają, że co 20 minut na świecie z powodu min czy  niewybuchów ginie jedna osoba. W związku z tym przygotowana przez nich aplikacja mogłaby z telefonu komórkowego uczynić urządzenie ratujące życie. Zespół z WAT zamierza w ciągu miesiąca udostępnić swoją aplikację -  początkowo będą mogli z niej korzystać tylko użytkownicy systemu Windows Phone, ale studenci planują też dostosowanie algorytmu do innych systemów operacyjnych na smartfonach.

"Saper" w smartfonie

Program SAPER do wykrywania niewybuchów wykorzystuje magnetometr -  sensor, który mierzy pasywne zaburzenia pola magnetycznego. Chmielewski wyjaśnia, że taki czujnik wbudowywany jest do nowych smartfonów, gdzie służy jako elektroniczny kompas. - Jeśli taki magnetometr położy się obok ferromagnetyków, to przestaje wskazywać północ, a wskazuje te obiekty -  wyjaśnia Chmielewski. To niekorzystne zazwyczaj dla użytkownika zjawisko zespół ARMED postanowił wykorzystać do zupełnie innego celu. Okazało się magnetometr ze smartfonu wystarczy, żeby z odległości 30 cm wykryć zaburzenia pola magnetycznego, wywołane przez ładunek wybuchowy i  z dużym prawdopodobieństwem rozpoznać, jaki to rodzaj ładunku.

Po wykryciu - alarm na Facebooku

Jak używać aplikacji? Użytkownik włącza ją i pozwala się przez chwilę skalibrować w danym otoczeniu. Następnie przesuwa komórkę nad podejrzanym miejscem tak, żeby jego ruchy rysowały siatkę nie większą niż 30 na 30cm. Posłużyć się tu można prostym wysięgnikiem, zaprojektowanym przez ARMED, ale pomocny będzie nawet kijek, na końcu którego przymocowana będzie komórka. Aplikacja łączy się z serwerem i  porównuje charakterystykę zaburzeń elektromagnetycznych z danymi z bazy i  po kilku sekundach prezentuje odpowiedź, czy istnieje zagrożenie i z  jak dużym prawdopodobieństwem jest to materiał danego typu. - Nie  zastępujemy wykrywaczy min, ale wspomagamy w przypadku jego braku -  zaznacza Chmielewski. Jeśli zagrożenie zostanie wykryte, telefon wyśle informację o  zagrożeniu do serwisów społecznościowych, a także prześle powiadomienie do systemu dowodzenia, który jest odpowiedzialny za rozbrajanie materiałów wybuchowych. Na razie miny i niewybuchy można wykrywać tylko z odległości 30 cm, ale zespół zapowiada, że na WAT powstaje już zewnętrzny bezprzewodowy magnetometr, dzięki któremu zasięg aplikacji będzie można zwiększyć nawet do 1 metra.

PAP, arb