We wtorek 8 czerwca media obiegła informacja, że Michał Dworczyk, szef KPRM, padł ofiarą hakerów. Sprawa od początku była zagmatwana, ponieważ informacja o ataku ukazała się na profilu jego żony. Jednocześnie w serwisie Telegram zaczęły się pojawiać rzekome tajne dokumenty, które mieli uzyskać hakerzy. Dworczyk po jakimś czasie opisał:
„W związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na moją skrzynkę email i skrzynkę mojej żony, a także na nasze konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe”.
Włamanie do skrzynki Michała Dworczyka. Nexta komentuje
Jak podkreślał Michał Dworczyk, w skrzynce mailowej, do której dostali się hakerzy, nie było żadnych informacji, które miały „charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny”.
Na kanale Nexta (prowadzi go Sciapan Puciła, a kanał tworzył aresztowany w maju Raman Pratasiewicz) opublikowano wpis, w którym stwierdzono, że atak hakerski na Dworczyka to po prostu kolejna akcja służb z Rosji. Bloger wskazał na to, że udostępniane pliki, które miały należeć do Dworczyka, były wielokrotnie modyfikowane, a w metadanych znaleziono znaki z rosyjskiego alfabetu.
We wpisie na kanale Nexta czytamy, że cała akcja może być wymierzona w Polskę, która inicjowała sankcje wobec Białorusi, oraz wspierała opozycjonistów wschodniego sąsiada.
Czytaj też:
Płk Maciej Matysiak: Atak na ministra Dworczyka to perfekcyjna operacja dezinformacyjna