Rozmowy mogą trwać miesiącami. Możliwe koalicje i podział sił politycznych w Niemczech

Rozmowy mogą trwać miesiącami. Możliwe koalicje i podział sił politycznych w Niemczech

Armin Laschet (CDU) i Olaf Scholz (SPD), główni kandydaci na nowego kanclerza Niemiec
Armin Laschet (CDU) i Olaf Scholz (SPD), główni kandydaci na nowego kanclerza Niemiec Źródło:Newspix.pl / Zuma
Wczorajsze niemieckie wybory do Bundestagu otwierają czas trudnych rozmów koalicyjnych. Przy tak wyrównanym wyniku największych partii prawdopodobnie nie dojdzie do kontynuacji Wielkiej Koalicji CDU/CSU i SPD, a rząd po raz pierwszy może tworzyć trzech koalicjantów.

Zgodnie z oficjalnymi cząstkowymi wynikami wyborów opublikowanymi przez Federalną Komisję Wyborczą, w niemieckich wyborach zwyciężyło SPD (socjaldemokraci) z poparcie 25,7 proc. wyborców, co przekłada godnie ze wstępnymi szacunkami przekłada się na ok. 206 miejsc w Bundestagu.

Słabszy wynik osiągnęła koalicja CDU/CSU (chadecy), na którą głos oddało 24,1 proc. głosujących, co oznacza 196 zdobytych miejsc. Trzeci wynik przypadł Zielonym, którzy zdobyli 14,8 proc. poparcia, co oznacza 118 miejsc. Liberałowie z FDP mogli liczyć na 11,5 proc. głosów wyborców, czyli zgodnie ze wstępnymi szacunkami na 92 miejsca w Bundestagu.

Do parlamentu dostali się również prawicowi populiści z AfD z poparciem wynoszącym 10,3 proc. głosów, co daje im 83 miejsca w Bundestagu, a na progu wyborczym plasuje się skrajnie lewicowa Die Linke z wynikiem 4,9 proc. i 39 miejscami. Jednak obie te partie, ze względu na mniejszą reprezentację i skrajne poglądy nie są brane pod uwagę w najbardziej prawdopodobnych rozważaniach dotyczących nowej koalicji wyborczej.

Wybory do Bundestagu. Która koalicja będzie rządzić Niemcami?

Po opublikowaniu wyborów rozpoczęły się gorące rozmowy koalicyjne. Komentatorzy przewidują, że negocjacje mogą trwać tygodnie, a nawet miesiące. Do tego czasu kanclerzem pozostaje Angela Merkel. W 2013 roku trwały prawie trzy miesiące, od września do grudnia, a po wyborach w 2017 blisko pół roku – od września 2017 do marca 2018 roku.

Obecnie Niemcami rządzi tzw. Wielka Koalicja CDU/CSU i SPD. W przypadku ponownego porozumienia się największych partii udział trzeciego koalicjanta nie byłby potrzebny, bo koalicja miałaby łącznie 402 miejsca w około 735-osobowym Bundestagu (ta liczba jest płynna, zależna od ostatecznego wyniku wyborów). To jedyna matematycznie możliwa koalicja rządząca złożona wyłącznie z dwóch ugrupowań.

Jednak komentatorzy uważają, że takie porozumienie jest mało prawdopodobne ze względu na relacje między partiami. Przede wszystkim przy tak zbliżonym wyniku wyborczym problemem może być porozumienie się już w podstawowej kwestii, czyli zdecydowanie kto miałby zostać nowym kanclerzem: kandydat SPD Olaf Scholz, czy kandydat CDU/CSU Armin Laschet. Również inne stanowiska byłyby bardzo trudne do rozdysponowania.

Koalicja świateł drogowych czy koalicja jamajska?

Dlatego paradoksalnie o koalicji mogą zdecydować mniejsze partie, które przy ewentualnym porozumieniu będą miały łącznie mniej więcej tyle samo miejsc w parlamencie, co dwie największe partie. Zieloni twierdzą, że bliżej im do SPD. Z kolei liberałowie bardziej skłaniają się do koalicji z chadekami, chociaż najpierw chcą o tym rozmawiać z Zielonymi. Pojawienie się trzech ugrupowań w rządzącej koalicji byłoby dla Niemiec historyczne – nigdy wcześniej władzy nie sprawował taki partyjny triumwirat

I tak jedną z prawdopodobnych koalicji jest tzw. koalicja sygnalizacji świetlnej, czy też koalicji świateł drogowych (od partyjnych kolorów). To koalicja, w której skład mogłyby wchodzić SPD (czerwony), które wygrywając wybory, wydaje się naturalnym kandydatem do desygnowania kanclerza, FDP (żółty) i Zieloni. Taka koalicja zgodnie ze wstępnymi wynikami dawałaby 416 miejsc w Bundestagu.

Inną prawdopodobną koalicją jest koalicja jamajska (nazwana od kolorów flagi), którą mogą stworzyć CDU/CSU (czarny), FDP (żółty) i Zieloni. Taka koalicja zgodnie ze wstępnymi wynikami miałaby 396 miejsc w parlamencie.

Inną możliwością są jeszcze modyfikacje wielkiej koalicji nazywane koalicją kenijską, czyli CDU/CSU (czarny), SPD (czerwony) i Zieloni lub nazywana koalicją niemiecką koalicja CDU/CSU (czarny), SPD (czerwony) i FDP (żółty) Jednak takie koalicje są mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że przy ewentualnym porozumieniu SPD i CDU/CSU nie byłby potrzebny trzeci koalicjant.

Którakolwiek z wyżej wymienionych koalicji doszłaby do władzy, to jej rządy nie będą rewolucja w porównaniu do obecnej polityki Niemiec, a raczej będą kontynuacją lub ewolucyjną korektą rządów Angeli Merkel.

Żeby do władzy doszły ugrupowania dążące do znacznej zmiany rządów, czyli AfD lub Die Linke, koalicja musiałaby się składać przynajmniej z czterech podmiotów, co praktycznie jest niemożliwe.

Czytaj też:
Polscy internauci komentują wyniki wyborów w Niemczech. Nie brakuje żartów

Źródło: WPROST.pl