Na początku listopada posłanka KO Barbara Nowacka zaczęła nagłaśniać mediach społecznościowych nagranie, na którym Ryszard Terlecki obraża kobietę w centrum handlowym. – Jest pani kretynką – odpowiadał kobiecie, która skrytykowała w jego obecności politykę rządu. – Chciałabym tylko powiedzieć, że to, co się dzieje w kraju, to, co robicie kobietom, to jest po prostu karygodne – mówiła.
Terlecki nazwał kobietę „kretynką”. Jak się tłumaczył?
7 listopada Terlecki tłumaczył się przed kamerami z opisanego wyżej incydentu. – Nagle podeszły do mnie dwie kobiety, jedna zaczęła nagrywać zdarzenie telefonem, a druga wykrzykiwała, że prześladuję kobiety (m.in. „to, co robicie kobietom, jest karygodne”). Był to oczywisty przejaw agresji i chamstwa, który wywołał zdumienie przypadkowych świadków – mówił.
– Powiedziałem tej pani, że jest kretynką, określając w ten sposób jej poziom umysłowy. Uważam, że to określenie było niezwykle delikatne wobec zachowania, z jakim się spotkałem. Niestety, takie zachowanie jest charakterystyczne dla środowisk przedkładających awanturę ponad jakiekolwiek argumenty. Trzeba jednak na to reagować. Ja zrobiłem to bardzo grzecznie – zapewniał.
Obraźliwe słowa Terleckiego. Wersja pani Joanny
Z panią Joanną skontaktował się TVN24. Kobieta miała szansę przedstawić swoją wersję wydarzeń. – Bałam się, że może będę oskarżona o to, że na niego napadłam, że byłam na przykład dla niego chamska czy bardzo krzyczałam, więc chciałam się w ten sposób zabezpieczyć – mówiła, tłumacząc się z nagrywania całej sytuacji. – Nie spodziewałam się, że w ten sposób się odezwie – przyznała.
Komisja etyki ukarała Terleckiego i dwóch innych posłów
We wtorek 14 grudnia posłanka Lewicy Monika Falej potwierdziła informację o ukaraniu Terleckiego. Wicemarszałek nie stawił się na drugim posiedzeniu w swojej sprawie, nie uzasadnił nieobecności. „Obrażanie wyborców, którzy wyrażają swoje niezadowolenie z działań serii PiS jest niegodne mandatu posła” – uznała komisja, decydując się na karę „zwrócenia uwagi”.
Ukarano też posłów Grzegorza Brauna i Janusza Korwin-Mikkego z Konfederacji. Ten pierwszy wtargnął do biura Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Drugi mówił że kobiecie „czasami trzeba przylać”, żeby „nie ujadała i dzieciom truła”. Za swoje przewinienia obaj otrzymali najwyższą możliwą – karę nagany.