Wyborom do Sejmu i Senatu, które odbyły się 15 października, towarzyszyło złożone z czterech pytań referendum.
Jakie zarzuty podnoszono w protestach?
Jego frekwencja wyniosła 40,91 proc., co oznacza, że wynik nie jest wiążący dla władz naszego kraju. Konstytucja stanowi, że wiążący jest wynik referendum, w którym wzięła udział ponad połowa uprawnionych do głosowania.
Po 15 października do Sądu Najwyższego wpłynęło dokładnie 2 tys. 275 protestów przeciwko ważności referendum. Uznano tylko 316 z nich, a jeden został uznany za częściowo zasadny. 44 zostały uznane za niezasadne. Pozostałe 1914 protestów pozostawiono bez dalszego biegu.
W protestach wskazywano głównie na zachowanie członków komisji wyborczych, którzy pytali głosujących, czy chcą pobrać kartę referendalną. Zdaniem protestujących, takie zachowanie było niezgodne z prawem i mogło negatywnie wpłynąć na frekwencję referendum.
Sąd Najwyższy zdecydował, że referendum było ważne
W czwartek, 7 grudnia, odbyło się posiedzenie Sądu Najwyższego w składzie pełnej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Podjęto wówczas uchwałę, że referendum było ważne. Warto jednak zaznaczyć, że trzech sędziów złożyło zdania odrębne.
Sąd Najwyższy uznał, że wspomniane wcześniej pytania, które stawiano w komisjach wyborczych, nie miały wpływu na ważność przeprowadzonego referendum.
– Sam fakt kierowania tego rodzaju pytań do wyborców przez członków obwodowych komisji wyborczych nie może być poczytywany za naruszenie art. 52 par. 2 w związku z par. 1 Kodeksu wyborczego. Trudno także przyjąć, że norma nakazująca członkom OKW wydania kart do głosowania oznacza każdorazowy i bezwzględny obowiązek wręczenia wszystkich możliwych kart, skoro jest prawnie dopuszczalnym, że sam wyborca może odmówić przyjęcia poszczególnych kart – powiedziała sędzia Joanna Lemańska.
Czytaj też:
Polacy przeciwni zmienianiu traktatów unijnych? Sondaż wskazówką dla politykówCzytaj też:
„Radni na taczki”. Afera na sesji Rady Warszawy. Wezwano Straż Miejską