Brejza o przesłuchaniu Kaczyńskiego. Takie pytania zadałaby prezesowi

Brejza o przesłuchaniu Kaczyńskiego. Takie pytania zadałaby prezesowi

Dorota Brejza w programie „Jeden na jeden” na antenie TVN24
Dorota Brejza w programie „Jeden na jeden” na antenie TVN24 Źródło:TVN24
W piątkowe południe przed komisją ds. Pegasusa stanie Jarosław Kaczyński. Dorota Brejza, żona inwigilowanego oprogramowaniem polityka Krzysztofa Brejzy, zabrała głos w sprawie.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości w czasie objętym działaniami komisji pełnił funkcję wicepremiera ds. bezpieczeństwa. Sam jednak mówi, że wie niewiele ponad to, co wiedzą media. – Nie wierzę, aby nie miał wiedzy o tak inwazyjnym narzędziu, jakim był Pegasus – stwierdziła Dorota Brejza podczas rozmowy na antenie TVN24.

Te pytania Dorota Brejza zadałaby Jarosławowi Kaczyńskiemu

Sama Brejza również zadałaby z chęcią wiele pytań. – Wiemy dzisiaj z całą pewnością, że Pegasus był wykorzystywany do celów politycznych. Zadałabym zatem panu prezesowi pytanie, kto o tym zdecydował i czyj to był pomysł, żeby takie narzędzie wykorzystywać do celów politycznych – powiedziała.

O tym, że tematy te będą poruszone, zdradził przed kilkoma dniami Tomasz Trela, wiceprzewodniczący komisji.

Wątków, które poruszyłaby Brejza, byłoby więcej. – Bardzo interesuje mnie klucz, według którego dobierano inwigilowane osoby – usłyszeliśmy.

Żonę polityka interesuje także to, czy „prezes wie, ile krzywdy stoi za inwigilacją Pegasusem”. – Czy wie, jakie skutki ludzie ponieśli, dlatego że byli nielegalnie, politycznie inwigilowani – mówiła Brejza.

– Pewnie zadałabym mu też takie pytanie, czy ma odwagę spojrzeć ludziom w oczy i ich przeprosić – dodała.

Kulisy inwigilacji Pegasusem Krzysztofa Brejzy

Inwigilacja Krzysztofa Brejzy miała trwać sześć miesięcy. Od kwietnia do października 2019 roku. Wówczas prowadził on kampanię Koalicji Obywatelskiej poprzedzającą wybory parlamentarne. – To jest historia, w której służby specjalne w istocie próbowały za pomocą tego narzędzia wpływać na wynik wyborów – oceniła jego żona.

Pod wątpliwość Brejza bierze także sposób, w jaki służby zdobywały pozwolenia na inwigilację. – Służby specjalne pisząc wnioski o kontrolę operacyjną, kłamały w tych wnioskach i wyłudzały zgody sądu na kontrolę operacyjną – stwierdziła.

– Wniosek przede wszystkim był oparty na materiale niewiarygodnym, a został przedstawiony sądowi jako materiał wiarygodny. Wniosek opierał się na pomówieniu, które można było bardzo prostymi czynnościami procesowymi, poprzez przesłuchanie kilku osób natychmiast zweryfikować negatywnie – usłyszeliśmy.

Częściową odpowiedzialność mają ponosić też sędziowie, którzy jej zdaniem orzekali w pośpiechu. – Każdy sędzia ma obowiązek wnikliwości w swojej pracy. Sędziowie mogli zwracać się o komplet materiałów, a tego nie robili. Te czerwone lampki wielokrotnie powinny były się zapalać – mówiła.

Czytaj też:
Kaczyński pod ostrzałem pytań przed komisją śledczą. „Jeżeli wszystko udowodnimy, przestanie istnieć PiS”
Czytaj też:
Ziobro „ma duże trudności z mówieniem”. Może zeznawać przed komisją