Dziś wicepremier, jutro szef Lewicy? Gawkowski dla „Wprost”: Dziś nie ma takiego tematu

Dziś wicepremier, jutro szef Lewicy? Gawkowski dla „Wprost”: Dziś nie ma takiego tematu

Krzysztof Gawkowski
Krzysztof Gawkowski Źródło:Flickr / Klub Lewicy
Krzysztof Gawkowski, który w ubiegłej kadencji był szefem klubu Lewicy już wkrótce zostanie wicepremierem w rządzie Donalda Tuska. Czy nowe stanowisko będzie dla niego trampoliną do dalszej kariery politycznej? Niektórzy widzieliby go na czele partii. – Dziś takiego tematu nie ma – zapewnia w rozmowie z „Wprost” Krzysztof Gawkowski. – Jest kierownictwo, ma sukcesy i tyle. Do wyborów szefa Lewicy są ponad dwa lata i wszystko, co mówi się teraz na ten temat, to pisanie palcem po wodzie rzeczy, które mogą nigdy się nie wydarzyć...

Agnieszka Kaszuba, „Wprost”: Po wyborach chyba macie dobre samopoczucie?

Krzysztof Gawkowski, Lewica: Oczywiście cieszymy się z wygranej, ale są komplikacje. Głównie przez pana prezydenta Andrzeja Dudę, który na kandydata na premiera wybrał pana Morawieckiego. I teraz proces tworzenia rządu przeciągnie się o miesiąc. Ale takich problemów właśnie się spodziewaliśmy...

Pan ma osobiście powody do radości, bo w nowym rządzie Donalda Tuska; będzie pan wicepremierem.

To wielki zaszczyt i oczywiście cieszę się. Decyzje dotyczące nominacji na poszczególnych stanowiskach odbywały się w ramach gremiów partyjnych i politycznych. Dla mnie to duże wyróżnienie, że moja partia polityczna wskazała właśnie mnie jako kandydata na wicepremiera. To jest dla mnie także duży zaszczyt, że będę reprezentował Lewicę w rządzie, ale także spora odpowiedzialność.

Były inne kandydatury na to stanowisko? Musiał pan z kimś o nie konkurować?

Nie. Ta decyzja była podjęta w ramach konsultacji międzypartyjnych i innych kandydatur nie było, więc z nikim nie walczyłem.

Za co będzie pan odpowiadać w rządzie? Jaki resort najchętniej by pan nadzorował?

To są decyzje, które będzie podejmował premier Donald Tusk, który jeszcze nie jest premierem, dlatego, że nie dostał tej nominacji. Jesteśmy umówieni w ramach koalicji, że jak premier Tusk dostanie misję tworzenia rządu, to rozpocznie prace i przydzieli poszczególne obszary i resorty konkretnym ministrom.

Ale na pewno jest dziedzina, w której czułby się pan najlepiej i teka, którą najchętniej pan by dostał?

Przez wiele lat sporo działałem w obszarach rozwoju technologii i cyfryzacji. To jest dla najbliższe moim zainteresowaniom, zarówno politycznym, jak i tym społeczno-naukowym, więc oczywiście chętnie pozostałbym im wierny. Jednak nie jest tak, że nie mam doświadczeń w innych obszarach. Wszystko zależy od tego, jakie zadania dla mnie będzie widział premier, jakie obszary wyznaczy mi do zagospodarowania. Na lewicy zawsze mocno mówiliśmy i o polityce społecznej, i o edukacji, i o szkolnictwie wyższym, i o sprawach dotyczących budownictwa czy szeroko pojętej infrastruktury, więc obszarów jest bardzo wiele. W każdym z nich jest sporo do zrobienia i jestem na to gotowy.

Mamy też pewne ustalenia koalicyjne i pewne oczekiwania polityczne w ramach partii, więc sytuacja wygląda tak, że partia wskazała zainteresowanie pewnymi obszarami państwa i resorty, za które chciałaby wziąć odpowiedzialność. Ale to dopiero będzie uzgadniane. A później od razu bierzemy się do pracy.

Od czego Lewica będzie chciała zacząć swoją pracę w nowym rządzie i Sejmie?

Na początku najważniejsze jest to, żebyśmy rozpoczęli proces odwracania niepraworządności w państwie, żebyśmy przywrócili prawomocny i ustrojowy charakter Trybunału Konstytucyjnego.Trzeba też naprawić funkcjonowanie Krajowej Rady Sądownictwa, bo prowadzi to do rzeczywistego rozdziału władzy sądowniczej od polityczno-partyjnej. Musimy uporządkować to, co PiS popsuł w tym obszarze. Nie tylko dla Lewicy, ale i dla Sejmu są to kluczowe zadania na początek. My, jako Lewica na pewno będziemy lobbować za tym, żeby te punkty na agendzie sejmowej jak najszybciej się pojawiły.

Sporo w kampanii mówiło się o równouprawnieniu kobiet i mężczyzn. Nowe listy były układane naprzemiennie, żeby nikogo nie dyskryminować. Tymczasem kobiet nie ma na najwyższych stanowiskach w państwie, zabrakło ich wśród kandydatów na wicepremierów.

Rekomenduję poczekać na to, jak będzie wyglądał cały rząd, a nie mówić dzisiaj o tym, że na najważniejszych funkcjach są sami mężczyźni. Jak popatrzymy na to po tym, jak to się wszystko rozłoży, to wtedy będzie inny krajobraz. Osobiście jestem bardzo zadowolony, że marszałkinią Senatu została Małgorzata Kidawa-Błońska. To trzecia osoba w państwie, więc jeżeli popatrzymy na obie izby, to mamy marszałka w Sejmie i marszałkinię w Senacie. I tutaj możemy mówić o pełnym parytecie.

Dla pełnego parytetu jakaś kobieta powinna zostać także wicepremierem. Dwóch wicepremierów mężczyzn już jest.

Rada Ministrów składa się również z jakiegoś parytetu, a dopóki jej nie będzie, to trudno mówić o tym, że tego parytetu nie ma, więc rekomenduję, aby w tych sprawach naprawdę jeszcze poczekać z ocenami. Premier in spe Donald Tusk w tej sprawie też miał jasne wystąpienie, więc liczę, że to, co zostało powiedziane, zostanie wykonane.

Kobiecie z PiS, czyli byłej już marszałek Elżbiecie Witek nie udało się zostać wicemarszałkiem Sejmu.

Pani marszałek Witek nie została wicemarszałkiem Sejmu nie dlatego, że jest kobietą, tylko dlatego, że łamała prawo demokracji, konstytucję i regulamin Sejmu. Pani Witek była jednym z tych pionków na mapie Kaczyńskiego, który wykonywał czasami nielegalne decyzje, żeby ograniczać władzę konstytucyjną państwa. Pani marszałek nie uzyskała poparcia i nie ma miejsca w prezydium Sejmu, ale nie oznacza to, że będziemy mieli tam osobę nominowaną przez inną partię na to stanowisko. Jesteśmy umówieni tak, że ten wakat będzie czekał, aż Prawo i Sprawiedliwość zgłosi kandydata, który nie łamał standardów demokratycznych, konstytucji i reguł gry w parlamencie. To miejsce jest cały czas aktualne, aby PiS obsadził je swoim posłem.

Widzielibyście w tym miejscu kogoś konkretnego z Prawa i Sprawiedliwości ?

Nie chcemy nikogo personalnie wskazywać. To PiS ma postanowić, kto powinien być wicemarszałkiem Sejmu z ich ramienia. Nie chciałbym jedynie, żeby w prezydium Sejmu pracowały osoby, które łamały standardy regulaminowo-konstytucyjne i na to na pewno Lewica się nie zgodzi. Myślę, że nasi partnerzy koalicyjni też nie. Natomiast dla osób, które tych standardów nie łamały, jest ciągle zielone światło.

Pana partyjny szef za dwa lata obejmie fotel marszałka Sejmu. Może to będzie dobry czas, aby ktoś zastąpił go w fotelu przewodniczącego Lewicy?

Myślę, że liderzy Lewicy w tych wyborach odnieśli duży sukces. Mam na myśli zarówno Roberta Biedronia jak i Włodka Czarzastego. Włodek wykazał się również umiejętnościami przeprowadzenia partii przez kolejne kryzysy. No bo jeżeli popatrzymy uczciwie na ostatnie osiem lat, to przecież dostał partię, która była poza parlamentem i wprowadził ją do niego z powrotem. Dostał partię, która nie rządziła kilkanaście lat, a teraz wprowadził ją do rządu. Jeśli popatrzymy na liderów Lewicy z ostatnich kilkunastu lat, to myślę, że sukcesy obecnego kierownictwa są nie do porównania z tymi dawnymi. Nie ma zatem teraz mowy o tym, żeby zmieniać liderów, bo tak naprawdę trzeba docenić to, że to oni doprowadzili do tego, że jesteśmy w dobrej sytuacji i wchodzimy z programem Lewicy do rządu, żeby go realizować.

Ale sam Włodzimierz Czarzasty, zapytany o to, czy zrezygnuje z szefa partii, kiedy zostanie marszałkiem Sejmu, odparł że nie wiadomo, co może stać się za dwa lata. Nie powiedział "nie"...

Nikt teraz nie myśli o zmianach kadrowych w partii. Dziś wchodzimy do rządu i patrzymy na to w kontekście tego, co trzeba zrobić w koalicji i jak zmienić Polskę, jak naprawić ją po rządach PiS. To, kto na lewicy za dwa lata będzie mógł kandydować na szefa i czy ktoś powinien, to sprawa kolejna. Najpierw porządźmy te dwa lata, postarajmy się ustabilizować koalicję, naprawić państwo, a wtedy będziemy mogli rozmawiać o przywództwie na lewicy.

A może pan były takim dobrym przywódcą Lewicy?

Raz jeszcze podkreślam, że nie ma dziś takiego tematu. Jest kierownictwo, ma sukcesy i tyle. Do wyborów szefa Lewicy są ponad dwa lata i wszystko, co mówi się teraz na ten temat, to pisanie palcem po wodzie rzeczy, które mogą nigdy się nie wydarzyć. Patrzę więc na to ostrożnie i spokojnie. Myślę sobie, że na początek trzeba zająć się rządzeniem, a nie myśleniem o tym, jakich zmian dokonywać w naszej partii.

Czytaj też:
Gawkowski tłumaczy niski wynik Lewicy: Nasz elektorat chciał pomóc Trzeciej Drodze
Czytaj też:
Witkowski dla „Wprost”: Na lewicy też musimy szukać porozumienia. Pewne sprawy za szybko się dzieją
Czytaj też:
Enigmatyczne słowa Donalda Tuska. „Kara, a nie nowe stanowiska”