Pod koniec listopada doszło do burzy z Waldemarem Budą. Europosłowi PiS groziło zawieszenie w partii. Jak się okazało wniosek, który wpłynął do centrali partii ze struktur lokalnych ws. Budy dotyczył braku regulowania składek i związanych z tym zaległości. Ostatecznie polityk nie został zawieszony, tylko miał zostać wezwany do uregulowania zaległości. „Gazeta Prawna” poinformowała, że po zamieszaniu wzięto pod lupę pozostałych eurodeputowanych PiS.
Każdy z nich, podobnie jak Buda, powinien płacić na partię pięć tys. zł, co ma być odpowiednikiem 10 proc. zarobków. W przypadku posłów to tysiąc zł. Jak się okazało, zaległości posiada więcej parlamentarzystów, a niektórzy „wpłacili” okrągłe zero zł. To m.in. Mariusz Kamiński, Dominik Tarczyński czy Michał Dworczyk. Dworczyk przekonuje, że w 2025 r. na partię wpłacił 11 tys. zł, a Adam Bielan z podobnym bilansem wspomina o błędzie na stronie.
Długa lista europosłów, którzy zalegają ze składkami na PiS
Zapewnia, że płaci też na partię europejską. Zaległości w różnych kwotach mają mieć również Arkadiusz Mularczyk, Piotr Mueller, Beata Szydło, Daniel Obajtek, Joachim Brudziński, Bogdan Rzońca, Tadeusz Kosma-Złotowski, Małgorzata Gosiewska, Jadwiga Wiśniewska, Maciej Wąsik, wspomniany wcześniej Waldemar Buda, czy Anna Zalewska. Skarbik PiS Henryk Kowalczyk zdradził, że „rozmawia w cztery oczy i upomina tych”, którzy zalegają ze składkami.
Tylko kilku europarlamentarzystów wywiązało się ze swojego obowiązku wobec partii. Buda po nagłośnieniu sprawy miał zapłacić dziewięć tys. zł. – Każdy z polityków, który ma okoliczności łagodzące, w tym zasługi dla Polski, ustala z prezesem Kaczyńskim wysokość wpłat na partię. Część z polityków wpłaciła duże sumy na kampanię prezydencką i dlatego teraz są częściowo zwolnieni z wpłat na partię – wyjaśniał Kowalczyk. Taryfa ulgowa została zastosowana wobec Dworczyka.
Za „zasługi dla Polski” płacą mniej na PiS. Szeregowi członkowie oburzeni ws. „tłustych kotów”
– Wszyscy mamy zasługi dla Polski, a tylko europosłowie są zwolnieni z wpłat na partię. To działa demobilizująco na szeregowych posłów – oburzył się poseł Prawa i Sprawiedliwości. Kolejny rozmówca DGP mówił o „wściekłości na jawną niesprawiedliwość”. Zwrócił uwagę, że europosłowie jako „tłuste koty” zarabiają ok. 50 tys. w porównaniu do jego 11 tys. Inny polityk PiS ocenił, że to „skandal”. Dodał, że w kampanii prezydenckiej „żebrano o wdowi grosz”, a na partię wpłacali „biedni emeryci”.
Inne źródło wspomniało, że podobnie było w 2015 r. – Wtedy najbardziej skąpi też byli europosłowie. Tak to jest, że im więcej się ma, tym mniej chce się oddawać? – podkreśliło. Jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości przestrzegał przed możliwymi konsekwencjami w niepłaceniu składek. Jarosław Kaczyński miał się „wściec” na Beatę Gosiewska i nie wpisał ją na listy PiS do Parlamentu Europejskiego.
Czytaj też:
Nowe fakty ws. politycznej burzy w PiS. Rzecznik jasno o zawieszeniu czołowego politykaCzytaj też:
Kluczowy poseł PiS zawieszony? Mamy nowe oświadczenie
