Policja sprawdza pielęgniarki w terenie

Policja sprawdza pielęgniarki w terenie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według "Gazety Wyborczej", w całej Polsce policjanci sprawdzają, ile pielęgniarek pojechało albo pojedzie na protest do Warszawy. W niektórych szpitalach pytają o nazwiska protestujących sióstr.

Ze Szpitala Powiatowego w Zawierciu wyjechało w piątek rano na protest do stolicy ponad 20 pielęgniarek. Kilka godzin później w szpitalu zjawił się policjant. "Przyszedł najpierw do mnie na intensywną terapię. Lekarze w naszym szpitalu strajkują, a on pytał, czy wybieramy się do Warszawy popierać pielęgniarki. Wypytywał też o nazwiska, a potem o pielęgniarki, które już tam pojechały" - mówi dr Szymon Nowak, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w zawierciańskim szpitalu.

Od Nowaka policjant niewiele się jednak dowiedział, więc poszedł do przełożonej pielęgniarek. "Pytał o to samo. Zdziwiło mnie, że chce znać nazwiska i numery telefonów. Spytałam po co, a on, że to polecenie służbowe" - mówi dziennikowi przełożona Małgorzata Chomik. Nie odpowiedziała na pytania policjanta. Dała tylko kontakt do szefowej Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu.

Jacek Świderski, rzecznik policji w Zawierciu, zaprzecza, że było polecenie wypytywania o nazwiska. "Prowadzimy normalne czynności. Chodzi o sprawdzenie, czy pacjenci w szpitalach i pielęgniarki jadące protestować są bezpieczni. Takie polecenie otrzymały komendy w całym kraju" - tłumaczy.

Jak dowiedziała się gazeta, pismo w tej sprawie zostało wysłane do komend dwa dni temu. Zawiera polecenie sprawdzenia, kto spośród pielęgniarek, lekarzy, górników czy hutników wyjeżdża do Warszawy protestować, czy nie ma w związku z tym żadnych zagrożeń. Policjanci mają też sprawdzać, czym protestujący jadą do stolicy.

Nadkomisarz Krzysztof Hajdas z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji tak to tłumaczy: "Każdorazowo zbieramy, tylko i wyłącznie, informacje o przewidywanej liczbie uczestników protestu i środkach transportu, aby zapewnić bezpieczną podróż, płynność ruchu oraz zaplanować odpowiednią ilość miejsc parkingowych".

Pielęgniarki nie dowierzają policji. "Po tym, co się stało we wtorek, kiedy usuwano nas siłą z ulicy, wszystkiego można się spodziewać" - mówi "Gazecie Wyborczej" Krystyna Ciemniak z Zarządu OZZPiP.