Kto uratował Poznań?

Kto uratował Poznań?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szczyt klimatyczny w Poznaniu, mimo, że nie skończył się przełomem, okazał się sukcesem, pisze „El Pais”. Dziennik, podsumowując zakończoną właśnie konferencję w stolicy Wielkopolski, zwraca uwagę, że ustalenia na niej przyjęte, staną się podstawą do dalszych rozmów.
Gazeta przypomina dotychczasowy spór między krajami rozwiniętymi a wschodzącymi gospodarkami o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Sprzeciw nowych potęg ekonomicznych, takich jak Chiny czy Indie, które obawiały się spowolnienia własnego wzrostu w rezultacie przyjęcia ograniczeń, blokował do tej pory realne postępy. Tymczasem w Poznaniu reprezentanci tych dwóch krajów przyjęli projekt wspólnego stanowiska, według którego do 2020 r. emisja gazów ma być zmniejszona o 15-20 proc. w porównaniu z chwilą obecną. Stanowisko to ma zostać oficjalnie przyjęte pod koniec 2009 r. na kolejnym szczycie w Kopenhadze i zastąpi obowiązujący obecnie protokół z Kioto.

Główną przyczyną tej zmiany jest według dziennika zbliżające się objęcie władzy w Stanach Zjednoczonych przez Baracka Obamę i wiązane z tym nadzieje. Obiecywane przez przyszłego prezydenta przestawienie największej gospodarki świata na alternatywne źródła energii może stanowić silny impuls dla reszty świata. „El Pais" wskazuje również na zakończony właśnie szczyt Unii Europejskiej. Według gazety w Brukseli udało się pogodzić nierzadko sprzeczne interesy 27 państw członkowskich, co dobrze wróży na przyszłość wspólnej europejskiej polityce klimatycznej.

Gazeta przestrzega jednak przed rozbudzaniem nadmiernych nadziei, twierdząc, że szczyt w Kopenhadze może nie przynieść przełomowych rozwiązań. Problemem jest ciągłe uzależnienie największych gospodarek świata od węgla – w Stanach Zjednoczonych jest on źródłem 50 proc. produkcji energii, a w Chinach aż 90 proc. Nawet przy największym wysiłku Obamie nie uda się szybko przestawić ekonomii Stanów Zjednoczonych na inne fundamenty. Ciągle daleka jest również realistyczna alternatywa dla ropy jako głównego paliwa na świecie.

Największe niebezpieczeństwo kryje się jednak w nadmiernym samozadowoleniu. Dziennik przypomina, że redukcja emisji nie stanowi końca drogi, ale zaledwie początek. Zmiany wywołane ustaleniami z tego i następnych szczytów spowodują zapewne wzrost cen energii i w efekcie konieczność zmiany stylu życia. Są to poważne konsekwencje i należy się do nich dobrze przygotować, konkluduje gazeta.

mj