Francuski „Le Monde” pisze o nowym typie turystyki, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Biura podróży poszerzyły swoje oferty o miejsca zagrożone klęskami żywiołowymi. Mieliśmy już wycieczki do miejsc zdewastowanych przez wojnę, nędzę i głód. Poznaliśmy turystykę więzienną, cmentarną i obozową. Czy teraz nadszedł czas na nowy dreszcz emocji? - zastanawia się dziennik.
Agencje podróży postanowiły zarobić na modnej ostatnio wizji klęski ekologicznej naszej planety i wprowadziły do swych ofert podróże opatrzone znakiem „planeta w niebezpieczeństwie".
„Coraz częściej słyszy się o bliskim końcu jakiegoś zakątka Ziemi. Ludzie pragną więc jak najszybciej go zobaczyć, zanim przestanie istnieć" – wyjaśnia redaktor naczelny amerykańskiego magazynu „Travel Age West” przeznaczonego dla pracowników biur podróży. Tłumaczy on również, że turystyka ekologiczna pojawiła się około dwa lata temu, a dziś staje się jednym z ważniejszych filarów branży turystycznej.
Ekspedycje nowego typu organizowane są głównie na oba bieguny. Problem topnienia lodowców, o którym głośno we wszystkich mediach, to najlepsza reklama dla biur podróży z nową ofertą.
Dyrektor agencji podróży 66º Nord mówi, że podróże na biegun cieszą się sporym powodzeniem od około 20 lat. Przyznaje jednak, że od niedawna ma do czynienia z nowym typem podróżników, którzy chcą po prostu zobaczyć coś, co niedługo może przestać istnieć. Agencja 66º Nord organizuje podróże na biegun dla około tysiąca osób rocznie. Podróż z oferty „planeta w niebezpieczeństwie" nie należy do najtańszych – kosztuje około 3 tys. euro na osobę za pobyt 10-cio dniowy – ani do najwygodniejszych – często są to spartańskie warunki, a ponadto ekspedycja wiąże się ze sporym ryzykiem.
Kolejnym miejscem docelowym są amazońskie lasy. Te ekspedycje nie mają jeszcze tak wielu zwolenników, ale francuskie biura podróży wyliczają około setkę osób rocznie gotowych wydać 5-6 tys. euro na spacery po najskrytszych zakamarkach amazońskiej puszczy.
es
„Coraz częściej słyszy się o bliskim końcu jakiegoś zakątka Ziemi. Ludzie pragną więc jak najszybciej go zobaczyć, zanim przestanie istnieć" – wyjaśnia redaktor naczelny amerykańskiego magazynu „Travel Age West” przeznaczonego dla pracowników biur podróży. Tłumaczy on również, że turystyka ekologiczna pojawiła się około dwa lata temu, a dziś staje się jednym z ważniejszych filarów branży turystycznej.
Ekspedycje nowego typu organizowane są głównie na oba bieguny. Problem topnienia lodowców, o którym głośno we wszystkich mediach, to najlepsza reklama dla biur podróży z nową ofertą.
Dyrektor agencji podróży 66º Nord mówi, że podróże na biegun cieszą się sporym powodzeniem od około 20 lat. Przyznaje jednak, że od niedawna ma do czynienia z nowym typem podróżników, którzy chcą po prostu zobaczyć coś, co niedługo może przestać istnieć. Agencja 66º Nord organizuje podróże na biegun dla około tysiąca osób rocznie. Podróż z oferty „planeta w niebezpieczeństwie" nie należy do najtańszych – kosztuje około 3 tys. euro na osobę za pobyt 10-cio dniowy – ani do najwygodniejszych – często są to spartańskie warunki, a ponadto ekspedycja wiąże się ze sporym ryzykiem.
Kolejnym miejscem docelowym są amazońskie lasy. Te ekspedycje nie mają jeszcze tak wielu zwolenników, ale francuskie biura podróży wyliczają około setkę osób rocznie gotowych wydać 5-6 tys. euro na spacery po najskrytszych zakamarkach amazońskiej puszczy.
es