400 km pieszo na spotkanie z Sarkozym

400 km pieszo na spotkanie z Sarkozym

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ogromny plecak i tabliczka z napisem „Pałac Elizejski”, wskazująca cel podróży – z takim tylko ekwipunkiem pewien bezrobotny elektryk z Lotaryngii przemierzył pieszo 400 km, by spotkać się z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym – pisze dziennik „Le Parisien”.
Szukający od dwóch lat pracy 44-letni Robert Thiel, ojciec trojga małych dzieci, wpadł na niecodzienny pomysł, by zwrócić uwagę francuskiego prezydenta na swą rozpaczliwą sytuację. 2 czerwca wyruszył w samotny pieszy maraton do Paryża ze swojej rodzinnej miejscowości Sarreguemines w departamencie Moselle na północnym wschodzie Francji.
Dźwiga wielki plecak oraz widoczną z daleka tabliczkę: „Moselle-Paryż, Pałac Elizejski. Wściekły bezrobotny".

„Obiecałem moich dzieciom, że spotkam się z prezydentem, żeby wydostać się z rozpaczliwej sytuacji" – powiedział dziennikarzom Thiel. Dodał, że nie wierzy już w „system" ani w „urzędników”, a szef państwa pozostał jego „jedyną nadzieją”.

Mężczyzna już od dwóch lat daremnie szuka pracy, a od ośmiu miesięcy nie otrzymuje zasiłku z wyjątkiem częściowej renty inwalidzkiej w wysokości 100 euro miesięcznie. W następstwie wypadku, którego doznał podczas służby wojskowej w 1983 roku Thiel cierpi na uciążliwe powtarzające się ataki migreny.

W poniedziałek wieczorem, po dwutygodniowym marszu, wędrowiec ma przybyć do celu swojej podróży. Jak opowiada, na trasie zaznał życzliwości ze strony wielu napotkanych ludzi, którzy oferowali mu darmowy nocleg, a nawet pieniądze. Relację z wędrówki Thiela można nawet śledzić na specjalnym blogu, który prowadzi jeden z jego bliskich.

Pałac Elizejski pytany przez „Le Parisien" powiedział, że prezydent Francji na razie nie otrzymał formalnej prośby o spotkanie z wytrwałym piechurem. Ten ostatni jednak nie zraża się łatwo. „Nic się nie stanie, jak poczekam tydzień czy dwa, by się z nim zobaczyć" – mówi Thiel.

PAP