Czeski prezydent hamuje Europę

Czeski prezydent hamuje Europę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Czech Vaclav Klaus, który samotnie prowadzi walkę z unijnym Traktatem z Lizbony, wydaje się bardziej zainteresowany promowaniem swojej książki przeczącej ociepleniu klimatu niż negocjacjami ze stolicami UE – ocenia brytyjski dziennik „Guardian”.
W ubiegłym tygodniu, gdy w „paniczną kampanię" na rzecz Traktatu zaangażowały się m.in. Berlin, Paryż, Bruksela i Sztokholm, Klaus promował w Albanii swoją książkę „Błękitna Planeta w Zielonych Okowach”, w której przekonuje, że wpływ człowieka na zmiany klimatyczne jest mitem. W tym tygodniu w Moskwie odbyła się promocja rosyjskiego wydania książki.

„Guardian" pisze, że przez pięć dni Klaus odmawiał odbierania telefonów od Fredrika Reinfeldta, premiera Szwecji, która w tym półroczu przewodzi Unii Europejskiej. Niewdzięczna rola przypadła czeskiemu premierowi Janowi Fischerowi, który jest mediatorem między Klausem a europejskimi przywódcami. Fischer przyznał, że udało mu się przez chwilę złapać prezydenta przez telefon, ale nie doprowadził do spotkania.

W środę w Moskwie Klaus tłumaczył swoje zastrzeżenia „obawą przed pogłębiającą się integracją Unii Europejskiej". Jego wyjaśnienia nie znajdują jednak zrozumienia w Czechach. „Prezydent kompletnie lekceważy interes kraju” – ocenił cytowany przez gazetę socjolog i konsultant polityczny Ivan Gabal.

„(Klaus) zachowuje się jak jakiś wschodni despota. Dwie izby parlamentu, Trybunał Konstytucyjny i rządy 27 krajów popierają Lizbonę. Ale przedstawiciele 500 milionów ludzi się mylą, a tylko on ma rację. On naprawdę sądzi, że ma monopol naprawdę" – uważa znany politolog Jirzi Pehe.

Według „Guardiana", w Pradze i Brukseli opinie na temat faktycznych intencji Klausa są podzielone. Nie wiadomo, czy szuka sposobu na zachowanie twarzy przed szczytem UE pod koniec miesiąca, czy jego żądania są celowo wygórowane, żeby nie można było ich spełnić i Traktat z Lizbony pozostał nieratyfikowany.

Jeśli 27 października czeski Trybunał Konstytucyjny ponownie uzna zgodność dokumentu z ustawą zasadniczą, a Klaus nadal go nie podpisze, wybuchnie konstytucyjny kryzys. Prezydentowi może grozić impeachment albo może być postrzegany jako niezdolny do pełnienia funkcji – komentuje „Guardian".

Z pewnością trochę to potrwa i Traktat z Lizbony może do tego czasu stać się przedmiotem kolejnego referendum, w Wielkiej Brytanii, jeśli do władzy dojdą konserwatyści, a dokument nie zostanie ratyfikowany – ostrzega dziennik.

PAP, im