Media już nie przekonują, że w Katyniu strzelali Niemcy

Media już nie przekonują, że w Katyniu strzelali Niemcy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeszcze dwa lata temu odpowiedzialność NKWD za mord na polskich oficerach w 1940 roku w Rosji próbowały negować nawet tak poważne dzienniki, jak rządowa "Rossijskaja Gazieta" i mająca opinię zbliżonej do MSZ "Niezawisimaja Gazieta". Dzisiaj Józefa Stalina i jego towarzyszy z Politbiura KC WKP(b), którzy skazali na śmierć Polaków, bronią już tylko ich spadkobiercy z KPRF.
Natomiast media są zgodne, że planowane na 7 kwietnia spotkanie premierów Rosji i Polski, Władimira Putina i Donalda Tuska, w Lesie Katyńskim na uroczystościach upamiętniających 70. rocznicę kaźni polskich jeńców wojennych może mieć wymiar historyczny. "Katyń jest zapewne najlepszym miejscem, w którym wspólny ból może położyć kres bluźnierstwom nad pamięcią poległych, a także pomóc skończyć z historycznymi pretensjami i osiągnąć pojednanie" - napisały "Wiedomosti".

Ten opiniotwórczy dziennik, adresowany do elit politycznych i gospodarczych, zauważył, że "niemądre oskarżenia ze strony posłów na Sejm o ludobójstwo Moskwa niezdarnie odpierała +kontrKatyniem+, próbami zaprzeczenia historii".

"Jedni publicyści podważali potwierdzony tysiącami dokumentów i relacjami świadków fakt unicestwienia Polaków przez NKWD. Inni próbowali kwestionować zbrodniczy charakter egzekucji w Katyniu, Miednoje i Starobielsku, przedstawiając je jako odwet za śmierć - głównie z powodu chorób i odniesionych ran - dziesiątków tysięcy czerwonoarmistów w polskiej niewoli. Rosyjskie sądy pod formalnymi pretekstami odmawiały uznania rozstrzelanych za ofiary politycznych represji i rehabilitowania ich" - przypomniały "Wiedomosti".

W ocenie gazety, zaproszenie Tuska przez Putina do Katynia i reakcja polskiego establishmentu "pozwalają żywić nadzieję, iż Moskwa i Warszawa uświadomiły sobie, że wspólny ból z powodu poległych i uznanie zbrodni dawnych reżimów nie ma nic wspólnego z poniżaniem samych siebie". "Tragiczne stronice niedawnej przeszłości powinny rodzić nie nieufność, lecz łączyć kraje i narody o wspólnych losach" - zaznaczyły "Wiedomosti".

Z kolei "Izwiestija" - piórem znanego rosyjskiego komentatora politycznego Dmitrija Babicza - podkreśliły, że Rosja i Polska stoją wobec zadania, aby po raz pierwszy w historii dojść do zgody w czasach pokoju. "W przeszłości prawda przebijała się tylko w krytycznych momentach, gdy obu naszym narodom groziło unicestwienie" - dodał Babicz.

"Wypełnienie tego zadania będzie wymagało od nas ostatecznego wyrzeczenia się niektórych radzieckich dogmatów, cierpliwości i odwagi" - skonstatował komentator. "Z Polakami łączy nas zbyt wiele, abyśmy obrażali się za każdą +kogucią+ wypowiedź znad Wisły, choć wypowiedzi takich będzie wiele" - zaznaczył.

Inny znany rosyjski dziennikarz Leonid Mleczin zastanawiał się w tym kontekście na łamach dziennika "Moskowskij Komsomolec", wielkonakładowej gazecie sympatyzującej z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem, czy Putin w Katyniu wyrzeknie się Stalina.

"Katyń jest prawdopodobnie najboleśniejszym problemem, jaki Rosja odziedziczyła po ZSRR" - ocenił ten publicysta zajmujący się tematyką historyczną. "I w Polsce, i w Rosji czeka się na to, co powie szef naszego rządu" - podkreślił i dodał: "Nadszedł czas, aby podjąć ostateczne decyzje dotyczące losu tej spuścizny".

Mleczin przypomniał, że szef grupy dochodzeniowej Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej za winnych uznał Stalina, jego towarzyszy z Politbiura, szefów NKWD i bezpośrednich wykonawców egzekucji. Według publicysty, "ograniczenie się teraz do abstrakcyjnego potępienia +nieludzkiej machiny totalitaryzmu+ bez wymienienia nazwisk będzie równoznaczne z przekazaniem katyńskiej spuścizny następnemu pokoleniu".

W opinii Mleczina, postawieniu kropki w historii, która zaczęła się 70 lat temu, przeszkadza przede wszystkim stan umysłu społeczeństwa rosyjskiego. "Wiedzę o zbrodniach stalinowskich w ich pełnym wymiarze mają tylko historycy. Dla ludzi starszego pokolenia każde takie odkrycie, to szok. A młodsze pokolenie najwyraźniej nie ma ochoty wyjaśniać, co działo się w rzeczywistości i kieruje się hasłem: nie pozwolimy im, by oskarżali Rosję!" - wyjaśnił.

Publicysta podkreślił, że "problem polega na tym, iż za granicą doskonale wiedzą, kto zamordował polskich jeńców". "Tak więc reputacji Rosji w danym wypadku szkodzi negowanie tego, co oczywiste" - skonstatował. Mleczin ostrzegł również, że "ukrywanie masowego mordu wygląda na współudział". "Dlaczego Rosjanie wobec całego świata powinni dzielić ze stalinowskimi zbrodniarzami odpowiedzialność za to, czego nie uczynili?" - zapytał.

Mleczin zaznaczył, iż "najważniejsze jest to, że nie można w nieskończoność przekazywać tej tragicznej spuścizny nowym pokoleniom".

Zdaniem innego cenionego rosyjskiego publicysty i historyka, Nikołaja Swanidzego, Rosja powinna przede wszystkim odtajnić wszystkie dokumenty dotyczące mordu katyńskiego. W jego ocenie, Moskwa jednak wciąż nie jest gotowa do powiedzenia prawdy o tej zbrodni.

"Myślę, że jeśli Władimir Putin w danym wypadku poszedłby na pełne odtajnienie, uznał to, co realnie wydarzyło się w historii, to byłoby to wyłącznie z pożytkiem dla wizerunku Rosji w świecie. Nie mówiąc już o stosunkach rosyjsko-polskich" - powiedział Swanidze radiu Echo Moskwy.

Według tego historyka, który jest członkiem prezydenckiej komisji ds. przeciwdziałania próbom fałszowania historii na szkodę Rosji, a także Izby Społecznej, struktury doradczej przy prezydencie, skupiającej przedstawicieli organizacji pozarządowych, "Rosja wciąż nie jest gotowa do powiedzenia prawdy, nie jest gotowa do rozstania się z historycznymi mitami".

"Jeśli Putin nie będzie gotowy do twardej i szczerej rozmowy z Tuskiem, to ta wizyta - przy całym pięknie tego zamysłu - nie będzie miała żadnych pozytywnych następstw" - oznajmił.

Pytany, czego więc można oczekiwać od tej wizyty, "bo przecież Putin nie zaprosił Tuska, by porozmawiać z nim o pogodzie", historyk odpowiedział: "O pogodzie - nie. Może będzie próbował przekonać go, że istnieją inne dane, że to Niemcy rozstrzelali polskich oficerów albo że nie wiadomo, kto ich rozstrzelał".

Po wizycie Putina w Polsce we wrześniu zeszłego roku, przy okazji obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, Swanidze ostro skrytykował szefa rosyjskiego rządu za niewskazanie tam Stalina jako ponoszącego winę za mord na polskich oficerach w 1940 roku. Porównał to do nieumycia rąk "po wyjściu z wychodka".

Historyk zwrócił wtedy uwagę, że Putin w Polsce jedynie uznał Katyń za zbrodnię. "No, dobrze, zbrodnia. Ale czyja zbrodnia? Wujka Pietii? Przegięcie na prowincji? Zbrodnia jest, a zbrodniarzy nie ma. Gdzie są zbrodniarze?" - pytał. Jego zdaniem, "Putin nie powiedział w Polsce tego, co najważniejsze".

"Jakiej tajemnicy państwowej tak gorliwie strzeże Główna Prokuratura Wojskowa? Po co utajniono dwie trzecie akt śledztwa? Dlaczego +putinowska Rosja+ nie chce jednoznacznie potępić zbrodni dokonanej przez reżim stalinowski, chociażby ostro się wobec niej zdystansować?" - to z kolei pytania, które postawiła "Nowaja Gazieta".

"+Sprawę katyńską+ umorzono, jednak do dzisiaj nie zamknięto" - skonstatowała. To opozycyjne pismo określiło mord katyński mianem "hańby" i "makabrycznej zbrodni przeciwko ludzkości", a kłamstwa, które mu towarzyszyły, nazwało "fałszowaniem historii na najwyższym szczeblu państwowym". W opinii "Nowej Gaziety", "+sprawa katyńska+ jest papierkiem lakmusowym sytuacji politycznej w Rosji - poziomu demokratyczności-totalitarności rządów".

"Niezawisimaja Gazieta" tym razem nie odniosła się jak dotąd do zapowiedzianych uroczystości w Katyniu. Dziennik ten w kwietniu 2008 roku w swoim cotygodniowym dodatku wojskowym, napisał, że NKWD nie używało ani takiej amunicji, jaką w Lesie Katyńskim strzelano do polskich oficerów, ani takiego sznurka, jakim krępowano im ręce, oraz że w NKWD inna była technika egzekucji (jego kaci jakoby strzelali z mauzerów z góry w dół w pierwszy krąg szyjny ofiary, podczas gdy niemieccy oprawcy, używając broni osobistej, celowali w tył głowy).

Nie był to wówczas jedyny taki głos. "Rossijskaja Gazieta" napisała, że odpowiedzialność ZSRR za Katyń nie jest oczywista. Z kolei sympatyzująca z Putinem "Komsomolskaja Prawda" doniosła, że polskich oficerów zamordowali hitlerowcy, którzy następnie zmusili grupę Rosjan do zeznania, iż Polaków rozstrzelało NKWD. Natomiast TV Centr (TVC) - jedna z największych stacji telewizyjnych w Rosji, kontrolowana przez potężnego burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa - podała w wątpliwość autentyczność dokumentów stalinowskiego Politbiura, na mocy których polscy jeńcy Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa zostali rozstrzelani przez NKWD.

Dziennik "Wriemia Nowostiej", przyznając w zeszłym miesiącu, że w Rosji wciąż są ludzie, w tym politycy, negujący odpowiedzialność stalinowskiego reżimu za tę zbrodnię, podkreślił, że "taka uparta niechęć do uznania prawdy stwarza określony pseudohistoryczny komfort, jednak niczego nie zmienia".

PAP