Masz już dość swojego związku, ale nie wiesz, jak go zakończyć? W Japonii pomogliby Ci w tym specjaliści od rozstania. Ich usługi opisuje brytyjski dziennik „Times".
Historia Riki Suzuki, nieszczęśliwej mężatki, ilustruje metody działania "specjalistów od rozstania". Znajoma Riki, Kaori, zaprosiła ją na przyjęcie, w trakcie którego Rika poznała czarującego biznesmena, Osamu. Tego samego wieczoru mężczyzna zaproponował jej spędzenie nocy w hotelu. To były upojne chwile: widać to na zdjęciach zrobionych przez Osamu. Ubrania rozrzucone po pokoju, skotłowana pościel, a w łóżku lekko zakłopotana, ale najwyraźniej zadowolona Rika – całość sprawia wrażenie, jakby Osamu chciał w niesmaczny sposób udokumentować swój seksualny podbój. Te zdjęcia zostaną jednak wykorzystane w zupełnie innym celu: aby rozbić małżeństwo Riki.
Cała impreza została wyreżyserowana, a zaproszone osoby były pracownikami agencji zajmującej się aranżacją zdrad – wyjaśnia „Times". Elementem tej pułapki była nawet znajomość z Kaori, którą Rika poznała kilka tygodni wcześniej. "Zamówienie na zdradę" złożyła kobieta, o której istnieniu Rika nie ma jeszcze bladego pojęcia – kochanka jej męża.
"Specjaliści od rozstania" poradzą sobie w każdej sytuacji: kiedy porzuceni mężczyźni nie dają spokoju swoim byłym; kiedy synowie znajdują sobie nieodpowiednie narzeczone, a także wtedy, gdy szef planuje pozbyć się bezproduktywnego pracownika. Ci ze złamanym sercem mogą spodziewać się wizyty "nowego chłopaka" swojej byłej dziewczyny; zazwyczaj jest to umięśniony macho, który z łatwością skłoni ich do tego, aby ze swoim bólem radzili sobie sami. Niepożądanej kandydatce na synową niewątpliwie trafi się okazja na przypadkowy seks z tajemniczym, acz pociągającym nieznajomym, a syn przekona się, jak dobrze ją wykorzystała. Wreszcie, szefowi można dostarczyć sfingowane dowody na hazardowe długi pracownika tudzież zdjęcia z jego spotkań z prostytutkami. Cóż innego pozostaje zawstydzonemu nieszczęśnikowi, jak tylko złożyć wypowiedzenie?
Najczęściej jednak to problemy z małżeństwem są powodem korzystania z usług "agencji rozstaniowych" – pisze brytyjski dziennik. Małżeństwo bez orzeczenia o winie jest nadal czymś abstrakcyjnym dla Japończyków. Nadal potrzeba im moralnego uzasadnienia dla rozwodu, a ponadto zdradzona osoba jest zawsze w lepszej sytuacji, kiedy dzielony jest majątek lub przyznawane są prawa rodzicielskie. Co robi wobec tego żona, która dąży do rozwodu ze swoim mężem? Zastawia na niego pułapkę za pośrednictwem takiej agencji jak ta, którą prowadzi Osamu Tomiya, przypadkowy kochanek Riki.
Tomiya twierdzi, iż sprzedaje ludziom szczęście i spełnienie marzeń. W rzeczywistości, zamówione uwiedzenie może skończyć się tragicznie. W zeszłym roku jedna z "agencji rozstaniowych" została uwikłana w osobliwe morderstwo. Jej pracownik, Takeshi Kuwabara został skazany na karę 17 lat pozbawienia wolności za zabicie swojej kochanki, Rie Isohata. Kuwabara był zawodowym uwodzicielem wynajętym przez męża Rie, zakochał się jednak w swej ofierze i wdał się z nią w romans. Kobieta zerwała z nim jednak, kiedy dowiedziała się o jego zleceniu. Kawabara udusił ją linką do wieszania prania.
Ta sprawa nadal kładzie się cieniem na środowisku profesjonalnych uwodzicieli. W Japonii jest ich około 270 - Osamu Tomiya był jedną z niewielu osób, która zgodziła się opowiedzieć dziennikowi „Times" o swojej pracy. Jego agencja zatrudnia obecnie 50 pracowników w wieku od 18 do 60 lat. Są wśród nich zarówno studenci, jak i emeryci. Szukamy osób wszechstronnych, myślących praktycznie, z wyobraźnią i urokiem osobistym – mówi Osamu. Kilkoro aktorów i aktorek porno to zapewne najbardziej wszechstronni z jego pracowników.
Zależnie od umiejętności, osoby zatrudnione w agencji zarabiają od 2500 do 8000 euro miesięcznie. W następstwie zeszłorocznego morderstwa pojawiły się opinie, iż w Japonii brakuje przepisów regulujących „branżę rozstaniową", ale dotychczas nikt nie kwestionował jej legalności. Na pewno nie zrobią tego ofiary zaaranżowanych przez agencje pułapek. Zgłoszenie sprawy na policję byłoby dla nich zbyt dużym upokorzeniem.
W agencji prowadzonej przez Osamu kobiety stanowią około 60 proc. zleceniodawców. 80 proc. wszystkich osób składających "zamówienia na zdradę" to osoby o przeciętnych zarobkach. Ten fakt jest szczególnie zaskakujący, kiedy weźmie się pod uwagę koszty "akcji" – zwraca uwagę „Times". Najprostsza usługa – zastraszenie natrętnego wielbiciela – to wydatek rzędu około 4 tysięcy euro, a zaaranżowanie spotkania kończącego się w łóżku kosztuje już dwa razy tyle. Ponadto Osamu Tomiya wypłaca sobie bonus, jeśli to on sam zajmuje się wyznaczoną kobietą. Jak przyznaje, niektórym z jego pracowników uwiedzenie zajęłoby cały rok, ale on potrafi rozkochać w sobie swoją ofiarę w jeden dzień. - Po prostu jestem w tym najlepszy – mówi z dumą.
Los Riki leży teraz w jego rękach. Przygotował już zestaw kompromitujących fotografii i ma zamiar pokazać je mężowi Riki lub nakłonić ją do tego, aby sama wniosła pozew o rozwód. Osamu zarobi krocie, zleceniodawczyni zwiąże się nareszcie ze swoim z kochankiem, a rozwód zostanie orzeczony z winy Riki. Wszyscy będą zadowoleni. Tylko ona sama – bezdzietna, bezrobotna, po czterdziestce – nie zyska nic.
- Pomagam ludziom znaleźć właściwe życiowe rozwiązania – mówi o swojej pracy Osamu. - Kiedy brakuje im wsparcia, popełniają samobójstwo albo zabijają innych. Ale przecież można zapłacić i mieć problem z głowy!
MB
Cała impreza została wyreżyserowana, a zaproszone osoby były pracownikami agencji zajmującej się aranżacją zdrad – wyjaśnia „Times". Elementem tej pułapki była nawet znajomość z Kaori, którą Rika poznała kilka tygodni wcześniej. "Zamówienie na zdradę" złożyła kobieta, o której istnieniu Rika nie ma jeszcze bladego pojęcia – kochanka jej męża.
"Specjaliści od rozstania" poradzą sobie w każdej sytuacji: kiedy porzuceni mężczyźni nie dają spokoju swoim byłym; kiedy synowie znajdują sobie nieodpowiednie narzeczone, a także wtedy, gdy szef planuje pozbyć się bezproduktywnego pracownika. Ci ze złamanym sercem mogą spodziewać się wizyty "nowego chłopaka" swojej byłej dziewczyny; zazwyczaj jest to umięśniony macho, który z łatwością skłoni ich do tego, aby ze swoim bólem radzili sobie sami. Niepożądanej kandydatce na synową niewątpliwie trafi się okazja na przypadkowy seks z tajemniczym, acz pociągającym nieznajomym, a syn przekona się, jak dobrze ją wykorzystała. Wreszcie, szefowi można dostarczyć sfingowane dowody na hazardowe długi pracownika tudzież zdjęcia z jego spotkań z prostytutkami. Cóż innego pozostaje zawstydzonemu nieszczęśnikowi, jak tylko złożyć wypowiedzenie?
Najczęściej jednak to problemy z małżeństwem są powodem korzystania z usług "agencji rozstaniowych" – pisze brytyjski dziennik. Małżeństwo bez orzeczenia o winie jest nadal czymś abstrakcyjnym dla Japończyków. Nadal potrzeba im moralnego uzasadnienia dla rozwodu, a ponadto zdradzona osoba jest zawsze w lepszej sytuacji, kiedy dzielony jest majątek lub przyznawane są prawa rodzicielskie. Co robi wobec tego żona, która dąży do rozwodu ze swoim mężem? Zastawia na niego pułapkę za pośrednictwem takiej agencji jak ta, którą prowadzi Osamu Tomiya, przypadkowy kochanek Riki.
Tomiya twierdzi, iż sprzedaje ludziom szczęście i spełnienie marzeń. W rzeczywistości, zamówione uwiedzenie może skończyć się tragicznie. W zeszłym roku jedna z "agencji rozstaniowych" została uwikłana w osobliwe morderstwo. Jej pracownik, Takeshi Kuwabara został skazany na karę 17 lat pozbawienia wolności za zabicie swojej kochanki, Rie Isohata. Kuwabara był zawodowym uwodzicielem wynajętym przez męża Rie, zakochał się jednak w swej ofierze i wdał się z nią w romans. Kobieta zerwała z nim jednak, kiedy dowiedziała się o jego zleceniu. Kawabara udusił ją linką do wieszania prania.
Ta sprawa nadal kładzie się cieniem na środowisku profesjonalnych uwodzicieli. W Japonii jest ich około 270 - Osamu Tomiya był jedną z niewielu osób, która zgodziła się opowiedzieć dziennikowi „Times" o swojej pracy. Jego agencja zatrudnia obecnie 50 pracowników w wieku od 18 do 60 lat. Są wśród nich zarówno studenci, jak i emeryci. Szukamy osób wszechstronnych, myślących praktycznie, z wyobraźnią i urokiem osobistym – mówi Osamu. Kilkoro aktorów i aktorek porno to zapewne najbardziej wszechstronni z jego pracowników.
Zależnie od umiejętności, osoby zatrudnione w agencji zarabiają od 2500 do 8000 euro miesięcznie. W następstwie zeszłorocznego morderstwa pojawiły się opinie, iż w Japonii brakuje przepisów regulujących „branżę rozstaniową", ale dotychczas nikt nie kwestionował jej legalności. Na pewno nie zrobią tego ofiary zaaranżowanych przez agencje pułapek. Zgłoszenie sprawy na policję byłoby dla nich zbyt dużym upokorzeniem.
W agencji prowadzonej przez Osamu kobiety stanowią około 60 proc. zleceniodawców. 80 proc. wszystkich osób składających "zamówienia na zdradę" to osoby o przeciętnych zarobkach. Ten fakt jest szczególnie zaskakujący, kiedy weźmie się pod uwagę koszty "akcji" – zwraca uwagę „Times". Najprostsza usługa – zastraszenie natrętnego wielbiciela – to wydatek rzędu około 4 tysięcy euro, a zaaranżowanie spotkania kończącego się w łóżku kosztuje już dwa razy tyle. Ponadto Osamu Tomiya wypłaca sobie bonus, jeśli to on sam zajmuje się wyznaczoną kobietą. Jak przyznaje, niektórym z jego pracowników uwiedzenie zajęłoby cały rok, ale on potrafi rozkochać w sobie swoją ofiarę w jeden dzień. - Po prostu jestem w tym najlepszy – mówi z dumą.
Los Riki leży teraz w jego rękach. Przygotował już zestaw kompromitujących fotografii i ma zamiar pokazać je mężowi Riki lub nakłonić ją do tego, aby sama wniosła pozew o rozwód. Osamu zarobi krocie, zleceniodawczyni zwiąże się nareszcie ze swoim z kochankiem, a rozwód zostanie orzeczony z winy Riki. Wszyscy będą zadowoleni. Tylko ona sama – bezdzietna, bezrobotna, po czterdziestce – nie zyska nic.
- Pomagam ludziom znaleźć właściwe życiowe rozwiązania – mówi o swojej pracy Osamu. - Kiedy brakuje im wsparcia, popełniają samobójstwo albo zabijają innych. Ale przecież można zapłacić i mieć problem z głowy!
MB