Według dziennika, jedynym krajem, który mógłby wywrzeć realny wpływ na reżim Kim Dzong Ila są Chiny, dla których jednak nie istnieje "dobre rozwiązanie". W wyniku północnokoreańskiej rewolty Chiny nie chcą być zalane milionami uchodźców. Kraj ostrożnie odnosi się do zjednoczenia Korei, ponieważ zagroziłoby ono regionalnej hegemonii Państwa Środka.
Chiny, zdaniem brytyjskich dziennikarzy, powinny być bardziej "proaktywne" - mają silniejszą pozycję, a ich postawa na arenie międzynarodowej jest "bardziej odpowiedzialna". Niechęć do potępienia Phenianu za zatopienie statku "Daily Telegraph" nazywa "żałosną", podkreślając, że Pekin nie ociągał się ze skrytykowaniem izraelskiego ataku na flotyllę z pomocą dla Gazy. Chiny muszą pogodzić się z tym, że w ich interesie leży zachęcenie Korei Północnej do spokojnego przekazania władzy oraz do delikatnego ekonomicznego zbliżenia się tego państwa do regionu, co mogłoby zostać osiągnięte "za pomocą wielostronnych zadań". Nadzieję na poprawienie sytuacji dziennik widzi we wrześniowym posiedzeniu kierownictwa Partii Pracy Korei, podczas którego może zostać wyłoniony następca Kim Dzong Ila. Jeśli tak się stanie, listopadowy szczyt G20 w Seulu będzie dobrym momentem na ujawnienie warunków zdjęcia sankcji z Korei Północnej.
PAP