W opinii Kadafiego rebelianci w Cyrenajce już praktycznie przegrali. - Są tylko dwie możliwości: poddać się albo uciec. Ci terroryści wykorzystują ludzi jako żywe tarcze, także kobiety - powiedział. - Musimy zwalczyć terroryzm. Dlatego posuwamy się szybko naprzód, by uniknąć masakr - dodał. - Terroryści zostaną osądzeni, ale normalnym ludziom, którzy zostali sprowadzeni na złą drogę, przebaczy się. Będzie ułaskawienie, jeśli złożą broń - powiedział pytany o to, co stanie się z rebeliantami. Zdaniem Kadafiego społeczność międzynarodowa nie wie, co dzieje się w Libii.
Odnosząc się do znakomitych do niedawna relacji z Włochami i premierem Berlusconim libijski przywódca oświadczył, że jest zaszokowany postawą swoich "europejskich przyjaciół". - Zaszkodzili serii wielkich porozumień w sprawie bezpieczeństwa, a także współpracy gospodarczej - dodał.
Mówiąc o włoskim premierze, który także się od niego odwrócił, Kadafi przyznał, że również jest bardzo zaszokowany. - Czuję się zdradzony, nie wiem, co powiedzieć Berlusconiemu. Nie mam już żadnych kontaktów z Włochami i Berlusconim. Możliwe jest jednak, że libijskie ministerstwo spraw zagranicznych i inne władze są w kontakcie z Włochami - przyznał.
- Jeśli w miejscu stabilnego rządu, który gwarantuje bezpieczeństwo, kontrolę przejmą te zbrojne bandy powiązane z bin Ladenem, Afrykanie masowo wyruszą ku Europie - powiedział, odnosząc się do groźby masowego napływu uchodźców z Afryki Północnej. - Morze Śródziemne stanie się morzem chaosu - ostrzegł Kadafi, którego zdaniem "cała Afryka Północna może zamienić się w rodzaj Strefy Gazy". - Dla Hamasu to dobra wiadomość - ocenił.
Kadafi zauważył, że jeśli Francja była gotowa bombardować Libię, to znaczy to, że prezydent Nicolas Sarkozy ma "problem z nieładem umysłowym". Na pytanie o to, czy według niego Amerykanie mogą ponownie zbombardować Libię, tak jak to zrobili w 1986 roku, odpowiedział: "jeśli oszaleją tak jak (ówczesny prezydent Ronald) Reagan, to zrobią to". - My będziemy walczyć i wygramy. Taka sytuacja służyć będzie tylko zjednoczeniu narodu libijskiego - zauważył.
Pytany o to, czy po przezwyciężeniu kryzysu jest gotów zrobić krok wstecz i przekazać władzę swemu synowi Seifowi al-Islamowi, odpowiedział: "O tym zdecydują Libijczycy poprzez komitety ludowe i Kongres Ludu", czyli parlament. "Jeśli chodzi o mego syna, to jeśli taki będzie wybór narodu, zaakceptuję go" - oznajmił.
"Czy nie boi się Pan, że skończy Pan tak, jak Saddam Husajn?" - zapytał wysłannik "Il Giornale". Kadafi odpowiedział: "Nie, nie, nasza wojna jest przeciwko Al-Kaidzie, ale jeśli oni na Zachodzie będą zachowywać się wobec nas, jak w Iraku, Libia wyjdzie z międzynarodowego sojuszu przeciwko terroryzmowi". - Zawrzemy sojusz z Al-Kaidą i wypowiemy świętą wojnę- zakończył Muammar Kadafi.
PAP