W Syrii, twarde rządy Assadów trwają już niemal 50 lat, od rewolucji w roku 1963. Od początku swych rządów, Assadowie byli zadeklarowanymi wrogami Zachodu. W trakcie amerykańskiej inwazji na Irak okazało się, ze Syria aktywnie wspiera Al-Kaidę, a przecież nie jest to jedyne ugrupowanie terrorystyczne wspierane przez Syrię. Ponadto Syria jest najważniejszym sojusznikiem Iranu. W ubiegłym miesiącu po raz pierwszy od rewolucji irańskiej z 1979, okręt irański przepłynął kanał sueski i wpłynął do syryjskiego potu Latakia, gdzie był witany z wielkimi honorami.
Obecne protesty w mieście Deraa przeciwko władzy Assadów, są pierwszym społecznym protestem od 1982 roku. Wtedy to reżim Hafeza Al-Assada krwawo stłumił bunt zabijając niemal 40 000 protestujących. Jego syn, władający Syrią od 2000 roku Bashar Al-Assad, wydaje się osobą o bardziej umiarkowanych poglądach od swego ojca. Jednak zdaniem autora artykułu, Cona Coughlina, ten pogląd na temat Bashara jest nieuprawniony, gdyż poza deklaracjami słownymi o pokojowym zakończeniu protestów nie idą działania praktyczne. Policja syryjska zabiła przed kilkoma dniami 15 protestujących w Daarze. Reakcja reżimu Assadów jest twarda i zdecydowana.
Podobne sceny, jak pisze „The Telegraph" rozgrywają się na naszych oczach w Jemenie. Rządzi tam od 32 lat znienawidzony przez swoich obywateli prezydent Saleh. Z jednej strony prezydent Saleh wzywa protestujących przeciwko niemu ludzi do pokojowego rozwiązania sporu a z drugiej strony lojalne mu bojówki atakują i strzelają do bezbronnego tłumu zabijając dziesiątki osób. Coughlin zauważa ponadto, że Jemen, tak jak i Syria, aktywnie wspiera Al-Kaidę. Na terenie tego państwa znajduje się kilka baz treningowych ugrupowania Osamy Bin-Ladena.„The Telegrapgh" twierdzi, że zarówno Jemen jak i Syria stanowią większe zagrożenie dla świata niż Muammar Kadafi kiedykolwiek. Coughlin wątpi jednak, czy te fakty przekonają polityków do reorientacji swojego spojrzenia na bezpieczeństwo międzynarodowe.
MK