- Bin Laden od pewnego czasu nie był dużym zmartwieniem zachodnich wywiadów. Zachodnie służby wywiadowcze niepokoi natomiast Al-Kaida na Półwyspie Arabskim, której bazą jest Jemen - dodał Blitz, który jest korespondentem dyplomatycznym "FT". W jego ocenie jemeński oddział Al-Kaidy ma groźnego przywódcę w osobie Anwara al-Awlakiego, mówiącego biegle po angielsku z amerykańskim akcentem, ponieważ przez dłuższy czas mieszkał w USA; Awlaki jest fanatycznym kaznodzieją i potrafi korzystać z nowoczesnych technologii komputerowych. Ma też dostęp do nowoczesnego sprzętu do produkcji materiałów wybuchowych i mieszka najpewniej w Jemenie, kraju pogrążonym w politycznym chaosie, w którym nie działają podstawowe instytucje.
Blitz nazywa Awlakiego mózgiem stojącym za nieudanymi, choć potencjalnie groźnymi zamachami terrorystycznymi na samolot podchodzący do lądowania na lotnisku w Detroit w grudniu 2009 roku i bombami umieszczonymi w drukarkach komputerowych znalezionych w ubiegłym roku na lotnisku East Midlands. W marcu sąd w Woolwich skazał na 30 lat pozbawienia wolności 31-letniego informatyka, pracownika BA w Newcastle Rajiba Karima, za planowanie zamachów na samoloty British Airways w zmowie z Awlakim.
Blitz wyraził ponadto przekonanie, że podejrzenia pod adresem pakistańskich służb wywiadowczych o ukrywanie bin Ladena, a także okoliczności, w których doszło do jego zabicia, zaszkodzą stosunkom amerykańsko-pakistańskim. Sądzi też, że Amerykanie będą musieli sobie odpowiedzieć na pytanie, do jakiego stopnia ich działania w Afganistanie zostały podkopane przez brak poparcia w Pakistanie.
- Wprawdzie Osama był symboliczną postacią, a jego śmierć wesprze politycznie Baracka Obamę w USA, to jednak problem globalnego dżihadu nie został rozwiązany. W Jemenie, Somalii i państwach Maghrebu wciąż są grupy zdolne do ataku - podsumował Blitz.
PAP