Zdaniem gazety, większe zaniepokojenie w Damaszku może budzić środowa decyzja rządu Szwajcarii o zamrożeniu aktywów 13 czołowych przedstawicieli syryjskich władz. Według "WSJ" amerykańskie sankcje oznaczają, że administracja Obamy być może w końcu porzuciła swoje przekonanie, iż Asad jest reformatorem, możliwe jest odciągnięcie go od sojuszu z Iranem oraz iż jego reżim jest "potencjalnym partnerem w rozwiązywaniu problemów regionu".
Jednocześnie gazeta podkreśla, że możliwe jest, iż gdy pamięć o masowych aresztowaniach i zabójstwach zaniknie, władze USA ponownie będą współpracować z Syrią. "Administracja mówi dziennikarzom, że celem sankcji jest ostrzeżenie Asada: albo »przeprowadzisz demokratyczne zmiany« albo będziesz musiał odejść" - zaznacza "WSJ". "W odpowiedzi Asad teraz twierdzi, że winę za śmierć demonstrujących ponosi niekompetentna policja. Wspomina również, że przeprowadzi »dialog« z dysydentami, co jest równie wiarygodne jak wcześniejsze decyzje o odwołaniu obowiązującego od lat stanu wyjątkowego" - ironizuje gazeta.
"Niefortunne jest to, że prezydent Obama nie wprowadził tych sankcji wcześniej, gdy demonstracje nabierały rozmachu, a reżim jeszcze nie wzmocnił swoich działań" przeciwko protestującym - ocenia "WSJ". "Podobnie jak w przypadku sankcji wymierzonych w Iran, tak i w przypadku interwencji w Libii, Obama wydaje się dochodzić do właściwego wniosku dopiero wówczas, gdy moment, w którym władze USA mogłyby zrobić najwięcej dobrego, już minął" - konkluduje gazeta.
PAP