Watykan próbuje odciąć się do Berlusconiego

Watykan próbuje odciąć się do Berlusconiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Stolica Apostolska próbuje zdystansować się od kontrowersyjnego przywódcy, ale brak alternatyw i wewnętrzny podział sprawiają, że może być to trudne" - pisze w "The Guardian" Massimo Franco, publicysta dziennika "Corriere della Sera".
Cicho i ostrożnie Watykan próbuje zdystansować się od Silvio Berlusconiego. Nie będzie to jednak łatwe. Od ponad 15 lat obecny premier Włoch był niezastępowalnym partnerem kościoła katolickiego: lider silnej parlamentarnej większości i publiczny obrońca wartości moralnych, którego prywatne zachowania - mówiąc szczerze - były czasami sprzeczne. Teraz, kiedy kryzys ekonomiczny uderzył we włoskie społeczeństwo Stolica Apostolska stara się znaleźć nowych stronników i pokazać, że więzi z Berlusconim nie były tak silne, jak wielu obserwatorów twierdziło.

Ale dlaczego - zastanawia się Franco - Watykan w przeszłości wspierał, lub co najmniej nie przeszkadzał, rządowi Berlusconiego? Jak uważa jest wiele politycznych i historycznych powodów. Po pierwsze, "Cavaliere" - dosłownie król, jak się przezwał, nie zawdzięcza Watykanowi niczego. W 1994 roku wygrały pierwsze wybory mimo watykańskim i włoskim biskupom, którzy wspierali Włoską Partię Ludową. Kościół katolicki nie docenił jego siły.

Zdaniem publicysty Berlusconi stworzył nowy system polityczny, w kraju który wyzwolił się od duchów zimnej wolny - a także od wpływów Watykanu na wyborców. Laiccy wyborcy przestali czuć, że muszą odwdzięczać się Chrześcijańskim Demokratom za uniknięcie zwycięstwa komunizmu. Ale nie zmienili swoich poglądów na lewo. Zaczęli popierać Berlusconiego, czym zaskoczyli włoskich biskupów. Okazało się, że ideologicznym przeciwnikiem Chrześcijańskich Demokratów była lewica, jednak prawdziwym konkurentem była "cicha większość" konserwatywnych wyborców, którzy teraz postanowili ujawnić prawdziwe preferencje.

Od tego momentu wyzwaniem dla Watykanu stało się znalezienie nowej prokościelnej koalicji, która co najmniej zapobiegnie laickiej transformacji, podobnej do tej która wydarzyła się w Hiszpanii rządzonej przez Jose Zapatero. Berlusconi wydawał się obrońcą chrześcijańskich wartości. Jego prywatne zachowania były odbierane przez Stolicę Apostolską jako drobiazg w porównaniu z tym, do czego doprowadzić mogłyby rządy lewicy. Berlusconi zaczął być postrzegany jako "chrześcijański przywódca" i dostał poparcie także umiarkowanych wyborców. To pozwala nam zrozumieć zadziwiające milczenie Watykanu podczas kolejnych skandalów obyczajowych.

Włoscy biskupi używając ostrożnych słów krytykowali prowadzony przez Berlusconiego tryb życia. Zakładano - dla pewnych katolickich kręgów stało się to alibi - że nie ma alternatywy dla jego koalicji. W dużej mierze była to prawda: w ciągu ostatnich lat słabość włoskiej lewicy była sojusznikiem "Cavaliere", jednak teraz jego gwiazda gaśnie. W maju przegrał wybory lokalne. Kryzys ekonomiczny, przez długi czas niedoceniony i lekceważony przez jego rząd poważył wiarygodność Berlusconiego. To powód, dla którego włoscy biskupi starają się od niego zdystansować, a jednocześnie pozostać blisko centroprawicowej większości.

Według publicysty hierarchowie oczekują przejścia do ery "post-Berlusconiego". Jednak Cavaliere jest mistrzem przetrwania. Chociaż jego upadek jest uczywisty i oczywisty Berlusconi będzie walczył. Wie, że nikt stawiający na jego polityczny koniec - włączając część kościoła katolickiego - nie może zaproponować już alternatywy. Berlusconi ukształtował nie tylko swoją koalicję, ale cały włoski system polityczny.

Watykan nie jest dziś w stanie zaproponować Włochom nowego modelu, co więcej pozostaje on częścią problemu. Silna obrona narodowej jedności i niezmordowane wezwania do zachowania moralnych wartości nie wystarczają do odwrócenia tego obrazu. Poszukiwanie przez katolickich hierarchów nowego politycznego przywódcy z pewnością doprowadzi do wzrostu wewnętrznych napięć. Pozbycie się Berlusconiego nie będzie łatwe nawet dla Watykanu.

tch