Dylemat mniejszości w czasach arabskiej rewolucji

Dylemat mniejszości w czasach arabskiej rewolucji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozdarci pomiędzy głodem wolności i strachem przed radykalnym islamizmem, syryjska mniejszość chrześcijańska nie wie, czy poprzeć protestujących, czy reżim Bashar al-Assada.
Damaszek – „Co przyszłość chowa dla nas, Chrześcijan?" zastanawia się głośno Randa Khoury. Przez ostatnie sześć miesięcy była przyklejona do telewizora. Skakała po kanałach próbując nadążyć za newsami o rewolucji, którą popiera, ale jednocześnie której boi się skutków. Randa, jej mąż Rami i ich troje dzieci żyją w Qossour, w okolicy z której widać szare mury Bab Tuma, chrześcijańskiej części starego Damaszku.

Każdej nocy, chłopcy i dziewczęta wypełniają ulice, trzymając się za ręce. Spódnice są krótkie, kawiarnie zatłoczone. Ale wszyscy właściciele lokali upewniają się, że Al Jazeera, katarska telewizja ochoczo sprzeciwiająca się reżimowi al.-Assada, nie jest włączona. W Qossour, tak jak wszędzie w Damaszku, uszy władzy nigdy nie są daleko. - Wszyscy sprzedawcy owoców i warzyw, których widzisz wzdłuż naszej ulicy to tajni agenci policji -  mówi Rami Khoury.

Po sześciu miesiącach rebelii przeciwko prezydentowi Assadowi i prześladowaniom, które według ONZ spowodowały więcej niż 2,200 zgonów, życie w Qossour wydaje się wracać do normy. – W pierwszych miesiącach, po godzinie 19, ulice były puste – wspomina Rami. – Nikt nie chciał uwierzyć w protesty w Syrii. To było niemożliwe. Chociaż ulice są znowu pełne, kraj jest wciąż sparaliżowany – dodaje.

Kiedy rewolucja się zaczęła, Khoury’owie byli niezdecydowani. Nie wiedzieli, czy wesprzeć protest, wiedząc natomiast, że żelazny reżim bardzo szybko poskromi buntowników. Teraz wyraźnie popierają opozycję, w przeciwieństwie do większości z dwóch milionów Chrześcijan, którzy popierają władzę świecką Assada. Wydaje się, że boją się oni najbardziej próżni, jaka pozostanie po obaleniu reżimu, który trzymał wszystko w pionie w Syrii przez ostatnie 40 lat.

Ponieważ kryzys wciąż trwa i tyle krwi zostało już przelanej, Rami Khoury wciąż się martwi. Boi się, że kraj zostanie podzielony na trzy części: Druzowie zajmą południe, Alawici – mniejszość, z której pochodzi Assad – północ, a Chrześcijanie połączą siły z Sunnitami. – Jak do tej pory Chrześcijanie byli rozproszeni, tak teraz bylibyśmy izolowani – mówi Khoury. – Wyobraź sobie, że moja wioska jest na południu, pod wpływami Druzów. Jak odzyskam swoją ziemię? ZSRR i Irak zostały podzielone, dlaczego nie może się to też wydarzyć w Syrii? – zastanawia się Rami.

Migracja setek tysięcy irackich Chrześcijan po upadku Saddama Husseina i wojna religijna, która podzieliła ich sąsiadów, prześladowania Chrześcijan z Syrii, których korzenie datowane są na czasy apostolskie.

Pomijając fakt, że jednym z filarów rewolucji podważającej klan Assada jest obecnie odbieganie od podziałów religijnych, ostatnie slogany Islamistów martwią wielu Chrześcijan. Najib, nauczyciel, mówi że Salafiści nie są jeszcze aktywnym ogniwem rewolucji, ale niektórzy z nich są w utajnieniu. – Muzułmańskie Braterstwo nie ma obecnie liderów w Syrii, ale wciąż ma sympatyków – tłumaczy.

Siedząc w swoim pachnącym patio w Bab Tuma, Youssef deklaruje, że nikt w okolicy nie boi się Muzułmanów. – Mam 84 lata. Przed Ba’ath (Partia Baas to partia mieszająca ze sobą nacjonalistów i socjalistów, nawołująca do utworzenia Zjednoczonej Republiki Arabskiej), Syria miała muzułmańskich premierów i relacje między Chrześcijanami a Muzułmanami były bardzo dobre – przypomina.

Wciąż 8 proc. populacji Syrii to Chrześcijanie, którzy mają wiele do stracenia, jeżeli Assad zwycięży. Bohatersko świecki – nawet przez 10 lat jego rząd był tak oceniany przez Muzułman – Assad i jego otoczenie nienawidzą Chrześcijan, wraz z islamskimi fundamentalistami. Chrześcijanie wciąż mogą swobodnie praktykować swoją wiarę i są dobrze reprezentowani w hierarchii reżimu (nowy Minister Obrony jest jednym z nich).
Dziś jednak wspólnota jest podzielona przez wyraźne wspieranie reżimu przez niektórych prominentnych Chrześcijan, takich jak Georges Chaoui, członek dobrze sytuowanej rodziny manufakturzystów z Damaszku, który dumnie stanął na czele cyfrowej armii, w zamian za przechwytywanie wiadomości protestantów walczących w Internecie.

Głosy popierające Assada płyną również z greckiego Kościoła, co martwi wielu Chrześcijan. Prałatowi Louqa al-Khoury, biskupowi Kościoła Marth Mariam, nie przeszkadza bycie postrzeganym jako zwolennik reżimu. – Protestujący wołający o wolność są kryminalistami, którzy zabili policjanta – mówi biskup. - Ich protesty są wspierane przez ludzi z poza Syrii – dodaje prałat. – Protestowanie po prostu nie jest częścią syryjskiej kultury. Tylko kilku Chrześcijan wychodzi obecnie na ulice. 99 procent z nich wspiera reżim Assada – zapewnia.

Przestraszeni konsekwencjami takich prowokacji, chrześcijańscy intelektualiści napisali otwarty list do kleru, aby ten nie mówił publicznie w imieniu całej wspólnoty. – Musicie zrozumieć, że nasze duchowieństwo jest w dobrych stosunkach z Mukhabaratem (wywiadem), ponieważ ma on silny wpływ na nich. Reżim wie o deprawowaniu niektórych z naszych prałatów – mówi jeden z chrześcijańskich analityków z Damaszku, tłumacząc, że w niedzielnych kazaniach zawsze jest przekaz chwalący Assada.

Jak w Iraku Saddama Husseina, chrześcijańska hierarchia w Syrii widzi dyktaturę jako jedyną obronę przed Islamizmem. Ale Alawita, buntownik będący za demokracją, nazywa ten reżim propagandą, twierdząc, że Islam w Syrii jest konserwatywny, ale nie ekstremistyczny. – Mówię wszystkim swoim chrześcijańskim przyjaciołom, żeby nie bali się syryjskiego Islamu. I nie spóźnijcie się na pociąg rewolucji! – komentuje.

Randa Khoury wierzy, że to czas na zmiany. – Jutrzejsza Syria nie będzie taka, jak ta dzisiejsza. Ludzie głosy zostały uwolnione. Mur strachu upadł. Zwycięstwo naszej wolności jest warte ryzyka, które podejmujemy – podsumowuje Randa.

BdK