Nic na billboardach Kurskiego

Nic na billboardach Kurskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura nie potrafi potwierdzić oskarżeń Jacka Kurskiego - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "Nic na billboardach Kurskiego". - Czy przez sześć tygodni śledztwa znaleziono dowód, że PZU nielegalnie finansowało kampanię PO? - Trudne pytanie - odpowiada prok. Andrzej Szeliga, szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Weryfikujemy to, co wynika z dokumentów. Jacek Kurski złożył doniesienie o nielegalnym finansowaniu przez PZU kampanii wyborczej Donalda Tuska. Miało to polegać na tym, że PZU po wycofaniu się z kampanii "Stop wariatom drogowym" sprzedało PO wykupione na nią billboardy za 3 proc. ich wartości. Pośrednikiem miała być firma powiązana z synem b. polityka PO Andrzeja Olechowskiego. Kurski mówił o kilkunastu milionach strat. Prokuratorom oświadczył: "Nie można wykluczyć, że dokumenty były niszczone". - Ze stuprocentową pewnością twierdzę, że skonsumowaliśmy całe nasze zamówienie - mówi Iwona Ryniewicz, b. dyrektor biura ds. marketingu PZU. - Wszystkie powierzchnie reklamowe zostały wykorzystane, tak jak zostały do tej kampanii zamówione - powtarza "Gazecie" zeznania z prokuratury Tomasz Chełmecki, dyrektor generalny Domu Mediowego "Starlink" odpowiedzialnego za zakup mediów w kampanii PZU. Wystarczyłoby to sprawdzić w dokumentach, by przeciąć aferę. Tak się nie stało. Minęło sześć tygodni. W coraz bardziej tajnym śledztwie prokuratorzy przeprowadzili już dziesiątki przesłuchań, liczba segregatorów z dokumentami, które zabrali z PZU i firm reklamowych, idzie w setki. Co potwierdziło się z oskarżeń Kurskiego? Według źródeł "GW" nic. Nazwa kampanii nie została zmieniona. Firma syna Olechowskiego nie współpracowała przy niej. Plakaty "Stop wariatom..." wisiały na wykupionych billboardach. Dowodów na niszczenie dokumentów nie ma. Jedynym świadkiem wspierającym wersję Kurskiego (choć nie w szczegółach) jest Włodzimierz Soiński, b. pracownik PZU, który z tymi rewelacjami zgłaszał się wcześniej do PiS.