Im jestem starszy, tym bardziej lubię Boże Narodzenie. Może to objaw powolnego dziecinnienia (bo oczywiście w dzieciństwie też uwielbiałem te święta), a może powolne uświadamianie sobie, jak ważne w naszym życiu są drobiazgi, i jak w zwyczajności spotkania może nam się objawiać Sens naszego życia.
W centrum tego święta jest przecież Dzieciątko. To w Nim, bezbronnym, wydanym w ręce człowieka, zależnym od Niego, objawić się miał – w co wierzą chrześcijanie – wszechmocny Bóg. I nawet jeśli nie podziela się tej wiary (nie będę ukrywał, że ja podzielam), to warto w tej niesamowitej symbolice zobaczyć wskazanie na sens naszego życia.
To, co najważniejsze, to co nadające mu największy i najgłębszy sens, wcale nie jest czymś przekraczającym naszą miarę, wcale nie przychodzi do nas w grzmocie i huku, albo w czymś niesłychanym. Jest właśnie codziennością, zwyczajnością, której my sami mamy nadać przekraczający nasze myślenie sens.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.