Spowiedź, która brzmi jak testament. Papież Franciszek: Jestem grzesznikiem

Spowiedź, która brzmi jak testament. Papież Franciszek: Jestem grzesznikiem

Papież Franciszek
Papież Franciszek Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
„Autobiografia nie jest prywatną literaturą, to raczej torba podróżna. Nasze wspomnienia dotyczą bowiem nie tylko nas samych, ale i tego, co nas otacza” – pisze Franciszek. Papież ujawnia nieznane fakty ze swojego życia, jednocześnie rozstawiając drogowskazy, z których można czerpać życiowe lekcje. A tytułowa „Nadzieja” to jednocześnie hasło przewodnie jego ziemskiej drogi.

Autobiografia papieża Franciszka zaczyna się od wydarzenia, które miało miejsce niemal dekadę przed przyjściem Jorge Mario Bergoglio na świat. I mogło wpłynąć na bieg historii.

11 października 1927 r. z portu w Genui do Buenos Aires wypłynął statek „Principessa Mafalda”. Na rejs bilety wykupiło pewne małżeństwo i ich jedyny syn – Mario, ojciec przyszłego zwierzchnika Kościoła katolickiego. Splot okoliczności sprawił jednak, że nie pojawili się na pokładzie, co – jak wkrótce się okazało – uratowało im życie. Katastrofa statku, do której doszło, stała się włoskim odpowiednikiem zatonięcia „Titanica”.

„Księga mojego życia to historia pielgrzymki nadziei, ściśle związanej z losem mojej rodziny, mojej wspólnoty, całego Ludu Bożego. Opisane na tych stronach kolejne etapy wędrówki to także historia naszych towarzyszy podróży. Tych, którzy wyruszyli przed nami lub przyjdą po nas. Autobiografia nie jest prywatną literaturą, to raczej torba podróżna. Nasze wspomnienia dotyczą bowiem nie tylko nas samych, ale i tego, co nas otacza. Nie odnoszą się wyłącznie do tego, co było, ale także do tego, co dopiero nastąpi. Pamięć, jak mówi meksykański poeta, to teraźniejszość, która nigdy nie przemija” – czytamy w „Nadziei”, która została wydana przez Świat Książki.

Papież Franciszek na łamach autobiografii przeprowadza czytelnika przez wszystkie etapy swojego życia. Zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i rozwijającej się w nim duchowości. Franciszek wypełnia kolorami multum białych plam w życiorysie, aby do osób, które o papieżu myślą jedynie w kontekście etapu białej sutanny i piuski na głowie, dotarło, że to człowiek z krwi i kości, którego życie jest naznaczone sinusoidą odczuwanych emocji.

Robi to bez cenzury – w prostym, szczerym przekazie, który nie jest naszpikowany słownictwem rodem z zakurzonych teologicznych ksiąg. Nie wystawia sobie sam laurki, a książkę można odbierać jako publiczny rachunek sumienia, spowiedź, a zarazem testament.

Szczere wyznanie papieża Franciszka. „Jestem grzesznikiem”

Franciszek mówi o sprośnych piosenkach, które jako dziecko śpiewał podczas karnawału, a dzisiaj nie ma odwagi powtórzyć ich tekstu. Przytacza historię, kiedy z bratem wpadli na pomysł, że przebiorą się za parę młodą, a także kiedy próbował z rodzeństwem odtworzyć scenę z udziałem Charliego Chaplina, co mogło mieć opłakane skutki.

Wspomina też o pierwszych wzlotach miłosnych i opowiada o swojej fascynacji piłką nożną, której nie tłumił fakt, że był określany jako fajtłapa. Dokładnie też wskazuje moment, w którym zakończyło się jego dzieciństwo oraz kiedy musiał ze starszego brata wejść w rolę ojca własnej siostry.

dzieli się nie tylko historiami, które mogą wywoływać uśmiech na ustach, ale także nacechowanymi nostalgią, smutkiem i pewnego rodzaju niepogodzeniem, które podsyca fakt, że życie nie daje możliwości dubla konkretnych wydarzeń. W tym kontekście wspomina m.in. drobne kłamstwo, które – nakręcane przez wyrzuty sumienia – przez lata dudni mu w głowie.

„Jestem grzesznikiem. To najwłaściwsze określenie, a nie figura retoryczna, dialektyczny zabieg, gatunek literacki czy teatralna poza. Jestem jak św. Mateusz na obrazie Caravaggia: grzesznik, na którego Pan skierował swój wzrok. I to właśnie powiedziałem, kiedy zapytano mnie, czy przyjmę wybór na papieża: Peccator sum, sed super misericordia et infinita patientia Domini nostri Jesu Christi confisus et in spiritu penitentiae accepto. (Jestem grzesznikiem, lecz ufny w miłosierdzie i wyrozumiałość Pana naszego Jezusa Chrystusa, w duchu pokory – przyjmuję)” – czytamy w autobiografii Franciszka.

„Nadzieja”

Papież Franciszek o lekcjach życia. „Ja także urodziłem się w rodzinie migrantów”

Słowa papieża mogą trafić do każdego, kto chce poznać następcę św. Piotra bliżej i z przykładów, płynących z jego życia, pobrać konkretne lekcje. Takich drogowskazów jest zresztą wiele.

Ojciec Święty zdaje się krzyczeć, aby nigdy nie dać omamić się obojętności, a jednocześnie zawsze dostrzegać drugiego człowieka. Takie podejście jest mu szczególnie bliskie, bo – jak sam wyznaje – od dzieciństwa nosił w sobie zalążek tego, co dziś nazywa kulturą poznania, czyli nie tylko dawania, ale także przyjmowania od innych. A na kanwie tego wzywa do wzajemnego szacunku, przezwyciężania podziałów i budowania mostów zamiast murów.

Wyraźnie upomina się o migrantów, z którymi na swój sposób utożsamia się ze względu na epizody, kiedy to jego rodzina zderzała się z koniecznością zaczynania wszystkiego od nowa.

Opowiada też o rozmowach z dziadkiem, który mówił o absurdalnym bezsensie wojny i przenikliwym bólu, który za sobą pozostawiała. Zasiane w dzieciństwie ziarno tych słów przyniosło plon w dorosłości, a z kart autobiografii wybrzmiewa krytyka wyścigu zbrojeń, a także siłowego i agresywnego rozszerzania stref wpływów.

Papież Franciszek płynnie przechodzi z omawiania problemów w skali makro do tych na poziomie mikro. Tak dzieje się właśnie m.in. w przypadku konfliktów, które mogą mieć geopolityczne znaczenie, ale też tych, które tlą się w sercach poszczególnych jednostek, w rodzinach. Ojciec Święty przestrzega, że potrzebna jest zgoda tu i teraz, bo „zimna wojna następnego dnia jest groźna”.

„Przecież ja także urodziłem się w rodzinie migrantów. Mój ojciec, mój dziadek, moja babka, podobnie jak wielu innych Włochów, wyjechali do Argentyny i poznali los tych, którzy zostali z niczym. Ja również mogłem znaleźć się wśród tych, którzy dziś spotykają się z odrzuceniem. I w związku z tym zawsze zastanawiam się: dlaczego oni, a nie ja?” – czytamy w „Nadziei”.

Testament papieża Franciszka. „Bóg nie zaprzecza nadziei”

Franciszek w autobiografii ujawnia, w jaki sposób budziło się w nim powołanie, a także relacjonuje trudną rozmowę z matką, która wyobrażała sobie inną drogę życia dla swojego syna. Jorge Mario Bergoglio wprawdzie nie został lekarzem, ale – jak sam podkreśla – leczy, choć nie ciała a dusze. Ojciec Święty ujawnił także nieznane fakty dotyczące wyboru na papieża i sprawia, że czytelnik może obserwować przebieg konklawe zza kulis. A jednocześnie – również w nawiązaniu do własnych problemów zdrowotnych – pojawia się refleksja o starości.

Papież mierzy się też z trudnymi tematami dotyczącymi funkcjonowania Kościoła. Wspomina o reformie Kurii Rzymskiej i próbie zerwania z kulturą dworu watykańskiego, a także o białym pudełku, które otrzymał od Benedykta XVI na początku pontyfikatu. Jak przekazał, w środku znajdowały się dokumenty na temat „najtrudniejszych i najbardziej bolesnych sytuacji, przypadków wykorzystania i nadużyć, korupcji, ukrytych gierek, przestępstw”. I teraz on dźwiga brzemię błędów popełnionych przez innych, a także stoi na straży tego, aby już nigdy różne dramaty nie powtórzyły się.

Autobiografia papieża miała ukazać się po jego śmierci, ale – jak pisze Carlo Musso, który uczestniczył w procesie twórczym – „Jubileusz Nadziei i wymogi chwili skłoniły jednak papieża do wyrażenia już teraz zgody na upowszechnienie tej cennej spuścizny”.

Mówiąc o Franciszku nie można też zapominać o tytułowej „nadziei”, której pielgrzymem chce być. W jego idealistycznej wizji świata, w której można zerwać z siecią różnych kotłujących się zależności, przekonuje, że chociaż najprostsze rozwiązania czasami wydają się najtrudniejsze do wdrożenia, to one stanowią odpowiedź na różne bolączki i pozwalają zerwać rozprzestrzeniającą się pajęczynę zła. A to wiąże się z myślą przewodnią autobiografii: sednem Kościoła są ludzie, a największe prawdy wiary weryfikują decyzje podejmowane każdego dnia.

„Nadzieja nigdy nie zawodzi. Zawieść może optymizm, który jednak jest cenną postawą, predyspozycją psychiczną i niewątpliwie pozytywną cechą charakteru. Sprawia, że skłaniamy się ku bardziej korzystnemu spojrzeniu na rzeczy. Ale nadzieja nie zawodzi. Bóg nie zaprzecza nadziei, ponieważ nie może zaprzeczyć samemu sobie” – czytamy w autobiografii papieża Franciszka.

Czytaj też:
Kluczowe punkty pontyfikatu papieża Franciszka. „Zmienił perspektywę patrzenia na człowieka”
Czytaj też:
Papież Franciszek zdecydował. Jest nowy biskup toruński

Artykuł został opublikowany w 15/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl