Operacja „Polarny ryk” została porównana do tych z okresu zimnej wojny. Mimo tego, że przez ostatnie lata tego typu operacje nie były organizowane, po pogorszeniu relacji z Rosją coraz częściej pojawiają się doniesienia o podobnych działaniach. W "Polarnym ryku" udział wzięły trzy amerykańskie bombowce B-52 starszego typu oraz dwie nowsze maszyny B-2. Maszyny miały rozpocząć operację w tym samym momencie. Równocześnie wyleciały z trzech baz rozmieszczonych na terenie Stanów Zjednoczonych. Nie utworzyły jednak jednej formacji i zostały skierowane w różnych kierunkach.
Ćwiczenia bombowców nad Europą
Jedna ze starszych maszyn przeleciała nad Grenlandią w kierunku Europy i dotarła aż nad Morze Bałtyckie. Dwie pozostałe krążyły nad poligonem znajdującym się koło Wysp Aleuckich. W trakcie lotu bombowce wykonywały ćwiczenia z flotą lotniczą państw, nad którymi obecnie się znajdowały. Symulowane przechwycenie wykonały między innymi kanadyjskie myśliwce.
– Taki trening zapewnia, że jesteśmy gotowi zareagować na każdy nieoczekiwany rozkaz, w każdym punkcie globu – tłumaczył major Nathan Barnhart, instruktor i nawigator z 343. Dywizjonu Bombowego dodając, że tego typu akcja miała również charakter propagandowy, ponieważ Amerykanie bardzo rzadko wysyłają tyle bombowców strategicznych na raz.