Wielka bójka w parlamencie. Kraj NATO zmierza do jednowładztwa?

Wielka bójka w parlamencie. Kraj NATO zmierza do jednowładztwa?

Turecki parlament
Turecki parlament Źródło:Wikipedia / Yıldız Yazıcıoğlu
Proponowane przez rząd zmiany konstytucyjne wywołują wielkie emocje w całej Turcji, czego emanację była wczorajsza bójka w tamtejszym parlamencie. Ostatecznie część kontrowersyjnych przepisów przegłosowano nad ranem.

11 stycznia był gorącym dniem nie tylko w polskim parlamencie. Wielkie Zgromadzenie Narodowe Turcji zebrało się, by obradować nad pakietem reform konstytucyjnych. Nowe przepisy znacznie rozszerzają uprawnienia prezydenta. Recep Tayyip Erdogan, którego kadencja wygasa w roku 2019, na mocy nowych przepisów mógłby samodzielnie powoływać i odwoływać ministrów oraz na powrót objąć przewodnictwo w partii rządzącej. Nowe regulacje mogłyby też umożliwić mu sprawowanie władzy przez kolejne dwie kadencje, aż do 2029 roku.

W związku z forsowanymi zmianami rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) starła się z posłami największej opozycyjnej siły - Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP). Gdy zabrakło siły argumentów, przemówił argument siły. Przepychanki i ciosy pięści sfilmowały obecne na sali posiedzeń kamery stacji telewizyjnych. Przykre zdjęcia z bójki momentalnie obiegły cały świat. Jak wyjaśniali posłowie CHP, ich protesty dotyczyły sposobu głosowania. Przedstawiciele AKP mieli oddawać głosy poza przeznaczonymi do tego specjalnymi kabinami. Kiedy jeden z polityków CHP zaczął nagrywać na smartfona niezgodne z prawem działanie posłów AKP, ci wyrwali mu telefon. Tak rozpoczęła się jedna z największych batalii w historii tureckiego parlamentu. Pomimo starć, kontrowersyjne przepisy przegłosowano nad ranem 12 stycznia. Po południu obrady mają zostać wznowione.

Jednocześnie w stolicy kraju trwają protesty przeciwko planom zmian w konstytucji. Mieszkańcy Ankary nie chcą proponowanego modelu systemu prezydenckiego. Podkreślają, że nie chcą, by krajem w tak wielkim stopniu rządził tylko jeden człowiek. – Oni muszą posłuchać głosu narodu. Naród nie chce reżimu, w którym cała władza spoczywa w rękach jednej osoby, ktokolwiek nią będzie. Nie chcemy, żeby zabrano nam suwerenność parlamentu, suwerenność narodu, żeby przejął to jeden człowiek. Dlatego protestujemy – tłumaczą organizatorzy protestu.

Źródło: Haaretz