Do Hamburga na szczyt G20 z całego świata zjechali się najpotężniejsi przywódcy najbogatszych państw. W mieście zjawiło się też około 100 tys. antyglobalistów i 20 tysięcy uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy policji. Pod hasłem „Welcome to hell” - „Witamy w piekle”, już w czwartek antyglobaliści rozpoczęli wielki marsz przez miasto.
Z ich aktywnością związane może być spalenie 12 luksusowych Porsche stojących w pobliżu salonu tejże marki. Nikt na razie nie przyznał się do ataku, a policja bada, czy sprawa ma związek ze szczytem. Cześć właścicieli punktów usługowych w obawie przed zamieszkami dodatkowo zabezpiecza swoje witryny.
Już w nocy z czwartku na piątek było gorąco. Jak poinformowały władze, większość funkcjonariuszy odniosła tylko lekkie obrażenia. Do szpitala odwieziono trzech z nich. Do starć doszło kiedy policja przypuściła atak i zatrzymała liczący 12 tysięcy osób pochód przeciwników szczytu, zorganizowany pod hasłem „Welcome to Hell” (Witamy w piekle – red.). Część demonstrantów - należąca do skrajnie lewicowego tak zwanego czarnego bloku - miała zasłonięte twarze, co było niezgodne z przepisami. Policjantów obrzucono kamieniami, butelkami i petardami. Funkcjonariusze użyli armatki wodnej i gazu pieprzowego.
Protestujący wznosili barykady, podpalili kilka samochodów oraz niszczyli wystawy sklepowe i siedziby firm. Według policji kilkakrotnie użyto lasera, kierując go na policyjny helikopter, aby oślepić jego pilota. Antyglobaliści rozproszyli się, ale starcia i akty przemocy rozszerzyły się w ten sposób na inne dzielnice miasta.