Od września 2014 roku przeprowadzono ponad 27 tysięcy nalotów na Bliskim Wschodzie w celu walki z Daesh. W działaniach powietrznych używano zarówno bombowców B-52, jak i nowoczesnych dronów typu Predator. Przewaga w powietrzu umożliwiała siłom lądowym stopniowe wypieranie islamskich bojowników z ich pozycji oraz przejmowanie ważnych punktów na Bliskim Wschodzie.
W amerykańskim sztabie chętnie podejmuje się decyzje o kolejnych nalotach, jednak głównodowodzący niezbyt liczą się z możliwymi stratami wśród cywili. Planowanie ofensywy oparte jest na systemach elektronicznych oraz symulacjach komputerowych, wykorzystujących trójwymiarowe modele celów ataku. W opracowywaniu działań bierze również udział grupa prawników. Plany są bardzo szczegółowe i konkretne, na przykład zbombardowanie mieszkania, w którym według danych wywiadu mogą ukrywać się terroryści, w budynku mieszkalnym.
Według raportów, od zaczęcia działań przeciwko Daesh, udało się zneutralizować setki pozycji bojowników i zabić dziesiątki tysięcy dżihadystów. Niestety, w wyniku nalotów oraz ataków rakietowych zginęło 466 cywili w Iraku. Reporterzy "New York Timesa" odwiedzili miejsca ponad 150 nalotów w północnym Iraku, dokonanych od kwietnia 2016 roku do czerwca 2017. W ponad 30 przypadkach stwierdzono ofiary wśród cywili. Zdarzały się przypadki, że siły zbrojne USA posługiwały się nieaktualnymi lub błędnymi danymi wywiadu, które przedstawiały bezbronnych mieszkańców jako członków Daesh lub sympatyków organizacji.