We wtorek 27 marca władze Nowej Zelandii otwarcie wyraziły chęć dołączenia do międzynarodowych antyrosyjskich sankcji dyplomatycznych, polegających na wyrzucaniu z terytorium kraju dyplomatów Moskwy. Problem w tym, że Nowa Zelandia nie potrafi powiązać żadnego przedstawiciela Rosji z nielegalną działalnością wywiadowczą, a pod takim pretekstem najczęściej rosyjskich dyplomatów usuwają kraje uczestniczące w porozumieniu. Do tej pory dyplomatów ze swojego terytorium usunęły już Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Ukraina oraz większość krajów europejskich.
– Sprawdziliśmy w Nowej Zelandii. Nie mamy tutaj niezadeklarowanych rosyjskich oficerów wywiadu. Gdybyśmy mieli, z pewnością byśmy ich usunęli – podkreślała w wywiadzie dla rządowego radia premier Jacinda Ardern. – Kiedy mowa o interesach międzynarodowych... czy dziwi mnie, że Nowa Zelandia nie jest na pierwszym miejscu rosyjskiej listy? Szczerze mówiąc, wcale – tłumaczyła. Dodała, że Nowa Zelandia będzie dalej sprawdzać, jakie kroki mogłaby podjąć dla wsparcia międzynarodowej społeczności po rosyjskim ataku chemicznym w Salisbury.
Czytaj też:
Kolejne kraje wyrzucają rosyjskich dyplomatów. Podajemy aktualną listę