Sarost 5, bo tak nazywa się jednostka, zabrał 13 czerwca na pokład 40 osób, gdy zauważyli je na drewnianej tratwie, ewidentnie posiadającej problemy z pływalnością. Obecnie statek znajduje się trzy kilometry od Dżardżis, na południowym wybrzeżu Tunezji.
Wystąpiły dyplomatyczne zawirowania, związane z tym, że żadne państwo nie poczuwa się do odpowiedzialności za uratowanych z Morza Śródziemnego ludzi. Przyjęcia jednostki odmawiały kolejno Tunezja, Malta, Francja i Włochy.
Rzecznik prasowy Czerwonego Półksiężyca, Matthew Cochrane, powiedział w wywiadzie udzielonym CNN, że lekarze organizacji zdołali dostać się na łódź by pomóc uwięzionym na niej osobom. – Próbujemy zająć się najpilniejszymi potrzebami ludzi na pokładzie, ale taki stan rzeczy jest nie do przeżycia. Ludzi mają prawo do bycia traktowanymi z godnością i szacunkiem – skomentował sytuację.
Na zdjęciach z pokładu widzimy ludzi śpiących na skleconych z plastikowych płacht łóżkach. Drugi oficer statku mówi, że 14-osobowa załoga spodziewa się „poważnych incydentów”, bo zabranym na pokład migrantom zaczyna brakować jedzenia. – Błagamy by ludzie przypłynęli tu i pomogli nam. Opuściliśmy swoje państwa bo potrzebujemy pomocy. Tam skąd pochodzimy jej nie znajdziemy, i to dlatego wyjeżdżamy. Wybraliśmy się w te podróż, która nie była łatwa, bo potrzebujemy waszego wsparcia i pomocy – mówiła na opublikowanym przez oficera filmie 23-letnia Aliguo Gift z Gwinei.
Inny z pasażerów, 28-letni Febnachak Yukbuin Landry, na nagraniu mówi o swoim pobycie w libijskim więzieniu, gdzie był torturowany i trzykrotnie sprzedany w niewolę.
Komisja Europejska zapowiedziała wcześniej, że za każdego przyjętego migranta przyzna państwom członkowskim po 6 tys. euro. Wydaje się jednak, że kwota jest za niska by przekonać państwa leżące nad Morzem Śródziemnym do przyjmowania potrzebujących pomocy ludzi.