Według komunikatu argentyńskiej marynarki, okręt ARA San Juan został znaleziony przez amerykańską firmę Ocean Infinity. Po fiasku poszukiwań z ubiegłego roku, we wrześniu 2018 roku rząd Argentyny powierzył tę misję prywatnemu podmiotowi. Na ślad okrętu, który zatonął z 44 marynarzami na pokładzie, trafiła w końcu załoga łodzi Seabed Constructor. Amerykanie do tego celu wykorzystywali m.in. sterowane zdalnie sondy. Po natrafieniu na ślad łodzi i upewnieniu się, że jest to poszukiwany ARA San Juan, informacja przekazana została do rodzin zaginionych marynarzy, a dopiero później w formie komunikatu do mediów.
Zaginięcie ARA „San Juan”
Kontakt z 44-osobową załogą argentyńskiego okrętu został zerwany 15 listopada. Przez kilkanaście dni trwały poszukiwania, w które włączyło się 13 krajów, m.in. Rosja i Stany Zjednoczone, Chile i Wielka Brytania. W akcji brało udział blisko 4 tys. osób. 18 listopada odebrano sygnały, które początkowo uznano za dowód, że statek jest na powierzchni i próbuje nawiązać łączność satelitarną, jednak ostatecznie okazało się,że sygnały pochodziły z innej jednostki. 23 listopada okręt uznano za utracony, a rodziny marynarzy poinformowano o śmierci krewnych. Wśród ofiar jest pierwsza argentyńska oficer marynarki wojennej, 35-letnia Eliana Krawczyk.
Według Rosjan za zatopienie statku są odpowiedzialni Brytyjczycy, a dokładniej angielska mina podwodna. Z kolei rodziny zaginionych marynarzy twierdzą, że do zdarzenia doszło ponieważ władze zgodziły się na to, aby armia pływała okrętem z lat 80., który nie nadawał się już do użytku. Przed zaginięciem, kapitan okrętu miał sygnalizować spięcie w baterii akumulatorów. Prawdziwą przyczynę tragedii ujawni jednak dopiero oficjalne śledztwo.
Czytaj też:
Ostatnia fotografia zaginionego okrętu San Juan. „Jest jeden pozytywny efekt tej tragedii”